Rozdział 17

2.4K 129 11
                                    

- Gin, sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. - odezwała się po raz kolejny, dzierżąc w dłoni kubek z zimną już kawą.

Opowiadała wszystko, jak na spowiedzi, czując, że jest winna swojej przyjaciółce wyjaśnień. Nie odzywała się dwa tygodnie, choć Ginny twierdziła, że trzy miesiące, zatraciła się w swoim własnym pogmatwanym życiu. Ginewra nie miała swojej przyjaciółce niczego za złe, była po prostu stęskniona za jej depresyjnym stanem, który próbowała poprawić na każdym kroku.

Rudowłosa jednak w duchu cieszyła się, że mimo wszystko wcześniejsza depresja związana z rozstaniem z jej bratem najwidoczniej minęła. Nie podobało jednak jej się to, w jaki sposób wszedł w jej życie Malfoy. Kiedy tylko Hermiona opowiedziała jej wszystko, ta stwierdziła, że z pewnością ma w tym wszystkim jakiś interes.

- A ja wiem! - uniosła się młodsza z kobiet. - Może i jest mu głupio, że się tak w szkole zachowywał, ale zobaczysz, przyjdzie co do czego, to okaże się, że chciał tylko poprawić opinię na swój temat.

- Oh, Ginny, nie musisz we wszystkim widzieć konspiracji. - przetarła wolną dłonią zmęczoną twarz. - Na chwilę obecną, może nie jestem w stanie uwierzyć w to, że się zmienił, ale wierzę, że chce się zmienić.

- Żebyś tylko nie musiała przez tego dupka cierpieć...

*


W poniedziałek, jak postanowiła, tak zjawiła się w końcu w Ministerstwie. Gabinet zostawiła w stanie wręcz opłakanym, a nad jej biurkiem latała niebotyczna chmara nieprzeczytanych listów. Odpędziła je w róg pomieszczenia, stwierdzając, że zajmie się w pierwszej kolejności sprawdzeniem raportów z ostatniego czasu, a następnie zapisania kolejnych spraw, które wciąż na te raporty czekały.

Wchodząc do budynku już czuła na sobie ciekawskie spojrzenia, jednak pomimo jej przyjaznego nastawienia do wszystkich, kiedy tylko na kogoś spoglądała, ten chował wzrok w butach. Z jednej strony ją kochali, a z drugiej trzęsli tyłkami w związku z jej posiadaną władzą. Cieszyła się, że w końcu wróciła, bo to było coś, czego jej najbardziej brakowało. Przez myśl jej przeszło, aby sprawdzić jeszcze raz raporty odnośnie Parkinson, czy aby na pewno nic nie zostało przeoczone. Zapomniała jednak o tym szybko, zdając sobie sprawę z tego, że Malfoy po raz kolejny się nie odzywa. Męczyło ją również to, że bez słowa zniknął, jakby żałował całym sobą, że spędził u niej noc.

- Ginny, ty mała cholero... - mruknęła, odganiając od siebie kolejne listy, przypomniawszy sobie słowa przyjaciółki.

Rozmasowała skronie, opierając łokcie o dębowe biurko. Nikt nie raczył zaburzyć jej spokoju, jakby wiedzieli, że potrzebuje tego dnia na ogarnięcie zaległości. Jednak było coś, co tego kompletnie nie rozumiało. Jeden z listów natarczywie miotał się przed jej nosem, więc go przechwyciła, stwierdzając, że i na to należało znaleźć czas.

Otworzyła go szybkim ruchem ręki, a na jej ustach pojawił się mimowolny uśmiech.

Nie myśl sobie, że się mnie pozbyłaś, Granger. Zniknąłem, żeby Potter nie rozpętał tam wojny, jeszcze tego by brakowało. Długo ci truł o tym, że znajomość ze mną wpędzi cię do grobu?

D.M.

Trochę jej ulżyło, wiedząc, że nie odciął się po raz kolejny. Mimo wszystko w jej głowie nieustannie wirowały sprzeczne uczucia. W tym momencie karciła się w myślach za swoją rozwagę. Tak, choć raz chciała nie musieć słuchać głosu swojego rozsądku. Iść po prostu na żywioł, nie przejmując się konsekwencjami. Przed oczami wtedy jednak widziała twarz rudej, mówiącej, "a nie mówiłam?", kiedy po wszystkim skończyłaby z winem, łzami i depresją.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz