Rozdział 6

9 3 0
                                    

- Nie umiem jeździć. - wyjaśniła Luna kiedy pracownik chciał zatrzymać Stellę przed wejściem na lód. - Mój robot będzie mnie asekurował.
Pracownik kiwnął głową i ich przepuścił. Blondynka jako robot nie miała wstępu, chyba że się kimś
Usiedli na ławce w szatni, Stella pomogła im zapiąć łyżwy.
Musieli jeszcze włożyć buty chłopaka do szafki. Luna chodziła w samych skarpetkach, bo jak jedyny nie chodził boso.
Lodowisko wyglądało tak samo jak na Ziemi, teraz było tam niewiele osób. Kilkoro dzieci jeździło z ludzkimi robotami gdzieś na skraju tafli.
Stella trzymała Aiko za ręce. Nie miała na sobie łyżew, stała bezpośrednio na lodzie.
Calian sunął obok trzymając się bandy.
- Czemu Alexander jeździ na łyżwach? - zapytał zaciekawiony.
- To przypomina mu o jego przyjaciołach. - odparła Stella dalej skupiając się na prowadzeniu Luny.
- Oni nie żyją? - dopiero po chwili uświadomił sobie jak absurdalne było to pytanie. Oczywiście, że nie żyli.
- Cyrus zmarł rok przed Estelle,  a ona odeszła dwa tygodnie przed Koziorożcem.
- Przecież stracił pewnie całą masę innych osób. - nie rozumiał.
- Tak, ale to że umarli wcześniej boli inaczej. - wtrąciła Luna. - Ja też straciłam wiele osób, jednak to śmierć brata przeżywam najbardziej. Ciro zginął w wypadku jak miałam osiem lat.
- Alexander zaprogramował we mnie kilka figur, nie ma tłumu, więc mogę wam zaprezentować. - zaproponowała Stella chcąc rozładować niezręczną atmosferę.
- Naprawdę? - Calian wyglądał na zainteresowanego. - Oczywiście, że chcemy zobaczyć.
Stella ukłoniła się i przypilnowała żeby Luna bezpiecznie stanęła przy bandzie. Blondynka jadąc tyłem oddaliła się o kilka metrów. Wyglądała jakby chciała się zatrzymać, ale jechała zbyt szybko i miała się przewrócić, ona jednak chętnie odchyliła się do tyłu robiąc gwiazdę…
Luna doskonale znała ten ruch.

☆☆☆

Jeździli przez godzinę, potem wracając na statek zahaczyli o automat z napojami, w którym kupili sobie gorącą czekoladę.
Wieczór minął spokojnie, Alexander Luna poszli się wcześniej zahibernować. Calian długo rozmawiał z Stellą. Dziewczyna pomogła mu się zahibernować, a sama spędziła resztę nocy na ładowaniu się w kokpicie i pilnowaniu lotu.
Rano po śniadaniu musieli zacząć przygotowania. Luna i Stella zamknęły się w łazience, a chłopcy w laboratorium połączonym z warsztatem.
Calian oniemiały przyglądał się eleganckiemu strojowi. Zapinał właśnie guziki sztywnej, czarnej koszuli. Na jej kołnierzu złotą nicią był wyszyty napis: do gwiazd i księżyców. Na każdym rękawie widniało po sześć znaków zodiaku. Alexander wyjaśnił mu, że ich kolejność idzie od dołu lewego, do dołu prawego rękawa. Nicoli wyglądał na znudzonego, jakby naprawdę nie chciał brać w tym udziału.
- To na pewno zestaw dla nas? - zapytał Calian wyciągając z opakowania sztywną, czarną spódnicę.
- Tak. W kulturze podróży niewiele osób nosi spódnicę, więc jest to podkreślenie ważności chwili. - wyjaśnił lekceważącym tonem brunet rozpinając zamek swojej spódnicy, żeby móc ja włożyć. - I spodni nie uszyjesz na planie koła.
Calian zwrócił uwagę, że ubranie rzeczywiście było zrobione z okrągłego kawałka materiału. Położył spódnicę na podłodze, złote hafty na krańcach tworzyły coś w stylu zegara bez wskazówek i znakami zodiaku zamiast cyfr.
- To symboliczna mapa zamkniętego kosmosu. Luna ci to lepiej wyjaśni. - dodał Alex. - Dawaj, ubieraj się, a nie siedzisz w samych gaciach.
Ziemianin lekko zmieszany założył spódnicę:
- "Zamknięty kosmos"? Co to znaczy? - zapytał stojąc obok chłopaka, który wyciągał kolejne części garderoby z papierowych opakowań.
- Dwanaście galaktyk to jest cały obszar wszechświata jaki póki co udało się odkryć, ale to tylko niewielki obszar, taka jakby bańka. Dosłownie jesteśmy otoczeni barierą, która podobno ma zniknąć jeśli wszystkie planety będą żyły w jednym rytmie. Badania pokazują, że w każdym kolejnym cyklu planety się upodabniają, więc może za jakiś czas bariera zniknie. - wyjaśnił Alex chowając włosy pod białym czepkiem. - W tym stroju musisz mieć zakryte włosy. Ktoś sobie kiedyś ubzdurał, że to symbol równości. - sięgnął po czarny turban i owinął go sobie tak, żeby zakrył czepek. - Według starych wierzeń te stroje powstały po to żeby pokazać, że wszyscy jesteśmy jednością. - ostatnie słowa wypowiedział z jeszcze wyraźniejszym lekceważeniem. - To wszystko oczywiście jest bzdurą, ale nie mów tego, ani Lunie ani innemu władcy.
- Dlaczego uważasz, że to nie jest ważne? - zainteresował się Calian, ściągając szarą czapkę z głowy żeby zastąpić ją czepkiem i turbanem.
- Ludzie za bardzo koncentrują się na jakiś bezpodstawnych domysłach zamiast na nauce. - westchnął brunet. - Ale dla Luny i wszystkich innych polityków te wszystkie tradycje są ważne, dlatego my musimy udawać, że dla nas też.
- To nie ma sensu. - zauważył Ziemianin.
- Ma. Politycy muszą nam pomóc, ale sami z siebie się nie ruszą. Będą mieli nas gdzieś, dlatego trzeba ich przekonać do zmiany zdania.

TheiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz