♣ Rozdział 3

3.7K 147 15
                                    

Przechadzała się londyńskimi uliczkami, co raz zerkając w sklepowe witryny. Nawet nie po to, by zobaczyć co mają do zaoferowania w sklepach, tylko przy każdym spojrzeniu upewniała się czy ta marna istota w odbiciu to na pewno ona. Wiedziała, że jej wygląd był z goła inny, jednak nie do końca zarejestrowała zgubienie prawie dziesięciu kilogramów przez ostatnie kilka lat. Jakby się przyjrzeć, jej twarz wyglądała jak czaszka, na którą ktoś po prostu naciągnął skórę, zero mięśnia, zero wypełnienia. Pomimo tego wciąż ubierała się, jak wtedy, kiedy w pełnej okazałości szło dostrzec u niej ponętne kształty. Czuła się wrakiem samej siebie, albo chociaż cieniem tej Hermiony, która walczyła o Hogwart, jak o własne dziecko. Wtedy, pomimo bycia nastolatką miała wrażenie, że jej kształty były bardziej kobiece, niż teraz. Praca jednak wyparła z niej jakiekolwiek chęci na próbę ogarnięcia swojego wyglądu, po prostu nie zwracała na to uwagi.

Może dlatego Ron przestał widzieć w niej kobietę? Bo już nie wyglądała jak kobieta? Skóra, kości, depresja i wieczne gderanie oraz zero poczucia humoru. Zastanawiała się jednak, czy brak humoru nie był skierowany tylko do jej byłego męża? Przecież potrafiła złapać żart Harry'ego czy Ginny, choć oni sami też byli poturbowani przez życie. Ruda potrzebowała ostoi, która ją odciągnie od głupich myśli, a była nią chęć posiadania dzieci. Od zawsze chciała je mieć i teraz dopiero, kiedy udało jej się zostać matką, mogła powiedzieć, że miała wszystko. Kochającego męża, dwójkę wspaniałych chłopców i tyle obowiązków na głowie, że nawet nie miała czasu pomyśleć o czymś innym niż jej własny dom. Hermiona uważała, że jest to tylko przykrywanie problemu, ale nie wtrącała się. Sama też marzyła o posiadaniu rodziny, jednak nie było jej to dane.

Na te wspomnienie, po jej policzkach spłynęły łzy, całkowicie rozmazując jej obraz. Za każdym razem tak reagowała, kiedy pomyślała o tym, co mogła mieć, a już nigdy mieć nie będzie. Już nie wiedziała gdzie idzie, a tym bardziej, po co. Pogoda się poprawiła, deszcz już nie padał, jak poprzedniego dnia, jednak miasto było jakby bez życia. Zwykle jacyś ludzie przechadzali się, tak jak to robi ona teraz. Dzisiejszego dnia było pusto.

- Nie chcesz czegoś kupić? – usłyszała nagle, kiedy minęła jedną samotną duszę, stojącą pod murem jednego z budynków.

Mimochodem się odwróciła. To był mężczyzna, koło czterdziestki, zmarnowany kompletnie życiem. Zarost sięgał mu do klatki piersiowej, ubrania były potargane. Zastanawiała się co taki człowiek może chcieć jej sprzedać, nie wygląda na kogoś kto mógłby cokolwiek mieć. – Jedna działka stówa, dwie działki sto osiemdziesiąt.

Ah, to tak... pomyślała. Przez myśl jednak jeszcze przeszło jej, dlaczego ten człowiek tak ryzykuje. Zawsze wszystko analizowała od początku do końca. Skąd mógł wiedzieć, że nie jest z mugolskiej policji, przecież wtedy od razu miałby kłopoty. On po prostu stał tak, na ciemnej ulicy, proponując kobiecie narkotyki. A może po prostu był na tyle doświadczony, że wiedział jak wygląda „typowy gliniarz"? Na samą myśl o naćpaniu się, oczyma duszy widziała nagłówki w Proroku: „MINISTER MAGII ODURZONA MUGOLSKIMI UŻYWKAMI, CZY TO KONIEC JEJ KARIERY?" albo „HERMIONA GRANGER, PO ROZWODZIE WPADŁA W SIDŁA NARKOMANII". Chcąc nie chcąc wszystko łączyła ze swoim niedawnym rozwodem. A może zamiast takich nagłówków, pojawiłyby się inne, mówiące o tym, że Granger zwariowała? Gdyby ktoś z magicznej części świata zobaczył ją odurzoną, z pewnością nie pomyślałby w pierwszej chwili o tym, że to mugolskie narkotyki. Z góry założyliby, że zwariowała i nadaje się tylko na oddział zamknięty w Mungo.

Już miała się odwrócić, nawet nie dziękując za propozycję. Wtedy jednak w jej głowie zapaliła się czerwona lampka. Albo zielona? Może faktycznie była zielona, bo w końcu miała możliwość samej sobie na coś pozwolić.

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz