XVII Dzień dobry, Vincencie

1.4K 120 8
                                    

Lana del Rey Summertime Sadness

piątek, 04/03/2022, 3:43 p.m.

Zatrzymałam samochód na podjeździe, pozbierałam wszystkie swoje rzeczy i zatrzasnęłam drzwi kopniakiem, ponieważ zabrakło mi rąk. Odwróciłam się w stronę okien, przypomniawszy sobie o Davidzie, który już nie raz karcił mnie za takie traktowanie samochodu. Na szczęście nie zauważyłam, żeby był gdzieś w pobliżu, więc odetchnęłam z ulgą i podeszłam do drzwi, gdzie czekała mnie kolejna trudna decyzja. Odłożenie wszystkich rzeczy na bok jak cywilizowany człowiek, byłoby mądrym posunięciem, jednak od lat mama powtarza mi, że coś ze mną nie tak, dlatego cofnęłam się o krok i uniosłam nogę na wysokość dzwonka.

Po kilku nieudanych próbach, udało mi się zadzwonić stopą, a dosłownie sekundę później usłyszałam dreptanie kogoś malutkiego o panele. Drzwi otworzył zdyszany Tom, ubrany w strój baseballowy.

– O nie, to ty – przewrócił oczami, jak na wredniejszego brata przystało.

– Mam wrażenie, że będziesz tym, który zatańczy nad moim grobem – wytknęłam mu i weszłam do środka, zrzucając książki na komodę. Odetchnęłam z ulgą.

– Jak tylko dostanę twój pokój, zacznę cię tolerować – posłałam mu spojrzenie spod byka, a on wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie.

– A pro po szybszego pozbycia się ciebie, jesteśmy w ogrodzie z twoim chłopakiem. Powiedział, że cię przyjmie, jeśli nie wpuszczę cię do domu, więc skorzystaj z okazji – ironia nie opuszczała go ani na chwilę.

– Zaraz cię zaknebluje, gamoniu – ostrzegłam go, a on rozszerzył oczy i uciekł przerażony na taras.

Weszłam do kuchni i wzięłam butelkę wody, a następnie poszłam w ślady młodszego brata. Widok, który zastałam był tak szokujący, że aż stanęłam. William, którego nie widziałam kilka dni trenował basseballa w ogrodzie z bliźniakami, którzy wpatrzeni w niego jak w obrazek, słuchali uważnie poleceń, jakie im wydawał.

Will rzucał właśnie piłeczkę w stronę Jerrego, który trzymał w rękach kij baseballowy. Chłopiec zamachnął się i nie trafił, a piłka spadła obok niego.

– Jestem beznadziejny – jęknął desperacko i rzucił kawałkiem drewna o trawę.

– Jesteś – mruknął pod nosem Tom, na co dostał ode mnie delikatnie w potylicę.

Jerry naburmuszył się jeszcze bardziej, słysząc słowa brata.

– Siedź cicho – upomniałam go ostrzej, niż powinnam, a on wystawił mi w odwecie język. – Jak dorośle, gamoniu.

– Odezwała się – burknął, ale nie skomentowałam już tego.

Odwróciłam się z powrotem w stronę chłopaków, którzy robili kolejną próbę.

– Uderzyłeś bezbłędnie – pochwalił go Will, a chłopiec rozweselił się i błysnął zębami na usłyszany komplement.

Brunet podniósł się z klęczek, poczochrał go po kasztanowych włosach, polecił Tomowi odbijać, kiedy Jerry będzie mu rzucał i w końcu podszedł do mnie z szerokim uśmiechem. Przysięgam, że mogłabym tak wracać do domu codziennie, gdybym tylko miała w nim taki widok.

– Cześć – starałam się udawać twardą, chociaż w środku coś mnie roznosiło na widok jego ciała w samych dresowych spodenkach.

Od niedzielnego poranka nie mieliśmy kontaktu, oprócz jego smsa tego samego dnia popołudniu.

Wyszeptać prawdę // pierwsza część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz