- Wtrącający się stary łajdak - mruknął Snape, gdy dyrektor zniknął.
Harry powstrzymał śmiech, gdy Snape skierował na niego swój mroczny wzrok.
– Tak dla twojej wiadomości, twoi przyjaciele nie powinni wiedzieć że tu jesteś – powiedział, przechodząc przez pokój. — Chodź za mną, Potter!
Zaprowadził chłopca do jadalni, gdzie czekało na nich śniadanie.
- Usiądź - Żołądek Harry'ego zaburczał gdy oglądał bekon, jajka, tosty i płatki. Był też dzban soku dyniowego i dzbanek kawy. Usiadł i czekał. Snape zaczął nakładać sobie jedzenie, przerywając, gdy zauważył że chłopiec nie nabiera na talerz.
- Na co czekasz? Na wygrawerowane zaproszenie? jedz! - powiedział.
— Taki dobry gospodarz — mruknął do siebie Harry, kiedy zaczął napełniać swój talerz. Powinien jednak pamiętać, że jego profesor miał słuch nietoperza.
- Co to było? – zapytał niebezpiecznie Snape.
— Uch, nic proszę pana — powiedział szybko Harry.
Jedli w ciszy, Harry rozglądał się ukradkiem po ładnym pokoju, podczas gdy Snape wydawał się skupiony na długim kawałku pergaminu. Cokolwiek czytał musiało go unieszczęśliwić, ponieważ wkrótce zaczął się krzywić.
Snape przeczytał diagnostykę i zrobiło mu się niedobrze. Był tak pewny, tak arogancko pewien że Potter będzie rozpieszczany przez swoich krewnych. W końcu pamiętał zazdrość Petunii o Lily, o tym, jak napisała do Dumbledore'a z prośbą o pozwolenie na naukę w Hogwarcie. Chciała być częścią magicznego świata a jaki był lepszy sposób niż wychowanie bohatera czarodziejskiego świata? Jak ona śmiała - wrzał - Jak oni mogli?
Z tego, co czytał, chłopiec był zaniedbany i nie otaczano go miłością ani opieką od chwili gdy został z nimi. Podstawowe potrzeby były ledwie zaspokojone. Niedożywienie i urazy wykraczające poza wypadki w dzieciństwie. Oparzenia, siniaki, złamany nadgarstek gdy miał pięć lat, skręcona kostka gdy miał siedem lat, posiniaczone gardło... i blizna na dłoni po użyciu krwawego pióra. Umbridge, pomyślał ponuro. Odłożył pergamin i wypił kawę. Chciał żeby chłopak powiedział mu więcej ale to będzie trudne, ponieważ chłopiec go nie lubi ani mu nie ufał. Postukał palcami w stół, zanim zauważył że Potter przygląda mu się z zaciekawieniem.
Harry spuścił wzrok, kiedy Snape przyłapał go na gapieniu się.
- Um, skończyłem proszę pana. Czy mam zanieść naczynia do kuchni?
— Nie — powiedział wolno Snape, zaskoczony że o to pyta. A może nie powinien być zaskoczony, skoro wszystkie jego uprzedzenia co do chłopca zostały zakwestionowane —Zgredek się tym zajmie. Chcę z tobą porozmawiać Potter i nie będzie to przyjemna rozmowa. Ale to konieczne.
- Okej – powiedział Harry, zastanawiając się co miał na myśli.
- Po pierwsze, muszę jeszcze raz powiedzieć że nie możesz powiedzieć swoim przyjaciołom że tu jesteś. Możesz do nich napisać, ale muszą uwierzyć że jesteś w domu swoich krewnych. Dyrektor rzucił urok na dom Dursleyów, aby każda poczta wysyłana do ciebie była przekierowywana tutaj. Muszę móc ci zaufać w tej sprawie, Potter. Nie tylko dla twojego bezpieczeństwa ale także dla mojego. Tylko kilka osób wie o tym domku. Wszyscy inni myślą że mieszkam w moim rodzinnym domu.
— Rozumiem, proszę pana — powiedział Harry. — Nie powiem im.
Gdyby to zrobił, prawdopodobnie zemdleliby z szoku. Cóż, jeśli nadal z nim rozmawiali. Poza tym Ron i tak nie chciałby słyszeć ode mnie wiadomości, pomyślał ze smutkiem. Może Hermiona też nie. Nie mógł ich jednak winić, jego działania prawie doprowadziły ich do śmierci.
CZYTASZ
W rodzinie siła
FanfictionPo wydarzeniach w ministerstwie pod koniec piątego roku Harry ma dość. Przepowiednia, znęcający się krewni, utrata Syriusza... jest skończony i to Kończy się awarią w gabinecie Dumbledore'a, wkracza Snape, zdeterminowany by pomóc załamanemu chłopcu...