świat mnie wyrzucił

205 3 0
                                    

Kilka dni później
Od ostatnich dni byłam przygnieciona, zmęczona oraz napewno nie swoja. Znowu byłam taka jak rok temu, stara dawna ja znowu wróciła. Chodziłam do szkoły aby jak kolwiek wyjść z domu, zbliżały się wakacje więc nic tam nie robiliśmy.
Gadałam jedynie z Adrienem, nikogo innego nie miałam. Shane wyjechał do babci a Dylan,
Nie wiem.
Staram się o nim zapomnieć ale jak go widzę w szkole… motylki w brzuchu wzrastają, to się cały czas ciągnie.
Tak zapomniałam o sobie i o moim zdrowiu że doprowadziłam się do złego stanu.
Szłam po korytarzu do szatni.
Często tam przebywam od dłuższego czasu.
Dzisiaj miałam kompletnie zły dzień, pokłóciłam się z mamą, taty nienawidzę od dłuższego czasu.
Czuję się… jagby świat mnie wyrzucił od siebie.
Usiadłam na ławce obok, trzęsły mi się dłonie, nogi też.
Cała się trzęsłam.
W tej chwili myślałam o wszystkim na raz, o Dylanu, Shane'a, rodzicach… o mnie.
Aż nagle przybył do szatni znienawidzony człowiek o którym pragnę zapomnieć, noi gdyby nie on… było by mi lżej.
-Maya…
Stanął natychmiastowo Dylan.
Odruchowo też wstałam.
-Dylan.
Przez chwilę tak staliśmy, i patrzyliśmy się na siebie.
Jagby scenariusz się urwał.
-możesz mi to wyjaśnić?
Zapytałam odrazu jak się opamiętałam, to był idealny moment aby wreszcie przegadać ten temat.
-też bym chciał.
-co?! Też byś chciał? Czemu bez żadnego porozmawiania ze mną zerwałeś?!
Zaraz się rozpłacze, Maya… postaraj się bez żadnych emocji.
Wzięłam wdech i wydech.
-nie wiem…
Patrzyłam na niego z zdziwieniem.
Zaśmiałam się przelotnie.
-jak to nie wiesz?
Wziął wdech.
-coś mnie wzięło że… lepiej tak będzie dla nas obu.
Obu…?
-to wiedz, że nie było mi na rękę.
Dylan. Obiecywaliśmy sobie przyszłość, rozumiesz? Obiecywaliśmy...
Napłyneły mi łzy do oczu.
Będzie mi lżej jak się wypłaczę.
Po za tym... Zobaczy że ciężko to przechodzę. Może będzie mieć wyrzuty sumienia…??
-przepraszam…
Skinęłam głowę i przetarłam oczy.
Teraz albo to naprawi, albo wyjaśnimy sobie i to koniec.
-po prostu… jest mi ciężko okej…?
Łamał mi się głos, musiałam chwilę odetchnąć, wdech wydech.
Aż nagle nie mogłam oddychać.
Dylan to zauważył i odrazu się do mnie przybliżył, czy ja się dusiłam?
-Ej, halo… Maya wszystko okej?
Nie mogłam nic z siebie wyrzucić, ani płaczu ani żadnego głosy. Kompletnie nic.
Jedyny płacz, to ten co mi spływał po policzkach.
-Maya, wdech wydech, spokojnie…
Troszkę to dawały otuchy. Ale z sekundy na sekundę nie mogłam oddychać.
Próbowałam zapanować, tak jak radził mi Dylan.
Wdech wydech, wdech wydech. Maya do cholery ty się dusisz!
Wreszcie zapanowałam, brałam głębokie wdechy i spokojnie nosem wydechałam.
Patrzyłam na Dylana, a Dylan na mnie.
-już?
Przytaknełam głową. Nie miałam jeszcze siły aby coś powiedzieć.
-miałaś atak paniki.
-z kąd… to umiesz.
Kiwał leniwie głową aż wreszcie zaczął.
-tata mnie kiedyś nauczył.
-dziękuję…
-nie… to ja tobie dziękuję.
Pocałował mnie, to na zgodę?
Może wreszcie ten jeden haczyk moich problemów odblokowany.
-brakowało mi ciebie.
Totalny debil z niego, ale… i tak go kocham.
Uśmiechnęłam się a później on.
-no co?
Powiedział z śmiechem.
-mi też.
Złapałam wreszcie jego szyję i go pocałowałam.
Wreszcie wróciło to, co musiało przeżyć do końca.

Wielka MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz