Rozdział 14

7 3 0
                                    


Otworzył oczy. Pierwszą rzeczą, którą zobaczył był odsłonięty iluminator i gwieździste niebo.
Dopiero po chwili dotarło do niego jak zmęczony i spragniony się czuł. Najchętniej znowu by zasnął.
- Potrzebujesz wody? - zapytała Stella. Dopiero teraz uświadomił sobie, że siedziała obok niego.
- Co się stało i gdzie jest reszta? - chciał usiąść ale czując zawroty głowy zrezygnował z tego pomysłu.
- Straciłeś przytomność, Luna, Nathan i Lana są w innej części statku.
- A my gdzie jesteśmy?
- W pokoju medycznym. To pomieszczenie jest sterylne, a twoja odporność wynosi piętnaście procent. - poinformowała.
- To znaczy? - nie rozumiał chłopak.
- Masz niższą odporność niż pacjenci zakażeni wirusem HIV. Jakiekolwiek obce patogeny mogą cie zabić w kilka chwil.
- Lekka kraksa… - skomentował. - To co mam robić?
- Musisz poczekać kilka godzin aż odporność się odbuduje.
- Stella… ja jestem chory. - spojrzał jej w oczy. - Mam raka.
- Miałeś czwarte stadium nowotworu mózgu. Właśnie dlatego leki tak bardzo zniszczyły twoją odporność.
- Chwila… co to znaczy? - nie rozumiał.
- Odpowiednie leki zniszczyły guza. Jesteś zdrowy.
To było dziwne uczucie. Szok był pierwszy i przez dłuższą chwilę przyćmił radość, na którą chłopak po prostu nie miał siły.
- Ale przecież tego nie dało się wyleczyć. - zauważył.
- Na Ziemi owszem. Pamiętasz jak ci mówiłam, że w zdrowej galaktyce za każdym nowym wynalazkiem idzie od razu sposób na neutralizowanie skutków ubocznych? Tak jak na przykład chwilę po wynalezieniu plastiku powinny pojawić się plastik avicisi.
- Mówiłaś. - potwierdził.
- Promieniowanie w kosmosie jest wysoce rakotwórcze. Statki nowej generacji mają coraz osłony ultrafioletowe, jednak i tak wiele osób ma problem z nowotworami, a nie chce marnować dużo czasu na chemioterapię. Dlatego wymyślono leki, które przy pierwszym i drugim stadium rozwiązują problem w kilka minut. U ciebie sprawa wygląda inaczej, bo nowotwór o mało nie spowodował stanu agonalnego.
- Powiedziałaś, że mam piętnaście procent odporności.
- Teraz już szesnaście. - przerwała mu. - Przeciętna osoba ma siedemdziesiąt osiem.
- Ile będę musiał tu siedzieć?
Za oknem pojawiła się nieprzenikniona czerń, jedynie gdzieś daleko w tyle migotało światło. Ktoś włączył tryb prędkości większej od światła.
- Do momentu lądowania.

☆☆☆

Nathan nie był złym pilotem, a podróże w prędkości nadświetlnej trwały zdecydowanie krócej niż tradycyjne. Mimo to Luna wręcz nienawidziła momentu hamowania, kiedy każdy musiał mieć zapięte pasy żeby potężne szarpnięcie w przód nie sprawiło, że ktoś wpadnie na przykład na ścianę. Zawsze czuła się jakby jej żołądek robił fikołka.
Normalnie miejsce drugiego pilota zajmowała Stella, więc Aiko w spokoju miała chwilę żeby dojść do siebie. Tym razem robot siedziała w pokoju medycznym dotrzymując towarzystwa Calianowi, który o mało nie umarł na twardej posadzce archiwum.
Nathan pociągnął za hamulec, Aiko zamknęła oczy zaciskając dłonie na bokach konsoli.
Gwałtowne szarpnięcie spowodowało, że odchyliła się najpierw do przodu, a potem uderzyła głową w zagłówek.
Odetchnęła ciężko i spojrzała przez szybę kokpitu na piąty układ w galaktyce Panny. Trzy turkusowe planety krążyły wokół gwiazdy spokojnym rytmem.
Nathan skierował statek w stronę Amora. Według Lany tam właśnie miał mieszkać naukowiec, który przez wiele lat swojego życia interesował się Koziorożcem. Nazywał się Hoshi Angra.
Dla Luny przyjazd do Panny był w połowie jak powrót do domu. Jej ojciec pochodził z Persephone, stolicy piątego układu. Spędzała tam każde wakacje.
Spojrzała smutno na stolicę. Wspomnienia stamtąd były z jednej strony radosne, a z długiej smutne.
Turkus planet przypominał jej o Ciro.
Ostatnie wspólne wakacje pamiętała najlepiej. Zasadniczo nie było innej opcji, w końcu logiczne, że lepiej pamiętała to jak miała pięć lat niż na przykład trzy.
Ojciec nie pełnił żadnej funkcji jako członek rodziny królewskiej dlatego mógł sobie pozwolić na dwumiesięczny urlop ze swoją małą córeczką. Ciro przylatywał, ale zdecydowanie na krócej. Był dorastającym Aiko, który większość czasu poświęcał na przygotowywanie się do roli Hakana.
Mama… nie poświęcała córce zbyt wiele czasu, nawet jeśli ta chodziła za nią krok w krok po ogromnym pałacu, który nazywali domem.
Tym razem jednak przyjechała. Luna pamiętała kłótnię między bratem, a mamą. Nie wiedziała o co chodziło.
Po awanturze Ciro był wściekły. Pożegnał się tylko z nią i odleciał. Tato twierdził, że do domu.
Kilka dni później wrócili do Koziorożca. Luna nie rozumiała tego, przecież została jeszcze połowa wakacji.
Pamiętała swój szok kiedy jej ukochany brat leżał w trumnie. Nie była pewna, czy przed pogrzebem ktokolwiek powiedział jej o śmierci brata.
Kiedy zapytała co się stało usłyszała, że jej brat miał wypadek, bo nie przestrzegał zasad etykiety.
Dlatego dla Luny reguły były największą świętością.
- Luna. - usłyszała głos Nathana, który wyrwał ją z zamyślenia.  - wysiadamy.

TheiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz