rozdział XI - ,,zostałem tatą!"

604 15 3
                                    

Na początku kiedy otworzyłam oczy, nie wiedziałam gdzie jestem, ale przypominając sobie spontaniczny wyjazd wszystko już wiedziałam, a żeby nie marnować wakacji wstałam z łóżka i pierwsze co zrobiłam to zobaczenie jak wygląda widok z okna. Podeszłam niemrawo do drzwi balkonowych, a kiedy tylko odsłoniłam żaluzje ukazało się piękne niebieskie morze przy wschodzącym słońcu, widok nieziemski, godny zapamiętania, zdecydowanie to miejsce będzie przeze mnie częściej odwiedzane.

Ubrałam się w przewiewną spódnicę, do tego top, klapeczki i byłam gotowa na podbój Neapolu. Powinnam się umyć, ale to zrobię wieczorem.
Jako, że nie miałam hotelu z wyżywieniem to musiałam poczekać, aż otworzą się kawiarnie, a ja nie chciałam czekać, aż będzie otwarte, więc postanowiłam się przejść wzdłuż morza.

Wychodząc z hotelu nikogo nie było w pobliżu, takie wakacje można sobie tylko wymarzyć, zero ludzi, a co się z tym wiąże? Zero tłumów, przynajmniej o tej godzinie.

Chodząc wzdłuż morza dopadły mnie wyrzuty sumienia, związane z Isą, kocham ją nad życie, ale jak ona może żyć z taką świadomością? Bardzo chce jej przebaczyć, ale nie wiem czy będę umiała, ale w każdym razie i tak postanowiłam do niej zadzwonić.

-Isa? - zapytałam kiedy tylko odebrała.

-Nie - odpowiedział i męski głos. - Kim Pani jest? - w tym monecie zamarłam, stanęłam na środku plaży i poczułam lekki niepokój.

-Czy mogę prosić Isadore do telefonu? - zapytałam nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze pytanie. Usłyszałam tylko cichy pomruk i szelest w słuchawce.

-Nea? - zapytała zziajana.

-Co się stało, nic Ci nie jest?

-Tylko zarabiam pieniądze - zapadła cisza, nie mogłam uwierzyć, że ona teraz mówi o tym tak otwarcie. - Jesteś tam? Zarabiam na nasze wakacje - odpowiedziała dumne. Nawet nie chce myśleć co musiała zrobić tej nocy. Ona nie czuje do siebie obrzydzenia? Jak można się oddać za pieniądze.

-Na wakacjach to ja jestem, a ty najwidoczniej będziesz musiała polecieć sama, pa - rozłączyłam się. Nie będę już nigdy mogła z nią rozmawiać, więc usunęłam jej numer, a później opadłam na piasek i zaczęłam cicho łkać, jak można aż tak nie szanować swojego ciała, to powinien być twój dom, czyli najlepsze miejsce na ziemi, a nie przedmiot na którym mężczyźni mogą się wyżyć. Moje przemyślenia przerwał dźwięk przychodzącego połączenia, mogłam się tylko zastanawiać, kto dzwonił, ale wiedziałam jedno to ktoś z usa.

-Słucham? - zapytałam niemrawo, starając zamaskować się mój załamany głos.

-Nea! Zostałem tatą! - wykrzyczał do słuchawki mój brat.

-Phil to wspaniale! Jaka płeć? - zapytałam podnosząc się energicznie do siadu.

-Dziewczynka! - nastała cisza. Ja nie widziałam jaki temat ciągnąc jak i on, ale nie możemy tak żyć, w końcu to moja rodzina. - Kiedy wracasz? - zapytał.

-Nie wiem, chyba mi tutaj dobrze - odpowiedziałam ponownie przywierając plecami do ziemi, przypominając sobie o chwilach z Judem . - Nie myśle o rodzicach.

-Pracujesz?

-Nie.

-To skąd masz pieniądze?

-Spadek po rodzicach.

-Ile dostałaś?

-Dobra za dużo pytań, jak tam u Jade?

-Dalej rozpieszczona i nie miła - na jej wspomnienie cicho się zaśmiałam. - A u ciebie jak masz tam kawalera?  

-Mówisz jak mama - przewróciłam oczami.

-Uu jaki on jest?

-Kochany, miły i przystojny - odpowiedziałam rozmarzając się.

-No to dobrze, a jak wygląda?

-Wejdź w przeglądarkę i wpisz Jude Bellingham - odpowiedziałam dumnie, ale po chwili ciszy zaczęłam się niepokoić. - Phil?

-Pierdolisz, że jesteś z Bellinghamem.

-Nie, ale nie mów nikomu, okej?

-Gratulacje siostra - i znowu zapadła to cholerna cisza, musiałam ją przerwać.

-Nie jesteś na mnie zły?

-Nie, mogłaś tak zareagować na śmierć rodziców i nikt Cię tutaj nie trzymał to twoja decyzja, ale najważniejsze, że jesteś szczęśliwa - nic mu nie odpowiedziałam, ale uśmiechnęłam się do siebie, z czasem zaczęłam doceniać, że mam brata, który jest czasem nad wyraz opiekuńczy. - A i mam jeszcze jedną sprawę do Ciebie - powiedział, na co zaczęłam się stresować, bo co on mógł oczekiwać od mojej osoby?

-No dawaj.

-Razem z Juliet chcemy abyś została chrzestna naszej malutkiej Naomi - odpowiedział dumnie.

-Po pierwsze zajebiste imię, a po drugie musiałabym przylecieć do usa.

-No tak o to chodzi, możesz oczywiście zabrać osobę towarzyszącą jeśli chcesz, tylko daj znać, mamy jeszcze czas, ale wiesz jak jest i tak zadzwonię jeszcze, trzymaj się siostra.

-Wy też i pozdrów Juliet i Naomi, pa - i zakończyłam rozmowę, uśmiechałam się do siebie jak głupia. Brat do którego przez większość życia nie miałam szacunku, chce bym została chrzestną jego dziecka, to jest niesamowite.

***

Gdy siedziałam już w jednej z przybrzeżnych kawiarni zajadając się rogalikiem cornetto i popijając espresso, wyobraziłam sobie jakby było wspaniale być tutaj z Judem, no ale niestety on w pogoni za marzeniami nie mógł ze mną tutaj być, ale zastanawiało mnie jedno, jak nasza relacja będzie wyglądała jeśli wyjedzie do Madrytu? Nie chciałabym rzucać swojego życia wszystkiego i przenosić się razem z nim, a poza tym to miasto mi się nie podoba, jest bardzo ładne, ale nie w moim stylu, za to Neapol to raj na ziemi. Piękne morze, przepyszne jedzenie i przystojni mężczyźni. Ciekawe czy funkcjonuje tu mafia, jak we wszystkich filmach, ale żeby wyrwać się z zamyśleń, zadzwoniłam do mojego chłopaka, by jeszcze nie zapomniał, że ma dziewczynę.

-Słucham? - zapytał zaspanym głosem.

-Jeszcze śpisz? - zapytałam podśmiechując się z niego.

-A ty już nie śpisz - odpowiedział. - Jak we Włoszech?

-No jest piękna pogoda, a właśnie jem śniadanko - powiedziałam wgryzając się w rogalika.

-Smacznego Neusia.

-Dziękuję, ale muszę Ci o czymś powiedzieć.

-Tak?

-Dzwonił do mnie Phil, mój brat, i urodziła mu się córeczka i chce żebym została jej chrzestną - na samą myśl robi mi się ciepło na sercu.

-No to super, a kiedy to będzie?

-Jeszcze nie widzą, powiedział, że będzie dzwonił, a no i mogę wsiąść osobę towarzyszącą, więc jeśli mecze Ci pozwolą i będziesz chciał to zabiorę Cię w moje rodzinne strony, co ty na to?

-Mi odpowiada.

Porozmawiałam jeszcze chwilkę z Judem, ale kiedy on musiał już wyjeżdżać na lotnisko życzyłam mu dobrej podróży i miłego pobytu.

A skoro wszystkie sprawy przyziemne zrobiłam to teraz idziemy zwiedzać!

what will happen to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz