Stałem pośrodku pokoju, przyglądając się trzymanej w dłoni wizytówce. Była dwustronna, pisana zarówno cyrylicą jak i alfabetem łacińskim. Starałem się odczytać tak dobrze znane mi w przeszłości litery, jednocześnie zastanawiając się jak można było tak niechlujnie wykonać powierzone zadanie. Forma wykonania wizytówki pozostawiała wiele do życzenia. Krzywo wycięta, rozpikselowana, świadczyła zarówno o obojętności jej właściciela, jak i również niskich kompetencjach osoby, u której zostało złożone zamówienie.
Muszę przyznać, że całkiem sprawnie uwinęli się z tą przeprowadzką. Jeszcze przedwczoraj nie wierzyłem w powodzenie tego przedsięwzięcia. Kiedy o 21.15 otrzymałem telefon z informacją, że ze względu na brak wystarczającej liczby rąk "firma", z której usług zamierzałem skorzystać wycofuję się, omal nie trzasnąłem telefonem o ścianę. Mężczyzna, z którym rozmawiałem chyba podświadomie czuł niewidzialny uścisk moich dłoni na swojej szyi, ponieważ po naszej pierwszej rozmowie wymieniliśmy ze sobą jeszcze trzy telefony. Dobra informacja jest taka, że udało mi się obniżyć cenę transportu o 50 złotych, zła, że zmuszony zostałem zostawić moją ulubioną, skórzaną sofę. Co prawda był to interes mało opłacalny, szczególnie biorąc pod uwagę kwotę, jaką zapłaciłem w przeszłości za ten elegancki kaprys, ale biorąc pod uwagę fakt, że koniecznie musiałem się wyprowadzić, za wszelka cenę dążyłem do ugody, hamując rozpierającą mnie złość.
Jeszcze raz spojrzałem na wizytówkę, powracając wspomnieniami do pamiętnych, ostatnich trzech dni. Jak się tu znalazłem? Sam zadaję sobie to pytanie. Pobyt tutaj wydał mi się tak równie absurdalny jak myśl o podróżach w czasie, chociaż słyszałem, że wraz z osiągnięciem odpowiedniej technologii można będzie podróżować w odległą przyszłość. Zresztą nieważne. Jest wiele innych pytań, na które można odpowiedzieć na przykład, dlaczego ja i Agata postanowiliśmy się rozstać. Wbrew powszechnej opinii nie zdradzałem jej. Po prostu nam się nie układało i ktoś musiał zakończyć ten trudny dla obydwu stron związek. Nie ukrywam, że był to policzek w moje męskie ego i pewnie przyjąłbym decyzje o rozstaniu spokojniej, gdyby to z mojej strony wyszła inicjatywa zerwania, ponieważ jednak to nie ja byłem stroną, która tak usilnie naciskała na koniec, wciąż nie mogłem otrząsnąć się z przeżytego szoku.
Kiedy w środę, łagodziłem nerwy butelką mocnego piwa, nie sądziłem jak szybko wkroczę na nowe tory życia. Siedziałem u Tomka, mojego kolegi z czasów studenckich. Wokół nas krzątała się jego "dziewczyna". Dziewczyna, kochanka, konkubina ponownie nie wiem, jakiego określenia powinienem był użyć. Ktoś inny, bardziej złośliwy nazwałby ją "sugar babe". Była młoda, ładna, na tyle, że ja sam błądziłem za nią wzrokiem. Obserwowałem jak zarzuca swoje smukłe ramiona na Tomka, tuląc się do niego.
— Może ty znasz kogoś, kto poszukuje współlokatora, co? — mruknął miękko, gładząc ją po policzku, a ja aż uśmiechnąłem się mimowolnie, uświadamiając sobie intymność tego gestu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, najwyraźniej analizując coś w głowie.
— Chciałbym pomóc jakoś Gabrielowi —zachęcał ją Tomek.
— Mam koleżankę na studiach, która szuka współlokatora — odezwała się swoim uwodzicielskim, głębokim głosem z nutką wschodniego akcentu —mówiłam Ci kiedyś o niej. To ta, co robi kolaże.
— Nie pamiętam — przyznał szczerze Tomek.
— Poczekaj, zaraz Ci ją pokaże. — Odsunęła się od niego, i wciąż stojąc obok rozejrzała się po pokoju.
— iPad jest w mojej torbie. — Uprzedził jej pytanie Tomek.
Podeszła do stojącego przy oknie stołu i wyjęła ze skórzanej teczki tablet. Stała tam przez moment, aż w końcu ponownie pojawiła się u boku Tomka.

CZYTASZ
Kolorowy ptak
RomanceKornelia i Gabriel to dość osobliwa para. Ona jest studentką kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, natomiast on menadżerem w jednej z warszawskich korporacji. Zapewne nigdy by się nie spotkali, gdyby nie pewne okoliczności jakie zaszły w ich...