XXXIV Nie powiedziałaś jej?

1.3K 117 22
                                    

 Finneas Die alone


Otworzyłam zaspane oczy, czując czyjąś ciężką rękę na swoim brzuchu. Potrzebowałam chwili, aby w ciemności nocy dostrzec loki śpiącego obok mnie chłopaka. Spał, cichutko pochrapując, a światło z latarni ulicznych przebijające się do środka, rozświetlało jego oliwkową skórę i pełne malinowe usta. Poruszyłam się, chcąc się spod niego wydostać, a wtedy on we śnie przyciągnął mnie do siebie bliżej, wtulając nos w zagłębienie mojej szyi. Jego oddech wywołał na mojej skórze gilgotki, przez co zatrząsłam się od śmiechu, budząc go tym.

- Czemu nie śpisz? - mruknął zaspany, uchylając delikatnie powieki.

- Miałam zły sen - odpowiedziałam, chociaż już zdążyłam zapomnieć o czym był, pochłaniając widok niewinnie wyglądającego Williama.

- Która godzina?

- Druga w nocy.

- Mamy jeszcze trochę czasu, aż wzejdzie słońce - brunet odsunął się, przewracając się na plecy i z zamkniętymi powiekami, manewrując pomiędzy jawą, a rzeczywistością, uniósł ramię, zapraszając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego bok, a on otulił mnie ramieniem i przykrył kołdrą naszą dwójkę, aż po same brody. Złożył pocałunek na moich włosach i wyszeptał sennie słowa, dzięki którym uśmiech nie schodził z moich ust. - Mógłbym tak już spać do końca życia. Jest idealnie, B.

A kiedy byłam na granicy dostania się do krainy Morfeusza, William wyszeptał: "Kiedy wokół nas wszystko będzie zniszczone, chcę tylko żebyś wiedziała, kim jestem."

*

Weszłam do salonu, gdzie Tom i Jerry grali na konsoli, a pomiędzy nimi siedział William, objadając się żelkami. Cała trójka wpatrzona była w telewizor, gdzie czerwony samochodzik wygrywał wyścig, a ja nie dowierzałam temu, co widzę. Rzuciłam torbę z książkami na komodę, a huk sprawił, że wszyscy trzej odwrócili głowy w moją stronę.

- Nie miałeś być w kancelarii? - uniosłam brew, rzucając wyzywające spojrzenie Williamowi, na co on wzruszył ramionami i uśmiechnął się niewinnie.

- Wygraliśmy sprawę, więc zrobiłem sobie wolne. Chciałem cię zobaczyć, ale zapomniałem, że dzisiaj środa i jesteś na treningu.

- Zaopiekowaliśmy się nim. Dostał żelki i siedzi grzecznie, niczym małpa w cyrku - mruknął w moją stronę Tom, powracając do gry. Jerry cicho chichotał, a William uniósł brwi i patrzył zszokowany na chłopca, który nic sobie z tego nie robił.

- Ja ci dam małpę w cyrku, mały gnojku - zagroził i zanim Tom zdążył uciec z kanapy, William już go zdążył powalić i gilgotać. Tom śmiał się w najlepsze, próbując się wyrwać, ale brunet mu nie odpuszczał.

- Giń, gorylu! - krzyknął Jerry, który rzucił się na plecy Williama.

Owinął swoje małe rączki wokół jego szyi, a chłopakowi zajęło kilka sekund zrzucenie drugiego bliźniaka na kanapę obok Toma. Will nie przestawał ich gilgotać, a oni nie mogli przestać się śmiać.

Cała trójka miała wesołe iskierki w oczach, a ja byłam rozczulona, widząc jak najważniejsi mężczyźni w moim życiu, świetnie się ze sobą bawią.

*

– Chcesz mieć kiedyś dzieci? – zapytałam szeptem, nie chcąc obudzić świętej trójcy obok nas.

Wyszeptać prawdę // pierwsza część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz