1

706 19 3
                                    


Harry patrzył, jak Pomfrey martwi się o nieprzytomną Hermionę. Ron stał obok niej, jego oczy były zaniepokojone. Została dotknięta jakimś zaklęciem w Ministerstwie. Ona i Ron wraz z Nevillem, Ginny i Luną poszli z nim, by uratować Syriusza a zamiast tego Harry doprowadził Syriusza do śmierci. 

A teraz jedna z jego najlepszych przyjaciółek została poważnie ranna. Wiedział że pozostali też ucierpieli ale nie miał okazji z nimi porozmawiać, odkąd wrócili do Hogwartu. Ponieważ nie było ich w ambulatorium, mógł tylko mieć nadzieję że nie odnieśli poważnych obrażeń. Nie wiedział, czy któryś z członków Zakonu Feniksa został ranny, Remus był fizycznie zdrowy ale niewiele powiedział po eskortowaniu Harry'ego z powrotem do Hogwartu. I nie został, żeby porozmawiać...oczywiście, Remus też opłakiwał stratę Syriusza. 

Moja wina, wszystko moja wina. - Harry pomyślał z pękającym sercem. Nie zdziwiłby się, gdyby Remus go teraz nienawidził. Harry by na to zasłużył. 

— Czy będzie z nią w porządku? – zapytał z niepokojem Ron pannę Pomfrey, a Harry skupił się z powrotem na swoich przyjaciołach. 

- Tak sądzę – powiedziała powoli Pomfrey. - Ona po prostu musi odpocząć. Ma szczęście, rzucone na nią zaklęcie jest zwykle śmiertelne. Będzie musiała wziąć dużo eliksirów, żeby wyzdrowieć. 

Ron w końcu zauważył Harry'ego i spojrzał na niego spode łba. – To wszystko twoja wina– mruknął. 

— Panie Weasley! – skarciła Pomfrey. — Co ty mówisz! 

- Jest - upierał się Ron. - To on chciał iść do Ministerstwa! Hermiona nie byłaby ranna,gdyby nie on. To on powinien tu leżeć, nie ona! 

Harry nic nie powiedział. Co mógł powiedzieć? To prawda, to wszystko była jego wina. Jego przyjaciele zostali ranni a Syriusz... to wszystko jego wina. Żałował że Remus powstrzymał go przed biegiem za zasłonę za swoim ojcem chrzestnym. 

- Panie Weasley, wiem że martwisz się o pannę Granger, ale z czasem wszystkosię ułoży – powiedziała uspokajająco Pomfrey. 

Ron skinął głową i chwycił dłoń Hermiony. Wciąż wpatrywał się w Harry'ego. - Twoja wina- wyszeptał. 

Harry wzdrygnął się. Przez sieć Fiuu przyszła wiadomość, a Poppy złapała ją i przeczytała. 

- Panie Potter, dyrektor chciałby z panem porozmawiać w swoim gabinecie. -  powiedziała. 

- Och - Harry ponownie spojrzał na Hermionę. Chciał, żeby się obudziła, żeby mieć pewność że wszystko z nią w porządku.

- Po prostu idź - powiedział Ron, krzywiąc się. - Nie potrzebujemy cię tutaj. 

Harry wahał się przez chwilę, po czym wyszedł. Ron miał rację, nie potrzebowali go. Jedyne co robił, to pogorszył sytuację. 


 Harry stał w gabinecie Dumbledore'a po tym jak dyrektor skończył mówić, na chwilę zamrożony po usłyszeniu prawdy o jego związku z Voldemortem i Przepowiednią. Żadne z nich nie mogło żyć, podczas gdy drugie przeżyło ... 

Jak, jak Harry miał pokonać Voldemorta? Nie był dla niego równy! Udowodnił to w miniony wieczór, prawda? Nagle kawałek pergaminu przeleciał przez Fiuu i Dumbledore go złapał. 

– Ucieszy cię wiadomość, że żaden z twoich rówieśników nie odniesie trwałych szkód w wyniku wydarzeń w Ministerstwie. - Powiedział po chwili przeglądając notatkę. - Nikt z Zakonu też. No, z wyjątkiem Syriusza, oczywiście. - powiedział cicho. 

W rodzinie siłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz