XXIX Atak paniki

1.2K 114 2
                                    

Bryan Adams Everything i do, do it for you


wtorek, 26.04.2022, 2:56 p.m.

Od kiedy pamiętam, wolałam biegać po boisku, ubrudzona błotem od stóp do głów, niż ubierać się w różowe sukienki i bawić lalkami. Mama bardzo chciała mieć córkę, z którą mogłaby chodzić do kosmetyczki i na zakupy, ale po drodze coś poszło nie tak. Zamiast księżniczki, dostała żabę.

Nie zrozumcie mnie źle. Im byłam starsza, tym bardziej lubiłam wyglądać seksownie, ładnie się ubrać i pomalować usta, ale robiłam to, kiedy miałam na to ochotę i przede wszystkim, zajmowało mi to pięć minut. Zakupy robiłam przez internet, najczęściej, kiedy nudziłam się na zajęciach, a paznokcie malowała mi Poppy.

Mieszkając w internacie, codziennie zakładałam mundurek, nie mogłam się malować i musiałam wyglądać jak inne dzieciaki, dlatego to było dla mnie bardzo wygodne. W publicznym liceum, te same ubrania, wykluczały ludzi ze społeczeństwa.

Teraz jednak, przeżywałam katusze przymierzając dwunastą sukienkę na bal. Poppy ze swoją mamą oraz Sandra, której nie mogło tutaj zabraknąć, wybierały za mnie moją stylizacje, oceniając moje krągłości, jakby mnie tutaj z nimi nie było.

„Ma szerokie biodra, to będzie wyglądać źle."

„Małe piersi, będzie trzeba wypchać skarpetkami."

„Ta nie pasuje do jej karnacji."

„Brzydka."

„Zbyt poważna."

„Te wiązania są nieładne."

Poppy swoją kreacje miała już kupioną dwa miesiące temu, a ponieważ ja zdecydowałam się na bal w ostatniej chwili, kupowałam sukienkę tydzień przed wydarzeniem. Zaczynałam żałować, że się na to zgodziłam, jednak bilety były już opłacone, a William zgodził mi się towarzyszyć. To był jedyny plus całej tej sytuacji, ponieważ mogłam wszystkim pokazać, że ten cukierek ma już swój papierek.

Jak to pięknie ujął dziadzio.

Chociaż nie kryliśmy się z naszym związkiem, wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że oficjalnie mogłam go nazywać swoim chłopakiem. Może to głupie, a to nie był mój pierwszy związek, ale z Willem było inaczej.

Za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam, uśmiech sam cisnął mi się na twarz, dłonie się pociły, serce mocniej biło, a nogi odmawiały chwilowego posłuszeństwa. Zawsze potrzebowałam kilku sekund, aby dojść do siebie.

William patrzył na mnie za każdym razem, jakbym była cudem natury, a to był największy komplement, jaki kiedykolwiek dostałam.

Wesołe iskierki nie opuszczały jego oczu, a dołeczki w policzkach uwidaczniały się, przy każdym wypowiedzianym przez niego słowie. To, jak mnie dotykał, czule obejmował i całował każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała, działało na mnie jak najlepszy narkotyk. Przy nim, zło tego świata stawało się niewidzialne, a ja czułam się jakbym była na haju.

William był moim narkotykiem, od którego obecności się uzależniłam.

- Czuje, że to będzie to – Poppy zbliżała się do mnie z sukienką na rękach, a mama z ciocią Camilą od razu zaprzestały przeglądania wieszaków z kreacjami i podbiegły do nas.

Szczęśliwa trzynastka?

- Och jaka piękna – achały i ochały, na co przewróciłam oczami. Potarłam zmarznięte ramiona, ponieważ stałam w samej bieliźnie, a one nie miały dla mnie litości.

Wyszeptać prawdę // pierwsza część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz