Rozdział 3

11 4 0
                                    

Zgodnie z przewidywaniami stan Cyrusa się pogorszył. W ciągu miesiąca stał się tak słaby, że zwykłe zejście po schodach było dla niego wyzwaniem.
Przyjaciele dotrzymali słowa, dlatego o zachodzie słońca zjawili się w domu chłopaka, a teraz pięli się razem pod górę.
Nathan przerzucił sobie przyjaciela przez ramię. Zażartował, że to zemsta za zaklepanie najładniejszego lampionu, ale potem stwierdził, że mu niewygodnie więc od tamtej pory niósł go "na barana". Cyrus trzymał go za włosy, lekko je ciągnąc. Upierał się, że dzięki temu Nathan nie poprawia ich co chwilę.
Estelle szła obok śmiejąc się z ich przekomarzanek.
To była wyjątkowa noc. Wszyscy wiedzieli, że podobna już się nie powtórzy.
Kosmiczny Nowy Rok trwał czternaście dni - codziennie świętowano inny miesiąc. Obowiązkowe przedstawienie o powstaniu Kosmosu, można było obejrzeć każdego dnia święta, ale lampiony puszczano tylko pierwszej nocy.
Mijali właśnie domy Nathana i Estelle. Ich rodzice pracowali jako naukowcy na stacji kosmicznej, rzadko odwiedzali Theię.
- Zaraz przyjdę. - poinformowała Estelle i poszła do domu.

☆☆☆

Nathan i Cyrus dotarli do ogromnej polany znajdującej się tuż za rzędem domów. Estelle po chwili do nich dołączyła niosąc plecak, koc i Aviego.
Na polanie zebrali się prawie wszyscy mieszkańcy Szafiru i Stokrotki. Tylko nieliczni, w tym rodzice Cyrusa, byli w pracy.
Estelle rozłożyła koc, położyła na nim rzeczy. Zaczęła grzebać w plecaku szukając zapalniczki.
Nathan postawił Cyrusa na ziemi i złapał go pod ramię. Chłopak ledwo stał, ale nie chciał jeszcze siadać. Tłum zasłoniłby mu cały widok.
Avi znalazł zapalniczkę jako pierwszy, ale na szczęście została mu ona szybko zabrana.
Estelle rozłożyła lampiony i podała je przyjaciołom.
- Ty też zaraz puścisz swój. - poinformowała młodszego brata Nathana.
Ludzie stali w mniejszych lub większych grupach przygotowując się do rozpoczęcia święta.
- Uwaga! Nowy rok czas zacząć! - rozległ się wzmacniany przez mikrofon głos burmistrza miasta.
Estelle podpaliła świeczkę w lampionie, przytrzymała przedmiot za dolną krawędź:
- Do gwiazd i księżyców. - powiedziała. - Oby mój przyjaciel przeżył. - zgodnie z tradycją pomyślała życzenie i puściła lampion, który wraz z tysiącami innych uniósł się do nieba. Żółte punkty na granatowym tle wyglądały jak gwiazdy i według starych wierzeń ludowych tam właśnie wędrowały.
Chyliła się, żeby wziąć Aviego na ręce i pomóc mu puścić jego lampion.
Podała zapalniczkę Cyrusowi, a ten odsunął się na chwilę od Nathana i puścił swój lampion, a następnie przekazał źródło ognia Nathanowi:
- Do gwiazd i księżyców. - rzekł. - Obym uratował przyjaciela. - pomyślał.
Nathan był naukowcem i nigdy nie traktował Nowego Roku jakoś bardzo poważnie. Nie wierzył w spełniające się życzenia, więc zazwyczaj tylko dla zasady puszczał lampion. Zresztą “Lampiony wędrujące ku gwiazdom” były brednią. Papierowe śmieci owszem, wyglądały ładnie, ale ich konstrukcja nie umożliwiała im opuszczenia atmosfery. Tak naprawdę lampiony upadały na ziemię, zaplątywały się w drzewa, wpadały do rzek, lub w jakikolwiek inny sposób dokładały pracę strażakom i robotom sprzątającym.
Jednak w tym roku Nathan Nicoli potraktował Nowy Rok bardzo poważnie. Uznał, że prośba do Wszechświata na pewno nie zaszkodzi, a może jakimś cudem pomoże.
Cyrus patrzył w niebo z uśmiechem na twarzy. Wyglądem przypominał te wszystkie dzieci niewiele starsze od Aviego, które teraz z radosnym piskiem uczestniczyły w święcie. Różnica polegała na tym, że on nie miał przed sobą całego życia, a to był jego ostatni Nowy Rok.
Wielu starych ludzi mówiło, że mimo tego ile razy świętowali Nowy Rok, puszczanie lampionów dalej robiło na nich takie samo wrażenie. Cyrus wiedział, że nigdy nie będzie stary, ani nawet dorosły.
Cieszył się chwilą, stale odganiał myśl o tym, że za rok jego przyjaciele będą świętować sami. O ile w ogóle będą się w to bawić. W końcu Nathan miał głęboko gdzieś wszelkiego typu zwyczaje i tradycje, a Estelle nie lubiła robić takich rzeczy sama, zawsze potrzebowała towarzystwa. Chociaż może z drugiej strony zrobią to dla Aviego.
Ktoś zaczął grać cichą melodię na gitarze. Dołączył ktoś z fletem, potem rozległa się nieśmiała melodia innych instrumentów. Muzyka była częścią tradycji. W starych legendach często opisywano Wszechświat jako pisarza, który najbardziej skupia się słuchając spokojnych melodii.
- Nie wzięliście moich skrzypiec, prawda? - zapytał Cyrus słysząc dźwięki swojego ulubionego instrumentu. Estelle spojrzała najpierw na blondyna, potem na bruneta:
- Wiedziałam, że o czymś zapomnieliśmy. - westchnęła. - Przykro mi Cyrus. - dziewczyna rozejrzała się po okolicy zupełnie jakby liczyła na to, że instrument gdzieś tam będzie. Cały tydzień powtarzała sobie żeby go wziąć. Przecież dla Cyrusa to było bardzo ważne, nie chciała psuć mu tak ważnej uroczystości.
- Nic się nie stało. - chłopak od razu zaczął ją uspokajać. Nie powinien w ogóle pytać, już i tak prawie nie grał. Nie miał na to siły. Tak bardzo tęsknił za wspólnymi koncertami ze swoimi znajomymi z zajęć muzycznych. Dźwięk skrzypiec był miodem dla jego uszu, ale nożem dla duszy.
Było mu przykro, że nie zagra na ostatnim Nowym Roku.
- Cyrus?! - z tłumu wyłoniła się dziewczyna o oliwkowej skórze i przyklapniętych brązowych lokach.
- Aelia. - Cyrus objął starą znajomą. - Dobrze cię widzieć.
Aelia nie była tylko koleżanką z koła muzycznego.Relacja z nią była olejnym aspektem życia, który zrujnowała mu Lunaris annus.
Od kiedy zachorował odciął się od większości osób.
Ostatni raz widział się z Aelią na jego ostatnich zajęciach muzycznych, czyli jakieś cztery miesiące wcześniej. 
- Zapomniałeś skrzypiec? - zapytała dziewczyna przerywając niezręczną ciszę.
- Tak wyszło. - odparł zawstydzony chłopak. Aelia była powodem, dla którego uczył się wszelkich możliwych piosenek miłosnych na pamięć, żeby móc zagrać którąś z nich, jeśli kiedyś w końcu zebrałby się na odwagę i wyznał swoje uczucia.
Estelle sugestywnie uśmiechnęła się patrząc na Nathana. Oboje doskonale wiedzieli kim ta dziewczyna była dla ich przyjaciela. Cyrus sam im się do tego przyznał jakiś czas temu, ale nie chciał tego mówić Aelii. Wolał wycofać się z jej życia, żeby znalazła szczęście gdzie indziej i nie rozpaczała.
- Proszę. - dziewczyna podała chłopakowi swoje skrzypce i smyczek.
Chłopak nie podziękował, po prostu przejął instrument. Łagodnym ruchem przeciągnął smyczkiem po strunach. Jego mina mówiła wszystko. Był szczęśliwy.
Aelia obserwowała jego ruchy i pełne skupienia, błękitne oczy. Żal łamał jej serce, ale nie dała tego po sobie poznać. Kochała Cyrusa nad życie i zrobiłaby wszystko żeby choć przez chwilę poczuł radość.
Cyrus grał wraz z resztą muzyków tradycyjną, noworoczną melodię.
Nadeszła szósta zwrotka poświęcona szóstemu miesiącowi i szóstemu etapowi rozwoju każdego układu. Vir w Dawnym Języku oznaczało Człowiek. To duże uproszczenie, w końcu piąty etap do dinozaury, więc w szóstym nie powstali tylko ludzie, ale również wiele zwierząt.
Tekst tej strofy wspominał, o tym, ale niewiele osób śpiewało.

TheiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz