Po raz któryś z kolei złapała się na myśleniu, czy aby na pewno dobrze zrobiła, niemal od razu otwierając poszukiwania Malfoya. Przecież równie dobrze mógł gdzieś zabalować i wróci za dwa... Może trzy dni. Gdzieś jednak z tyłu głowy czuła, że jego brak odzewu któryś dzień z kolei ma głębsze podłoże, niż ognista.
Skontaktowała się z Zabinim, który pojawił się w Ministerstwie zaledwie pięć minut po otrzymaniu listu. Miał powiedzieć, kiedy ostatni raz dokładnie widział Draco i w jakich okolicznościach. Podobnie miało stać się z jego asystentką, czy też... Sekretarką. Jak zwał, tak zwał. Należało przesłuchać każdego, kto miałby cokolwiek do powiedzenia na temat Malfoya.
Jeszcze tego samego dnia, po otwarciu poszukiwań, w Ministerstwie pojawiła się Narcyza. Ona również nie widziała się ze swoim synem od dobrych kilku dni, a dokładnie na dwa dni przed Nocą Duchów. Starała się sobie coś przypomnieć, usilnie wykrzesać z siebie choć krztynę informacji, jednak kompletnie nic nie wiedziała, gdzie mogli go szukać. Hermiona nie potrafiła patrzeć na ból, jaki emanował z jego matki. Wszyscy mogli mówić na jego temat, co im się żywnie podobało, jak i o jego ojcu, ale po tym wszystkim, Narcyza kochała swojego syna. Kochała go jak nikogo innego, nawet wtedy, kiedy miał gorsze dni i potrafił ją tylko ranić na każdym kroku. Rozumiała go. Potrzebował czasu na odreagowanie wojny, był taki młody... Cierpliwie czekała, aż w końcu z każdym kolejnym dniem, Draco zrozumiał, że już czas najwyższy zacząć żyć jak wolny człowiek. I choć wciąż miał problem, kiedy starała okazać się mu więcej czułości, to wiedziała, że teraz już może obudzić się rano i odetchnąć pełną piersią.
- Być może to za szybko, ale nawet jego matka nie ma bladego pojęcia, gdzie go szukać. - powiedziała Hermiona, wstając ze swojego miejsca za dębowym biurkiem.
Zwołała do swojego gabinetu kilka osób, które miały być wprowadzone w poszukiwania. Harry, jako głównodowodzący, choć bardzo niechętny. Zabini, jako ten, który na temat Malfoya wiedział więcej, niż on sam. Luna, bo z głową w chmurach potrafiła momentami wymyśleć więcej, niż można było się tego po niej spodziewać. I... Ron, jako jeden z lepszych strategów w gronie Aurorów.
- I po cholerę. - mruknął rudzielec, na co dostał od Harry'ego karcące spojrzenie. Pomimo, że szatyn był równie niechętny do tego poszukiwania, to szanował zdanie swojej przyjaciółki, której zależało na młodym Malfoyu, jak już udało mu się wywnioskować. - Harry, mnie tu nawet nie powinno być, to jest jakiś cyrk, to co odstawiacie!
Pani Minister doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Ron nie będzie chętny do poszukiwań. Ba, on będzie tym, który jeszcze by z chęcią pozacierał ślady. Jednak wszyscy wiedzieli, że, pomimo jego wątpliwej zażyłości z Hermioną, w swojej pracy był profesjonalistą. W połączeniu z Potterem i kilkoma innymi aurorami byli na prawdę zgranym zespołem.
- Ronaldzie, nikt cię nie prosi o przebywanie tutaj z nami. - odezwała się była żona rudzielca, tonem, który przyprawiłby nawet Snape'a o ciarki. - Wręcz przeciwnie, jednak poszukiwania Malfoya nie były w twoim kierunku prośbą. Były poleceniem służbowym.
Już też się więcej nie odezwał, a nawet Zabini zadrżał, pomimo, że usilnie starał się zająć swoją przyszłą żoną.
Faktycznie cyrk... Pomyślała Hermiona, czując że w kwestii zwoływania zebrań wciąż jest beznadziejna.
- Blaise?
- Sorki. - wyprostował się. - Ogólnie to, jak już mówiłem, zapadł się pod ziemię. Nie wiem czy był w pracy, bo mam urlop. Żenię się, jak wiadomo. - uniósł dłoń swojej przyszłej żony, ukazując rodowy pierścień. - A Smok... No, jak to on, może faktycznie pochlał? Ale żeby tak beze mnie...
CZYTASZ
Potrzebuję cię • HG×DM • 38/50
FanfictionPrzecież to niemal niemożliwe, aby dwoje tak różnych sobie ludzi, było jednocześnie tak podobnych. Ani ona, ani on nie zdawali sobie sprawy z tego, jak kręte mogą być ich ścieżki, aby na końcu się połączyć w jedną drogę... #14 w #dramione 06.02.2019...