czasami mam te złe chwile

544 7 3
                                    

Już miałam w to wszystko wywalone więc poszłam spać.
Obudziłam się, chciałam sprawdzić jaka godzina ale przecież miałam rozładowany telefon.
Szybko go podłączyłam i włączyłam.
Ocho, dużo sobie pospałam była dwunasta.
O kurde!
Przecież dzisiaj do szkoły!
Szybko się ogarnęłam i pobiegłam na dół nie miałam żadnych niespodzianek więc szybko wyszłam z domu i pobiegłam do szkoły.
Była przerwa, zobaczyłam chłopaków i się do nich przysiadłam.
-oo,witaj śpiąca królewno jak się spało?
Zaśmieli się.
-a wiesz co? Bajecznie.
-a co takiego się śniło.
Powiedział Shane z śmiechem.
Zerknęłam na Toneg'o.
-a śniło mi się jak Tony mnie obmacywał.
-Uuu...
Powiedzieli.
Tony się zawstydził.
-to faktycznie bajecznie.
powiedział Shane.
-a tak na serio to boli mnie głowa i na szybko się ogarnełam i w ogóle nie powinnam iść do szkoły.
Powtórnie się zaśmieli.
Dylan wyjął z swoich spodni telefon i włączył mi film.
Film jak się zajebiście bawiliśmy.
-to ja?!
Czy ja weszłam na wczorajszej imprezie na... Stolik i tańczyłam...
Możliwe...
-maya ty wymiatałaś!
Krzyknął Dylan ale nie tak głośno.
-napije się to tak zawsze.
-a czyli to tak, nie pierwszy raz.
Zaśmieli się.
Trochę wkurzały mnie ich teksty no ale wiecie...Chłopaki.
-dajcie mi jakąś kanapkę.
Powiedziałam.
-no masz.
Dał mi kanapkę Dylan.
Kończył się Lunch więc poszłam jeszcze do swojej szafki.
Jak już się schyliłam aby otworzyć szafkę ktoś walnął w inne szafki tuż przy mojej głowie.
-Maya Santan...
Co jest!?
Odwróciłam się do tyłu. Był to jakiś starszy uczeń.
-cześć.
-hej?
-co,chcesz Pozdrowienia od tatusia?
Zaśmiał się, a ja niczym poważna jak duch.
-nie.
Teraz powiedział poważnie.
-słuchaj, mam dług u ludzi twojego taty.
-i co mam z tym zrobić?, Dać ci pieniążki?
Powiedziałam zirytowana.
-wyszczekana po tatusiu...
-żebyś wiedział.
-ajj, zobaczysz po czasie co się stanie.
I odszedł, miałam zdziwioną minę.
Jagby po h... po co mu to było?
Przez dłuższą chwilę siedziałam na korytarzu żeby się wziąć za siebie i wmawiać że"wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się, po co sobie zawracasz głowę?" Już mnie to niszczy.
Nagle usłyszałam kroki, to był Dylan. Dzięki Bogu że on.
-hej!, Maya wszystko dobrze?!
Widział że nie jest dobrze pewnie byłam blada jak ściana.
-t...ni-e.
-chodź pomogę ci wstać.
Złapał mnie za nadgarstki i spróbował mnie uspokoić. Był moim najlepszym przyjacielem nie wiem co by było gdyby nie przyszedł. Może bym dała radę, albo padła z sił.
Usiedliśmy obok na ławce.
-no już, wdech wydesz.
Próbowałam złapać spokojne powietrze, żebym się przypadkiem nie udusiła.
-Dylan... ja już nie mogę... najpierw Tony teraz jakiś kolejny, jak tak będzie dalej że jacyś kolejni będą się mną bawić jak lalką to ja już...
To wszystko powiedziałam na jednym wdechu więc się zatrzymałam.
-już, Maya spokojnie...
Widać było że Dylan się martwi... Przytulił się do mnie i próbował mnie uspokoić.
-który to?
-jakiś starszy, nie wiem miał krótkie brązowe włosy i był w pognieconym mundurku.
-załatwimy go z chłopakami, nie musisz się martwić.
-ale nie zawsze wszystkich pokonasz...
Mówiłam szczerze, no bo jak bym poszła do sklepu i by mnie znowu ktoś zaczepił to już mogę liczyć tylko na siebie, że dam radę się obronić.
Zadzwonił dzwonek, Angielski, mieliśmy razem więc nie musiałam się martwić.
-siedzimy razem?
-jasne.
Odpowiedział, zawsze mogłam liczyć na Dylana.
Weszliśmy do klasy troszkę spóźnieni ale przeprosiliśmy.
Shane z swoimi innymi kolegami coś do siebie powiedzieli i się zaśmieli.
Wyłożyłam ręce na ławkę i oparłam o nie głowę.
Zamknęłam oczy, jak otworzyłam widziałam jak Dylan wyjął telefon i pokryjemu coś na nim robił.
-co robisz?
-o już nie śpisz.
-no nie, a co robisz?
Przysunełam się do niego i popatrzyłam.
Siedział na Snapchacie. Robił dużo zdjęć, chyba też lubił. Dużo rozmawialiśmy i pani to zauważyła. Spojrzała na nas i na Shane on też rozmawiał.
-no proszę, Shane i Maya gadają.
-ale my nawet nie siedzimy razem w ławce
Pół klasy się zaśmiało.
-wiecie o co mi chodzi, no proszę przesiadacie się. Maya i Shane do pierwszej ławki.
Jezu, serio.
Przesiedliśmy się z Shane'm.
Oczywiście jak spojrzałam się na kolegów Shane. Śmieli się z nas.
Pokazałam im środkowy palec, i wredny uśmieszek tradycyjnie.
-weź się ogar.
Burknął Shane.
-nie zapomnij z kim siedzisz.
-Mayą Santan...i?
-i gówno.
No nie znałam innej oddzywki do tego. Shane się zaśmiał standart.
-ej Maya.
Zagadał Shane.
-co znowu.
-no bo wiesz... no wy tak z Dylane'm się spóźniliście czyli wy... y.. no.. wiesz.
-uprawialiśmy seks?
Zapytałam z pewnością.
-serio, tak ciężko ci to przechodzi przez język?
-ym...
-boże.
Zaśmiałam się.
-nie, jesteście moimi kumplami.
-no wiem, ale wiesz...
-no Jezu! Nawet wy gadacie?! Przestańcie bo wam dam uwagę!
Znowu się przypierdala.
Drrr!...
Wreszcie koniec tej lekcji.

Wielka MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz