Rozdział 27 - Kornelia

26 0 0
                                    

- No to masz wolną chatę. Kiedy on wraca?

- We wtorek - odpowiedziałam, przerzucając ostatniego naleśnika na talerz - zrobisz miejsce na stole? 

- Jasne, gdzie mam to wyrzucić? - zapytała Gośka, podnosząc pustą puszkę po piwie.

- Tamten na dole - wskazałam głową na dwa przepełnione, szare pojemniki postawione jeden na drugim przy lodówce. 

- Nie mieści się -  oznajmiła, próbując nieudolnie wepchnąć z powrotem wypadającą z kubła paczkę po chipsach i harnasia.

- No to postaw obok i weź dwa widelce. Druga szuflada od prawej.

Kilka minut poźniej siedziałyśmy przy kuchennym stole. 

- Mmm...świetne robisz te naleśniki. Równie dobra jak moja mama. 

- Dzięki, to moje popisowe danie, chociaż Gabriel dziwi się, że dodaje do nich pieprz.

- Smażysz mu naleśniki? - zapytała zdziwiona.

- Mhm... czasami.... - powiedziałam z pełną buzią - czasem on, a czasem ja -  apsik, kurde, obsmarkałam się - podasz mi chusteczkę?

- Tak, proszę.

- Przeziębiona? 

- Coś mnie złapało. Strasznie zmarźliśmy w tym Poznaniu.

- My? 

- Mhm... Byłam z Gabrielem. Kupowaliśmy prezent dla jego brata. 

Gośka nic nie odpowiedziała.

- Poszliśmy do takiej fajnej kawiarnii i złapał nas deszcz. Mówię ci taka ulewa, że myślałam, że nie wyjedziemy. Kazał mi biec, więc moje nowe, białe snickersy są do wyrzucenia. Wpadłam w nich w jakąś straszną dziurę, a bluzka skurczyła się w praniu. Tyle nieszczęść. Następnym razem, sprawdzę metkę. Powiedział, że mogę wrzucić do pralki i nic się nie stanie. Po praniu była przynajmniej o dwa rozmiary mniejsza. Próbowaliśmy ją rozciągnąć, ale nie dało rady. W dodatku w bębnie była jego czarna skarpetka. 

- Dobra Nela  - wtrąciła Gośka, zciszonym głosem - mów co się dzieję! 

- Co? 

- To ja się pytam co. Co się dzieję?

- Nic.

- Jak nic jak słyszę, że coś się dzieję. Jeszcze niedawno go eksmitowałaś, a dziś słyszę, że się kumplujecie. 

- Nic się nie dzieję - odparłam, wzruszając ramionami.

- Pachnie mi to jak jakiś romans. Wiesz to jak w tej książce co ostatnio czytam. Od miłości do nienawiści. 

- Chyba na odwrót.

- Nieważne, lepiej słuchaj tam też jest taki motyw. On starszy, ona młodsza. Niby nic, ale jak się nadarzyła okazja to bach! Znasz ten motyw. Ona i on. Chronią się przed deszczem w starej szopie...

Znałam. Poczułam rumieniec na twarzy. 

- On ogrzewa jej zmarznięte, przemoczone ciało...

- Idę do sklepu. - krzyknęłam, podnosząc się gwałtownie z krzesła - chcesz coś? - rzuciłam, ruszając w stronę drzwi.  

- Neeeeela, poczekaj, idę z tobą - zdecydowała po chwili. 

*** 

Chipsy, delicje, milka... może dwie milki, bo tej jeszcze nie próbowałam. Stałam na dziale ze słodyczami, zaprzepaszczając cały mój wysiłek włożony w zajęcia jogi. Sięgnęłam po ostatnie pudełko ptasiego mleczka, gdy naglę straciłam równowagę i niechcący wpadłam na stojącą za mną osobę. 

- Przepraszam - wybąknęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam kobiete. Kurde ładna była. Wyglądała jak modelka. 

Nieznajoma nie odezwała się, ani nie uśmiechnęła. Pochyliła się tylko nade mnie i zwinnym ruchem długich palców zabrała moje ptasie mleczko.

Byłam tak zaskoczona tym bezczelnym zachowaniem, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. 

- Co jest Nela? - zapytała Gośka, podchodząc do mnie z czteropakiem piwa w koszyku. 

- Gośka...- zaczęłam - ta baba zabrała moje ptasie mleczko!








Kolorowy ptakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz