Rozdział 9

8 3 0
                                    


Wieczorem Estelle siedziała  na parterze hotelu. Siedziała na wysokim krześle przy barze i piła colę. Nie powinna pić napojów z kofeiną przed snem, ale i tak była już tak zmęczoną, że najchętniej zasnęłaby tam na miejscu. Nie zjadła kolacji, nie była głodna. 
- Czego ty znowu chcesz? - zapytała widząc jak Meir zajął krzesło obok niej.
- Przyszedłem napić się czegoś dobrego przed snem. Nie wiedziałem, że tu będziesz. - skłamał. Przyszedł tu specjalnie dla niej. 
Chłopak zamówił sobie colę i zapłacił.
Dziewczyna rozejrzała się po restauracji. Wszystkie miejsca były zajęte  nie miała gdzie się przesiąść. 
Musiała szybko wypić resztę napoju i wrócić do pokoju. 
Odwróciła się przodem do lady. Zaniemówiła. 
W jej szklance właśnie rozpuszczał się biały proszek, który Meir wsypał tam z saszetki ukrytej w rękawie. 
Nie zdążył nawet cofnąć ręki. Patrzył prosto w czekoladowe oczy dziewczyny. 
- Daj wyjaśnić. - wypalił spanikowany.
Estelle spojrzała na niego wściekłym wzrokiem. Chwyciła szklankę, wylała całą jej zawartość na chłopaka. Odstawiła naczynie na ladę i wybiegła z pomieszczenia. Wjechała windą na drugie piętro, zamknęła się w pokoju.
Czuła gotującą się w niej złość, zastanawiała się, czy zadzwonić do Nathana albo Cyrusa żeby opowiedzieć o zajściu, jednak zasnęła kiedy tylko położyła się na łóżku. 
Nawet się nie hibernowała. Zasnęła naturalnie, tak jak ludzie w mniej cywilizowanych czasach.

☆☆☆

W samolocie na szczęście dostali miejsca daleko od siebie. Chłopak cały ranek usiłował z nią porozmawiać. 
Nawet kiedy zagroziła, że wezwie policję.
Próbował nawet po wylądowaniu  zamilkł dopiero, gdy zobaczył swojego ojca czekającego obok jej rodziców.
Kilka dni później odbywało się przyjęcie firmowe. Mieli być tam wszyscy najważniejsi pracownicy. 
Estelle nie lubiła tego typu imprez. Niby mieli się bawić,  ale dorośli ciągle rozmawiali o barierze oddzielającej Zamknięty kosmos, czyli o pracy. Na dodatek wiele dzieci współpracowników jej rodziców było rozpuszczonych i patrzyło na wszystkich z góry. 
Dlatego praktycznie od zawsze Nathan i Estelle znajdowali sobie jakiś przytulny kąt, w którym chowali się przed wszystkimi.
No i jeszcze był Meir, który zawsze ich znajdował i nie dawał spokoju.
Tym razem jednak nigdzie go nie było. 
Estelle siedziała na balkonie na wynajętej sali. 
Wszyscy goście bawili się na dole, a ona obserwowała ich przez poręcz. W przygaszonym świetle ktoś musiałby się bardzo wysilić żeby ja zauważyć. 
Neonowo zielona poświata świateł dyskotekowych ją drażniła.
Ogólnie ostatnio cały czas miała wrażenie, że wszystko ma dziwny zielonkawy odcień.
Brunetka dostrzegła Tariq Anarkisti, ojca Meira.
Był sam, jego syn nie kręcił się w nigdzie w pobliżu tak jak miał w zwyczaju zawsze, kiedy nie uprzykrzał życia Estelle i Nathana.
Usłyszała kroki dobiegające z końca balkonu. 
- Dobre wieści, Meir podobno poleciał do domu. - szepnął Nathan i po chwili usiadł obok niej. 
- Fajnie. - odparła z uśmiechem, ale bez entuzjazmu. Cieszyła się z nieobecności Meira. Nie powiedziała nikomu co się stało w hotelu, sama w sumie nie wiedziała dlaczego.- Rozmawiałeś z rodzicami?
- Tak powiedzieli, że za pół godziny możemy iść. Twoi kazali przypilnować żebyś dotarła do domu. - odpowiedział. - Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie zgodnie z planem. 

☆☆☆

Dwudziesty Dinosaurus był jednym z najważniejszych dni w tym roku. Cyrus miał siedemnaste urodziny. 
Były to jego ostatnie urodziny dlatego, musiały być wyjątkowe. Zwłaszcza, że poprzednie były paskudne, bo wtedy właśnie dostał diagnozę.
Estelle doskonale pamiętała jak pani White wnosiła tort z zapalonymi świeczkami do pokoju, a w tym samym momencie Cyrus zemdlał. Na szczęście Nathan go złapał.
Dwie godziny później wszyscy dostali druzgocącą wiadomość o chorobie. Wtedy to pani Eclipse zemdlała, złapał ją pan Elio.
Estelle pamiętała, że nie poczuła nic. Ból i strach pojawił się dopiero, kiedy Cyrus był za słaby żeby chodzić do szkoły. 
Lunaris annus w dosłownym tłumaczeniu z dawnego języka oznaczało księżycowy rok. Mniej więcej tyle czasu mijało między diagnozą i śmiercią. Było to spore uproszczenie. Nikt nie wiedział ile trwała choroba, bo dalej nie było wiadomo, kiedy dokładnie się zaczynała.
Cyrusowi mogły zostać jeszcze nawet dwa miesiące. Będą wiedzieli kiedy nadejdzie koniec. Kilka godzin przed śmiercią chorzy odzyskiwali pełnię sił.
Rodzice Estelle znowu wyjechali, więc przyjęcie mogło odbyć się u niej w domu.
Nathan poszedł po Cyrusa, Estelle wraz z resztą gości zajęła się dekoracjami.
Przyjęcie było niespodzianką. Dlatego blondyn był w wielkim szoku kiedy przyjaciel przyszedł do jego domu i oznajmił, że zabiera go na wycieczkę.
Oczywiście Nathan musiał go nieść przez całą drogę.
Ale to nie był problem, Cyrus robił się coraz lżejszy.

TheiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz