Rozdział 22 - Kornelia

92 5 0
                                    

— Jest nieźle — powiedziałam do swojego odbicia, w niewielkim, owalnym lustrze. Podkład, który kupiłam na promocji w Rossmanie zdziałał cuda z mojej twarzy, sprawiając, że poczułam się bardzo pewna siebie. A może była to zasługa kiepskiego światła? Nieważne. Znajdowałam się na domówce, w mieszkaniu mojej koleżanki z gimnazjum. Nie widziałyśmy się od wieków, a kiedy odnowiłyśmy kontakt, dość intensywnie zabrałyśmy się za nadrabianie straconych lat.

Poprawiłam czarną, zamszową spódnice, upewniając się, że nie odsłania zbyt wiele i wyszłam z łazienki. W domu było obrzydliwie gorąco. Po pierwsze ludzie wylewali się zewsząd po drugie miałam na sobie czerwony golf. Boże, dlaczego ja się na niego zdecydowałam? Dlaczego nie wybrałam zwiewnej bluzki? Cóż taka moda... A czego nie robi się dla mody, prawda? Pobłądziłam wzrokiem po ludziach, szukając Elki, ale nie znalazłam jej.

Heh, napije się czegoś. Pomyślałam i skierowałam się w stronę kuchni.

— Potrzebujesz czegoś? — zapytał, stojący w progu chłopak w okularach.

— Taaa... Czegoś do picia. — Powiedziałam, jednocześnie przyglądając się czteroosobowej grupce osób przy oknie. Siedzącą na kolanach chłopaka długowłosa dziewczyna oblukała mnie chamsko.

Wieśniara. Pomyślałam, odwracając wzrok.

Chłopak, którego zaczepiłam wyciągnął rękę ponad mną, jak gdyby chciał mnie objąć i otworzył lodówkę.

— Mamy piwo, wódkę. Pełen wybór.

— Elka zrobiła nawet poncz — powiedział drugi chłopak, wskazując na stojący pod oknem stół.

— Poncz?

— Mhm... — powiedział, odrywając kubek od ust — całkiem niezły. Sam piję.

— Może się skuszę...

— Dobry wybór — powiedział, podchodząc do stołu — tutaj gdzieś powinny być czyste kubeczki...

— Tę? — zapytałam wskazując na biały plastik.

— Dokładnie.

Wziął jeden. Drugą ręką zamieszał w przezroczystej misce, pełnej owoców i nalał płyn do naczynia. Trochę mu się ulało, ale musiałam przyznać, że to było bardzo miłe z jego strony.

— Skąd jesteś? — zapytał podając mi kubek.

— Z Warszawy

— Rany, tu prawie wszyscy są z Warszawy.

— A ty skąd jesteś? — zapytałam, zanurzając usta w słodkim płynie. Dobre.

— Z Siedlec.

— Ah, to blisko.

— Na tyle blisko, że jeździliśmy na wycieczki do Warszawy.

— Wycieczki?! — powtórzyłam, zastanawiając się co takiego zwiedza się w stolicy — i co zwiedzaliście?

— Na przykład centra handlowe.

— Żartujesz?!

— Nie żartuję. Kiedyś nie było takich atrakcji.

— Myślałam, że zwiedzaliście Pałac Kultury.

— Nigdy.

— Aha... No cóż ja też nigdy nie byłam ze szkołą w Pałacu Kultury.

— No proszę.

— Studiujesz medycynę? — zapytałam, pamiętając, że znajduje się na imprezie lekarzy, chociaż udało mi się poznać jednego studenta biotechnologii i studentkę psychologii. 

— Studiuje.

— Wow, ciężkie studia.

— Powiedzmy, że nie dla każdego. A ty co robisz?

— Studiuje kulturoznawstwo.

— O...ciekawie. Na UW?

Kiwnęłam głowa.

— Ale moje kulturoznawstwo jest bardziej językowe — zaczęłam moją ulubioną gadkę. Udowadniając po raz enty samej sobie i przy okazji innym, że moje studia mają sens i wcale nie są, aż tak bardzo mało przyszłościowe jak większość osób sądzi — wybieramy dwa języki spośród: niemieckiego, czeskiego, litewskiego, ukraińskiego i rosyjskiego, a następnie dobieramy przedmioty względem zainteresowań np.: literatura rosyjska, historia Niemiec. Trochę taka filologia...

— Moja siostra jest na tym.

— Naprawdę — powiedziałam, nie kryjąc zaskoczenia. Tego się nie spodziewałam.

— Mhm, jest na pierwszym roku.

— Ah, ten pierwszy rok... I jak podoba się jej?

— Nie narzeka.

Nagle zauważyłam jakieś ruchy za plecami mojego rozmówcy. Aż w końcu czyjaś dłoń wylądowała na jego ramieniu.

— Ej, Olka cię szuka — powiedział chłopak o urodzie południowca.

— Mnie?

— No chyba nie mnie, co?

Południowiec odwrócił się, przesunął wzrokiem po mnie i z błyskiem w oczach powiedział:

— Kuba.

— Kornelia — odpowiedziałam, ściskając wyciągniętą w moją stronę dłoń.

— Imię tak samo oryginalne jak włosy.

— Masz coś do moich włosów? — rzuciłam prowokacyjnie, jednocześnie uśmiechając się szeroko.

— Skądże, są super.

— Nom, fajowe — zgodził się mój poprzedni rozmówca.

— Dzięki. Ostatnio usłyszałam, że są okropne.

— No coś ty? Ale te dziewczyny są okropne — stwierdził Kuba.

Właściwie to był to facet. Pomyślałam.

— Pasują ci.

— Dzięki.

— Dobra stary idziemy. Jesteś nam potrzebny.

— Wybacz — powiedział do mnie.

Wzruszyłam ramionami.

— Nie ma sprawy.

Rzucił mi jeszcze na odchodne, przelotne spojrzenie i zniknął w tłumie, a ja uświadomiłam sobie, że nawet nie poznałam jego imienia. Sięgnęłam po telefon, dopiłam alkohol i podjęłam decyzje, że czas się stąd ulotnić.  

Kolorowy ptakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz