II Uważaj na kojoty

1.8K 139 2
                                    

Arctic Monkeys I wanna be yours


Myliłam się.

Było strasznie.

Poppy wzięła sobie za bardzo do serca wkręcenie mnie w nowo poznane towarzystwo i przedstawienie każdej osobie z naszego rocznika.

W końcu jeden chłopak, chyba Rob – jeśli dobrze pamiętam, zapytał o moje nazwisko i to, gdzie mieszkam. Wmurowało mnie, ponieważ każdy wiedział, jak nazywa się i gdzie mieszka szeryf. Mieszkańcy Santa Barbary wiedzieli, że ma córkę i dwóch synów, tylko nie każdy wiedział, jak wyglądamy. W końcu rzadko bywaliśmy na mieście z rodzicami, jeśli już byłam w domu.

Stało obok nas kilka osób, w tym Sam, który pospieszył mi na ratunek i odpowiedział wymijająco, że raczej nie będę zainteresowana randkowaniem z Robem. Grupka się roześmiała, a Poppy zręcznie zmieniła temat rozmowy.

Zbliżała się jedenasta, dlatego ruszyłam ostatni raz w stronę kuchni, aby jeszcze się czegoś napić przed wyjściem. Salon był zatłoczony, ale w kuchni zauważyłam tylko jedną obściskującą się parkę i dziewczynę, która stała dwa metry dalej, mierząc tę dwójkę zirytowanym spojrzeniem.

Nalałam sobie soku, znalazłam ostatni czysty kubek i wskoczyłam na blat. Wszystkie krzesła zniknęły, a mi już odpadały nogi.

Zerknęłam na tą dwójkę i skrzywiłam się widząc dłoń chłopaka wędrującą pod jej spódnicę. Brunetka chichotała, widocznie pijana, ale nie odtrąciła go.

– Może poczekasz na mnie na górze? Zaraz do ciebie przyjdę – Zapytał jej szeptem, ale wciąż na tyle głośno, że wszystko słyszałam. Przewróciłam oczami.

– Max, pomóż mi! – Do kuchni wbiegła rudowłosa dziewczyna, przerywając serie obściskiwania się. – Musisz zawieźć Toma do domu. Upił się, rodzice mnie zabiją, jak go zobaczą.

Brunetka westchnęła ciężko, ale odsunęła się od swojego partnera, poprawiła spódnice i wyszła razem z rudowłosą z pomieszczenia.

Szelest zwrócił moją uwagę z powrotem na chłopaka.

Miałam wrażenie, że na moment stanęło mi serce, napotykając jego wbite spojrzenie w moje. Piękne, duże zielone oczy, delikatnie zeszklone, badały moje ciało. Na jego twarz wyszedł zarozumiały uśmieszek, a to nie spodobało mi się ani trochę. Krótko przycięte boki i dłuższe włosy na środku, tworzące loczki opadające mu na czoło.

Druga dziewczyna, która wcześniej patrzyła na niego zazdrosna, teraz obserwowała naszą dwójkę. Posłała mi spojrzenie spod byka, nie będąc chyba do końca zadowolona brakiem zainteresowania bruneta.

Odwróciłam głowę. Obraz na ścianie naprzeciwko sprawiał wrażenie milszego od tych obok. Wytrwałam kilka sekund studiując nierówne pociągnięcia pędzlem, aż w końcu ciekawość wygrała i znowu spojrzałam na dziewczynę. Na jej nieszczęście, chłopak stał dalej i to nie jemu się oberwało. Zazdrosna brunetka, wciąż wbijała we mnie krzywe spojrzenie, nie kryjąc swojej niechęci, choć nic jej nie zrobiłam. Czułam na sobie spojrzenie bruneta, ale nie miałam odwagi tego sprawdzać, aby się upewnić. Nigdy nie rozumiałam kobiet, które były zazdrosne o to, że przypadkowy chłopak nie zwrócił na nie uwagi, tylko na koleżankę obok i były skłonne tej drugiej zrobić piekło z życia.

Jak to mówi dziadek John, tego kwiatu jest pół światu i jak nie ten, to następny.

– Coś nie tak? Chcesz autograf, zdjęcie, czy może od razu śliniak? Zaraz ci coś kapnie na bluzkę.

Wyszeptać prawdę // pierwsza część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz