Rozdział 28 - Gabriel

17 1 0
                                    


Wrzuciłem plecak do bagażnika i wsiadłem do samochodu.

- Muszę gdzieś jeszcze podjechać - powiedział Tomek, ustawiając nawigację.

To były udane cztery dni. Wyjazd w góry pozwolił na chwilę zapomnieć o pracy. Rozpiąłem lekko czarny polar north face i spojrzałem na telefon. 

- Przepraszam, wypiłam twoje piwa - napisała Kornelia - ale kupiłam nowe. Załączyła zdjęcie.  

Nie odpisałem, ale dałem jej za to lajka. 

- Już jesteśmy? - zapytałem zdziwiony, kiedy samochód zatrzymał się po około 25 minutach na parkingu.

- Tak, zostawię tylko coś i możemy jechać. Idziesz?

- Idę - powiedziałem, wyzwalając się z pasów - skorzystam z toalety.

Budynek przypominał jakiś urząd.

- Zaraz zawołam pana dyrektora - powiedziała, sympatycznie wyglądając starsza pani.

Spojrzałem na wyłożoną linoleum podłogę, góralskie motywy, a następnie na stojącą przy ścianie drabinę i puszkę po farbie. 

- A kogóż ja tu widzę - usłyszałem i odwróciłem się. Za nami stał ubrany w ciemny garnitur mężczyzna. Podszedł do Tomka i poklepał go po plecach.

- Danielu, ciesze się, że cię widzę - powiedział Tomek, robiąc krok do tyłu - to Gabriel. Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie. 

- Miło poznać - wyciągnąłem dłoń w jego stronę a on uścisnął ją mocno. Zdecydowanie za mocno. Wyczułem w tym geście jakąś chęć dominacji.

- Nie byłeś tu u nas przed remontem, prawda? - zwrócił się nagle do mojego przyjaciela, rozluźniając uścisk. 

- Nie byłem. 

- Zatem chodźmy, oprowadzę was.

***

- A o to mój gabinet - powiedział, kiedy weszliśmy do wielkiego pokoju z kominkiem. Facet musiał mieć niesamowite ego, bo na ścianie wisiał obraz przedstawiający go jako szlachcica. Wziąłem do ręki stojące na biurku zdjęcie.

- To moja córka - powiedział - świetnie tańczy. Ma długie nogi po mamie. 

Następnie podszedł do wielkiej komody i wyjął z niej coś, co na moje oko wyglądało na butelkę domowego bimbru.

- Napijecie się? Zresztą co ja się pytam. No pewnie, że się napijecie - nie czekając zaczął nalewać trunek do szklanek. 

- Masz to dla ciebie - powiedział, wręczając kieliszek Tomkowi.

- Prowadze.

- Nie szkodzi, jeden można. Sam robiłem. A to dla ciebie Gabrielu.

- Dzięki - odpowiedziałem. 

- To za spotkanie panowie. Do dna. 

Jezu, jakie to mocne, pomyślałem odstawiając kieliszek na stół. 

Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszła sekretarka.

- Panie dyrektorze, pani Krawiec przyszła. 

- Karolina? Już idę - odpowiedział Daniel, odstawiając pospiecznie szkło na stół.

- Nie kłopocz się Danielu, jestem tu tylko na chwilę - powiedział nieznany mi głos. Po chwili w drzwiach ujrzałem uśmiechającą się zawadiacko blondynkę.

- Karolina - wymamarotał Daniel.

- Panowie poznajcie. Kobieta petarda. Karolina Krawiec. Pani Bożenko, może już pani iść.

- Karolino, to jest Tomek, a to jego przyjaciel Gabriel - powiedział Daniel, zamykając za sekretarką drzwi. Kiwnęliśmy głową na powitanie.

- Słyszę Danielu, że nadal jesteś w formie - powiedziała, śmiejąc się.

- Oj Karolina, grabisz sobie u mnie, grabisz... Napijesz się? - zapytał, wyraźnie zadowolony.

- Dobra, ale tylko tyle - powiedziała, pokazując wielkość palcami.

- Słyszałam, że wróciłaś z Warszawy.

- Jesteś z Warszawy? - zapytałem. 

- Nie, mieszkam w Krakowie, ale często jeźdzę do stolicy. Mamy tam biuro.

- Karolina pracuję przy projektach unijnych - wytłumaczył Daniel - chłopaki są z Warszawy.

- Fajnie, Warszawa jest taka inna...

- Inna? - powtórzyłem, zdumiony.

- Bardziej otwarta - odpowiedziała - duszno tutaj. Może otworzymy okno? - zaproponowała, rozpinając sweter i  przy okazji eksponując okazałych rozmiarów piersi. 



Kolorowy ptakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz