Od pół godziny próbuje wcisnąć w siebie zupę na kolacje. Nie jestem w stanie podnieść łyżki, czuję się źle i jest mi nie dobrze. Dziś jest ten dzień, ten dzień który strasznie stresował mnie i Draco od tygodni. Spojrzałam kontem oka na Draco, który też nie wyglądał jakby był chętny do zjedzenia czegokolwiek. Odwróciłam wzrok na stół nauczycieli, Snape wpatrywał się we mnie intensywnym wzrokiem, on też pewnie wiedział co się dzisiaj wydarzy. Z powrotem skierowałam wzrok na blondyna, patrzyliśmy sobie w oczy po czym oboje powoli wstaliśmy.
-Isa? Draco? Dokąd wy znowu idziecie?- zapytał Theo.
-Theo, Blaise słuchacie mnie teraz uważnie. Idźcie do lochów i stamtąd nie wychodźcie.- powiedział Draco.
-O czym ty mówisz?- powiedział Blaise
-Proszę was musicie nam zaufać, dalej idźcie!- oni wstali i ruszyli w stronę lochów. Ja wraz ze Malfoyem ruszyliśmy do pokoju życzeń. Staliśmy przed odsłoniętą szafą trzymając się za ręcę. Czułam jak chłopak lekko ściska mi dłoń
-Hej, będzie dobrze. Jestem tu z tobą.- powiedziałam i lekko ścisnęłam jego rękę. Draco zamknął oczy i wypowiedział zaklęcie. Odeszliśmy krok od szafy, która powoli się otwierała.
-Draco! Mój ukochany!- krzyknęła Bellatrix, zaraz po niej pojawiła się też reszta.
-Isabello.- powiedział jakiś wilkołak po czym się ukłonił.
-Okej widzę, że wszyscy bezpiecznie dotarli, idziemy!- powiedziałam i ruszyłam do wyjścia nadal trzymając Draco za rękę. Ruszyliśmy, zaklęcia padały co chwilę. Bellatrix rozwalała wszystko co znalazło się wokół jej. Uczniowie biegali i uciekali, my kierowaliśmy się na wieżę astronomiczną, gdzie mieliśmy wykonać swoje zadanie. Dotarliśmy, Dumbledore stał odwrócony do nas tyłem.
-Dobry wieczór Draco, Isabello. Co was tu przyniosło?- zapytał a Draco podniósł swoją różdżkę.- Draconie nie jesteś zabójcą...
-Nie wiesz kim jestem! On mi ufa! Zostałem wybrany!- krzyknął, widziałam że się denerwuję.
-Ułatwię ci sprawę.- powiedział i stanął z otwartymi rękoma.
-Expelliarmus!- jego różdżka poleciała gdzieś w ciemny kąt
-Draco, kiedyś znałem takiego chłopca jak ty, który też popełnił tyle strasznych błędów. Daj mi sobie pomóc.
-Nie chce twojej pomocy! Nie rozumiesz, muszę to zrobić! Muszę cię zabić inaczej to on zabije mnie!
Reszta dotarła na górę szczytu, Bella podeszła do Draco i szepnęła
-Dobra robota Draco. Zrób to!
Draco zacinął palce na różdżce i zamknął oczy przełykając ślinę. Nie da rady... Weszłam przed niego i podniosłam różdżkę
-Isabello, zakończ to wszystko.- powiedział Dumbledore patrząc mi prosto w oczy. Wzięłam wdech
-Ava-
-Avada kedavra! - krzyknął głos za mną a zielony promień uderzył starca w serce. Bezwładne ciało zaczęło spadać z wieży. Nie żyje... Odwróciłam się by ujrzeć stojącego za nami Snapa, nadal trzymającego różdżkę w dłoni.
-Szybko chodźcie, musimy uciekać!- powiedział i chwycił moją dłoń, ja zaś trzymałam dłoń Draco. Ruszyliśmy w kierunku zakazanego lasu po drodze spalając chatkę Hagrida.
-Idźcie z resztą ja za niedługo do was dołączę.- Snape ruszył w drugą stronę, a my dotarliśmy do bezpiecznego miejsca w lesie gdzie przeteleportowaliśmy się do Malfoy Manor. W holu przywitała nas zmartwiona Narcyza, która mocno nas do siebie przytuliła.
-Draconie, Isabello nic wam nie jest?- powiedziała puszczając nas z swoich objęć.
-Wszystko w porządku, możemy iść odpocząć?- kobieta kiwnęła głową, a my ruszyliśmy do pokoju. Po zamknięciu drzwi wtuliłam się w chłopaka, który odwzajemnił uścisk.
- Dumbledore nie żyje...
-Nie żyje...

CZYTASZ
RIDDLE II //THE END IS COMING
FanfictionRIDDLE II //THE END IS COMING Druga część opowiadania RIDDLE// córka voldemorta Isabella Riddle znajduje się w Malfoy Manor, gdzie jest uwięziona przez swojego ojca. Nie wolno jej wyjść, ani z kimkolwiek się kontaktować. W tym samym czasie w Hogwarc...