Rozdział 24 - Gabriel i Kornelia

69 4 0
                                    

Gabriel:

— Zapłacę kartą — odpowiedziałem, przykładając kartę do urządzenia.

— Potwierdzenie?

— Nie, dziękuję.

Chwyciłem tacę i podszedłem do stojącego przy oknie kwadratowego stolika.

— Proszę — powiedziałem, kładąc zamówienie na stole i odwracając frytki w kierunki Korneli — kanapka, frytki i kawa .

Zająłem miejsce naprzeciwko niej i zabrałem się za konsumowanie mojego burgera. O kurde, ale dobre.

— Nie jesz? — zapytałem, sięgając po chusteczkę, ponieważ czułem, że sos spływa mi po brodzie.

— Zaraz, robię zdjęcie.

Kornelia:

#food #foodporn #foodie #instafood #foodgasm #likeforlike #eating #breakfast #follow4follow #foodlover #mcdonald #burger . Udostępnij.

— Wrzucone na insta — powiedziałam, kładąc telefon na stole — teraz mogę jeść.

— Jaki masz nick ? – zapytał, sięgając po telefon.

— @Ladycolour

— Polubione.

Szybko zerknęłam na powiadomienia: użytkownik GabrielW lubi twój post. Jakże oryginalna nazwa. To ludzie w jego wieku mają instagrama? Zerknęłam na jego profil. O żesz ! Ma więcej obserwujących niż ja.

— Coś nie tak?— zapytał, biorąc łyk kawy.

— Ładne zdjęcia.

— Dzięki.

Nic nie powiedziałam. Zamiast tego zapchałam usta kanapką. Z zazdrości jeszcze palnę jakieś głupstwo.

***

Siedziałam w samochodzie czekając na Gabriela. Poszedł zapłacić za paliwo. Ktoś jeszcze mógłby pomyśleć, że to mój chłopak. Zadrżałam na tę myśl. Idzie. Szybko zdjęłam nogi z deski rozdzielczej. Kto wie może nie zauważy.

— Była kolejka - powiedział, podając mi paczkę Maltesersów. Obserwowałam jak ustawia nawigację w telefonie. Naglę zesztywniał i zapytał:

— Co to jest ? 

— Co? 

— Stopa. Na szybie jest odcisk stopy.

— Nie wiem o co ci chodzi — odpowiedziałam, udając głupią.

— Będziesz wycierać.

— Daj spokój to tylko stopa, a ty robisz z tego taką aferę, jakbym nie wiem co zrobiła. Lepiej jedźmy, bo nie zdążysz.

Rzucił mi nienawistne spojrzenie, ale ja się tym nie przejmowałam.

***

— To chyba tutaj — powiedział, parkując przed betonową bryłą, nie różniącą się niczym od budynków, które można spotkać na warszawskim Ursynowie. Wykonał jakiś telefon, po którym kazał mi siedzieć w samochodzie. Potem obserwowałam jak wraca z jakimś prześcieradłem, zakrywającym coś o czym drań nie chciał mi powiedzieć.

— Udało się — powiedział, zajmując miejsce w aucie.

— I co teraz?

— Wracamy do domu.

Dupek.

— Słuchaj ja też miałam w tym jakiś udział.

— Pobrudziłaś mi szybę.

Mega dupek.  

— Masz rację, ale też dotrzymywałam ci towarzystwa. Pomyśl co mogłoby się stać gdyby mnie nie było. Mógłbyś zasnąć, spowodować wypadek i...

— Dobrze, czego chcesz? — zapytał poważnie.

— Nigdy nie byłam w Poznaniu.  

Kolorowy ptakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz