Rozdział 11

6 3 0
                                    

Estelle pierwszy raz od dłuższego czasu czuła się wypoczęta. Szybko wdrapała się po schodach do mieszkania Cyrusa.
- Dzień dobry. - przywitała się o mało nie wpadając na pana Elio, który jak zwykle przed pracą szukał swojej służbowej czapki.
Dwudziesty pierwszy Dinosaurus był słoneczny i ciepły. 
- Dzień dobry Estelle. - przywitała się pani Eclipse pakując ostatnie rzeczy do torby.
Państwo White wymienili z nią tylko kilka krótkich zdań, potem już musieli wyjść. Brunetka nalała sobie wody do szklanki i uświadomiła sobie, że z pokoju przyjaciela dobiegały dźwięki skrzypiec.
To nie było nic dziwnego, Cyrus często słuchał tego typu muzyki.
Poszła do jego pokoju, otworzyła drzwi.
Szklanka wciąż w połowie wypełniona wodą z głośnym brzękiem stłukła się przy zetknięciu z podłogą.
Cyrus siedział na łóżku ubrany i całkowicie ogarnięty, gotowy do wyjścia z domu.
Siedział i grał na skrzypcach, przez chwilę nawet jej nie zauważył. 
Stała w progu i po prostu na niego patrzyła. 
Poczuła łzy cisnące jej się do oczu. Nie. Obiecała, że zapłacze dopiero na pogrzebie. Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się: 
- Cześć krasnalu. 
- Cześć wielkoludzie. - chłopak odłożył instrument do pokrowca, wstał i podszedł do niej uważając na stłuczoną szklankę.
- Cyrus… - zaczęła nienawidząc tego jak piskliwy był jej głos. 
- Przykro mi Estelle. - spojrzał jej prosto w oczy. Objął ją czule.
- Jak chciałbyś spędzić ten dzień? - zapytała nie wiedząc co lepszego mogłaby zrobić. - Wszyscy pewnie są w szkole, ale mogę zadzwonić, może odbiorą.
- Zadzwoń do Nathana… ale nikomu innemu nie zawracaj głowy, ok? Chodźmy do parku i na lodowisko.- poprosił. 
- Cyrus, ty… umierasz, a dalej nie chcesz zawracać nikomu głowy? - spojrzała na niego zmartwiona.
- Nie chcę ich ranić.
- Myślisz, że nie zrani ich to, że nie zdążą się z tobą pożegnać?
- Myślę, że to będzie bolało mniej niż jakbym umarł na ich oczach.

 ☆☆☆

W każdej szkole na Thei prywatne urządzenia elektroniczne były zabronione. Za złamanie zakazu groziła surowa kara. Każdy uczeń przekraczając próg placówki musiał oddać swój holo zegarek (telefony odeszły do lamusa) na specjalny wieszak.
Dlatego teoretycznie Nathan nie miał szansy odebrać połączenia od Estelle, ani nawet odczytać spamu wiadomości. 
 Nastolatka jednak wiedziała, że jej przyjaciel uwielbiał oszukiwać system w każdy możliwy sposób, więc już kilka lat wcześniej opracował urządzenie działające dokładnie tak jak holo zegarek, ale niewykrywalne dla czujników. 
Mimo to nawet nie odczytał.
Szła z Cyrusem przez park. Była to dłuższa droga na lodowisko, jednak kochali nią chodzić. Jako dzieci często się tu bawili. Na dodatek właśnie tu się poznali.
Estelle jak przez mgłę pamiętała tamten dzień.
Cyrus szedł grając na skrzypcach.
Nieliczni ludzie, których mijali patrzyli się jak wariaci.
Nastolatkowie ich ignorowali. Cyrus czerpał radość z gry, wiec ten jeden ostatni raz nie zwracał uwagi na wścibskie spojrzenia. 

☆☆☆

Estelle jako czlonkini klubu łyżwiarskiego miała swoją szafkę, w której trzymała łyżwy i zostawiała buty.
Cyrus też kiedyś miał taką szafkę, ale od kiedy nie mógł trenować zajął ją ktoś inny. 
Nie miał już swoich łyżew, więc je wypożyczył. Nie nosił butów, więc nie musiał płacić za szafkę.
Kasjerka była zdziwiona, że dwójka nastolatków przyszła na lodowisko o tej porze, ale bez marudzenia sprzedała im wejściówki. 
Lodowisko było ogromne. Biała tafla lśniła nieskazitelnie, nie było na niej ani jednej rysy.

☆☆☆

Jeździli przez wiele godzin, Cyrus długo jeździł i grał równocześnie. Zupełnie jak na jej obrazie. Jeździli też razem, ścigając się i tworząc wspólną choreografię. 
Była już trzynasta, Nathan kończył lekcje za dwadzieścia minut. Potem wprawdzie miał zajęcia dodatkowe, ale odbywały się one poza szkołą, więc istniała spora szansa, że odbierze wiadomości. 
Cyrus kręcił się w kółko trzymając Estelle w tali, tak że jej nogi unosiły się w powietrzu.
Od dziecka oboje to uwielbiali. W pewnym momencie chłopak puścił dziewczynę tak, że o mało się nie przewróciła. 
Spojrzała na niego zaniepokojona. Był spocony, wyglądał na zmęczonego. 
- Cyrus? - zapytała przestraszona.
- Chyba starczy tych łyżew. - powiedział z uśmiechem. - Chciałbym jeszcze iść nad rzekę.
Estelle wzięła go pod ramię i pokiwała głową. 
Dojechali do wyjścia. 
Brunetka kilkoma szybkimi ruchami zdjęła łyżwy i wrzuciła je do szafki nawet nie myśląc o założeniu butów. 
Cyrus usiadł na ławce stojącej pośrodku pomieszczenia. Nie rozwiązał łyżew, tylko się położył. Był wyczerpany.
Przyjaciółka od razu podbiegła do niego i usiadła na podłodze. 
- Cyrus nie… jeszcze nie teraz. - położyła dłonie po obu stronach jego twarzy. - Nathan niedługo skończy lekcje, poczekaj jeszcze trochę, dobra? - teraz nie była w stanie już powstrzymać łez. 
Kasjerka chwilę wcześniej wyszła na zaplecze, Estelle powinna zrobić to samo. W końcu kiedy nadejdzie chwila śmierci, Cyrus powinien być sam.
- Estelle… - chłopak otarł jej łzy z twarzy, na jego dłoń pokryła niewielka pieniąca się kałuża. 
- Aelia kazała ci przekazać, że bardzo cie kocha. - powiedziała brunetka patrząc przyjacielowi w oczy.
- Ja ją też, ale nie mów jej tego, dobra? Najlepiej żeby o mnie zapomniała. Wszyscy zapomnijcie. - poprosił. 
W pomieszczeniu rozległy się kroki. Ich dźwięk był niezwykły. Mroził krew w żyłach, brzmiał jakby ktoś spacerował po jaskini, a echo niosło jego odgłosy po całym kamiennym pomieszczeniu.
Młoda dziewczyna miała skórę bladą jak śnieg, sine usta i szare oczy. Miała na sobie luźny, szary kombinezon z długim rękawem i kapturem zarzuconym na głowę, tak żeby przykryć łysinę: 
- Według ludzkich zwyczajów powinnaś odejść. - nieznajoma zwróciła uwagę nastolatce. Przez wieki nosiła różne imiona, zazwyczaj nazywano ją Morią, ale od trzynastu lat w Zamkniętym kosmosie mówiono na nią Luna. Niewielu miało odwagę wymówić jej prawdziwe imię, które brzmiało prosto: Śmierć. 
Zgodnie z tradycją Estelle powinna wyjść, żeby Śmierć przez przypadek nie zabrała też jej, ale brunetka dzielnie trwała przy przyjacielu.  
- Sama odejdź. - warknęła nastolatka przez łzy. 
- Nie musisz odchodzić jeśli nie chcesz, ale moja prawdziwa natura to nie jest przyjemnym widokiem dla śmiertelników. - Luna miała miły, chłodny głos. - Nie zabiorę cię z nim.
- Dlaczego? Zlituj się, nie każ mi żyć bez niego!
- Jego czas już nadszedł. Twój przyjdzie dopiero za rok. - oznajmiła kobieta.
- Co? - nie rozumiała nastolatka.
- Pieniste łzy to pierwszy objaw Lunaris annus. 
Serce Estelle biło jak szalone, lodowate szpony strachu drapały jej plecy. Wstała gwałtownie i odsunęła się.
Luna złapała Cyrusa za rękę, zmieniła się w kościotrupa ubranego w szary, zniszczony koc: 
- Cyrusie White, Wszechświat czeka, odejdź w pokoju.
Estelle nie wiedziała co było dalej, bo wybiegła z pomieszczenia. 
Łzy pieniły się i przesłaniały jej widok.
Biegła prosto przed siebie nie patrząc na nikogo.

☆☆☆

Nathan był geniuszem. Wiedział to zarówno on jak i każdy z jego otoczenia. Dalej jednak nie był w stanie skonstruować sprzętu, który nie wymagałby ładownia. Tak więc zarówno jego holo zegarek jak i holo dlugopis się rozładowały.
Chłopak jedynie westchnął ciężko, wrzucił sprzęty do plecaka, który zarzucił sobie na jedno ramię.
Ruszył w stronę Centrum Nauki Młodych Geniuszy, nieświadomy tragedii, która wydarzyła się kilkanaście minut wcześniej. 

☆☆☆

Sama nie wiedziała kiedy dotarła nad rzekę, ale w końcu zrozpaczona upadła na trawę.
To miejsce również kojarzyło jej się z Cyrusem. 
Znajdowało się niedaleko parku. Nad rzeką ciągnął się most, po którym cały czas jeździły samochody, jednak był kilka metrów nad poziomem wody.
Poza tym zazwyczaj nie było tu żywej duszy.
Brzeg rzeki był miejscem oderwania od rzeczywistości.
Przychodzili tu bardzo często, jeśli chcieli spróbować czegoś zakazanego to właśnie tutaj. 
Nathan, Estelle i Cyrus. Każdy wiedział, że to trio było nierozłączne. Niektórzy nawet się śmiali, że we Wszechświecie niezniszczalna jest tylko Wieczna Planeta i przyjaźń tej trójki. 
Rok i dwa dni wcześniej nikt nie spodziewał się, że z Nathana, Estelle i Cyrusa zostanie tylko Nathan i Estelle. A za kolejny rok będzie już tylko Nathan.
Pienista łza spłynęła po policzku dziewczyny tonąć w morzu innych.

☆☆☆

Eclipse i Elio White spotkali się w wejściu na lodowisko.
Pół godziny wcześniej oboje dostali wiadomość, że ich syn został znaleziony martwy w centrum sportowym.
Pogotowie i policja byli już na miejscu, ale była to zwykła formalność. W końcu od razu stwierdzono, że chłopak zmarł na Lunaris annus. 
Zrozpaczone małżeństwo siedziało przy swoim martwym dziecku czekając na przyjazd pracowników z zakładu pogrzebowego. 

☆☆☆

Estelle miała wrócić późno, więc Nathan nawet do niej nie zajrzał. Po powrocie do domu podłączył rozładowany sprzęt, pobawił się trochę z Avim, a potem do późna w nocy pracował. 
W sieci znalazł informację o kolejnym objawie Lunaris annus. Jakieś dwie zakażone kobiety podobno płakały, a ich łzy się pieniły.
Do późna w nocy na przemian szukał sposobu na zabicie tego cholerstwa i budował Stellę.
Może kiedy w końcu ją włączy to robot pomoże mu w badaniach?

☆☆☆

Estelle leżała nad wodą przez wiele długich godzin. Nie zauważyła kiedy zrobiło się ciemno. Świat w pewien sposób stracił barwy, stał się mglisty i ponury. Zupełnie tak jakby wszystkie intensywne kolory stały się stare, sprane.
Usiadła kładąc brodą na kolanach. Wpatrywała się w gwiazdy na niebie. Wiedziała, że tam daleko w górze żyją miliardy ludzi, ale wśród nich nie było już Cyrusa, a niedługo nie będzie też jej…

TheiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz