XVI Tak jest, szefie

1.4K 117 5
                                    

Harry Styles Girl Crush

WILLIAM POV'S:

niedziela, 27.02.2022, 10:16 p.m.

Zatrzymałem się obok czarnego SUVa Chucka oraz motoru Sama. Cała trójka, wraz z Aaronem czekała już na molo, obserwując niespokojny ocean. Podszedłem do nich, starając się uspokoić po rozmowie z Billie. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szału w każdym tego słowa znaczeniu.

Choć nie ukrywam, nasza ostatnia przygoda w barze babci była niesamowita. Łapałem się na myśli, że moglibyśmy to powtórzyć i to nie raz. Moja gra wcale nie była taka zła, jak na nią patrzyłem z boku. Billie była piękna, zabawna, błyskotliwa, niesamowita w łóżku i naprawdę inteligenta. Polubiłem to nasze wspólne spędzanie czasu i jeśli nasza relacja wytrzyma moje kłamstwa, możemy zbudować fajną znajomość.

Ale tak się prawdopodobnie nie stanie. Jeśli się dowie o czymkolwiek, przekreśli nas.

– Dowiedzieliście się czegoś? – zadałem pytanie chcąc zwrócić na siebie uwagę. Popatrzyli po sobie zawiedzeni.

– William, chyba powinniśmy odpuścić – zaczął wolno Aaron, jakby obawiał się mojej reakcji.

Cała trójka wiedziała, jak ważne jest nasze zadanie. Ustaliliśmy zasady na początku i obiecaliśmy sobie się ich trzymać. Musieliśmy go znaleźć, zanim On wróci i nas wszystkich zabije.

– Jeśli nie masz niczego mądrego do powiedzenia, lepiej się zamknij.

Zaszliśmy już tak daleko i nie mogliśmy odpuścić, dlatego moja złość była uzasadniona. To nie oni poświęcali czas na zabawę w kotka i myszkę z dziewczyną, która może nam pomóc. W tej grze chodziło o coś więcej niż głupie przepychanki kolegów z podwórka.

– Vincent był widziany w Santa Fe w Nowym Meksyku. Jadę tam za pół godziny. – oznajmił Chuck tonem wyprutym z emocji.

Wiedziałem, jak bardzo Charles cierpiał. Starał się stwarzać pozory, aby nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak. Policja wiedziała, że się przyjaźnił z Olivierem i to było za dużo. Nie mogliśmy sobie pozwolić na kolejny błąd. Chuck musiał się trzymać i nie dać po sobie poznać straty jakiej doświadczył.

– Dobrze, wstąpimy po drodze do mnie. Muszę odwieźć Naomi i zabrać rzeczy.

Charles na moje słowa poruszył się niespokojnie i podszedł do mnie kilka kroków. Aaron z Samem starali się nie wtrącać.

– Nie, nigdzie nie jedziesz – oświadczył stanowczo, na co się uśmiechnąłem bez emocji.

– Jesteśmy rodziną i nie masz nic do gadania. Wpadliśmy w to gówno razem i wyjdziemy z niego razem. Zbieraj dupe, mamy wycieczkę.

Charles westchnął ciężko, ale odpuścił. Dobrze wiedział, że nie wygrałby ze mną kłótni o tak ważną sprawę.

– Jadę z wami – oznajmił Aaron, na co skinąłem jedynie głową.

Aaron był tak samo uparty jak ja i byłem pewien, że nawet jeśli zacząłbym go przekonywać, na nic by się to zdało. Sam poruszył się niespokojnie, dlatego wziąłem głos zanim on by zdążył.

– Zostajesz na miejscu – oznajmiłem. – Jutro przylatują ludzie Fostera i musisz im dostarczyć towar. Wszystko ci napiszę i zostawię kopertę tam, gdzie zawsze. Nie spierdol niczego, to duża transakcja.

– Tak jest, szefie – mruknął z przekąsem Sam.

Chciał jechać z nami, ale wszyscy mieliśmy świadomość tego, że ktoś musi zostać na miejscu. Tym bardziej teraz, kiedy sytuacja w każdej chwili mogła się zmienić, a policja trafiłaby na nasz trop.

Godzinę później, Chuck zatrzymał samochód pod jednorodzinnym domkiem niedaleko molo. Odwróciłem się do tyłu, napotykając naburmuszoną Naomi. Nie podobało się jej to, że ją zostawiam na kilka dni i nie ukrywała tego. Wręcz przeciwnie.

Bez słowa wyszła z samochodu i zatrzasnęła drzwi z hukiem. Włoski na ciele Chucka stanęły dęba, ponieważ szanował swój samochód lepiej niż kochankę, ale nie skomentował zachowania dziewczyny. Obydwoje dobrze wiedzieliśmy, że jeśli chodzi o kłótnie z nią – ona zawsze wygrywa. Jak nie argumentami, to krzykiem.

A już mieliśmy dość stresujący wieczór.

Otworzyłem okno, zostając na swoim miejscu. Obserwowałem jej oddalające się plecy, biłem się z myślami, ale ostatecznie zrezygnowany krzyknąłem:

– Nao.

– Co? – burknęła i odwróciła się zamaszyście, jakby na to czekała.

– Pożegnasz się ze mną normalnie? – uniosłem kąciki ust, chcąc ją rozweselić choć odrobinę.

Przewróciła oczami, niczym mistrzyni i podeszła z powrotem do samochodu. Wychyliłem głowę, a ona złożyła pocałunek na mojej żuchwie. Już zadowolona podbiegła do domu i zniknęła za drzwiami, a ja odwróciłem się z powrotem w stronę Chucka.

– Oszaleje z nią kiedyś – mruknąłem, co skwitował śmiechem. 

Wyszeptać prawdę // pierwsza część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz