rozdział XIV - ,,wiesz że alkoholem tego nie naprawisz?"

482 10 0
                                    



Od bolesnego rozstania minął miesiąc, a ja kompletnie się załamałam, moje życie nie miało sensu, byłam nikim bez niego. Byłam tylko człowiekiem, który leży całe dnie w piżamie i rozpacza. Nie rozmawiałam z nikim od rozmowy z Aurelieniem, widziałam jak dzwoni do mnie Phil, ale nie miałam siły by z nim rozmawiać, ciągły płacz sprawił, że stałam się bezsilna, a stałe jedzenie śmieciowego jedzenia sprawiło, że przybrałam na wadze. Nie chciałam takiego życia, chce żyć normalnie, cieszyć się z małych rzeczy, a użalanie się nad sobą tylko mi to uniemożliwia.

Ale dzisiaj jest dzień w którym powiem stop użalaniu się, rozpoczynam nowy rozdział, bez facetów. Pierwsze co zrobiłam po wstaniu z łóżka to wskoczyłam pod zimny prysznic, muszę się trochę obudzić, nie interesowało mnie, że była 2 w nocy to nie było teraz ważne. Teraz liczył się dla mnie mój komfort, ale zastanawia mnie ile bym jeszcze żyła w tej bańce zwanej związkiem, ciekawe jak by się potoczyło moje życie kiedy bym się zgodziła na przeprowadzkę, ale teraz to nie powinno mnie martwić. Po prysznicu zadzwoniłam do Phila, by dowiedzieć się w jakiej sprawie do mnie dzwonił już 2 tygodnie.

-Słucham? - zapytał brat kiedy tylko odebrał. - O Boże Nea, myślałem, że coś się stało jak nie odbierałaś.

-Nie, wszystko okej - powiedziałam zatrzymując swoje łzy.

-To okej, bo chrzest będzie za dwa miesiące 26 będziesz?

-Tak, będę - odpowiedziałam sprzątając pudełka po pizzy.

-No to super, a i miejsce dla twojego kochasia też jest - zamarłam. Nie powiedziałam mu prawdy o Judzie, że nie jesteśmy razem, ale wiedziałam, że będę musiała. - Nea, jesteś?

-Tak, tak, Juda nie będzie, na sto procent - powiedziałam stopniowo ściszając głos. Na samo wspomnienie o nic gardło mi się zacisnęło.

-O Boże Nea, bardzo mi przykro - powiedział z współczuciem.

-Nie, jest dobrze, mogłeś nie wiedzieć - powiedziałam czując jak łzy  z powrotem napływają mi do oczy. - Muszę kończyć, pa - powiedziałam i się rozłączyłam. Osunęłam się na podłogę, podsunęłam kolana pod brodę i zaczęłam cicho łkać. Wiedziałam tylko jedno, dzisiaj się upiję, bo na trzeźwo tego nie zniosę.

***

Była chyba czwarta nad ranem, a ja dalej siedziałam w klubie i chciałam zapomnieć o wszystkim, mam na myśli Juda, męczy mnie jego temat, muszę się komuś wygadać.

-Nie idziesz do domu? - zapytał dosiadający się do mnie Marcus.

-Nie - odpowiedziałam krótko, ślepo zapatrzona w mojego drinka.

-Wszystko okej?

-Nic nie jest okej - powiedziałam spoglądając na niego, a na policzku poleciała mi pojedyncza łza, którą on zmazał palcem. - Jude ze mną zerwał - spojrzałam mu głęboko w oczy. Jego brązowe tęczówki bardzo różniły się od Juda przez co mogłam na niego patrzeć.

-Co za chuj - powiedział. - Chodź się przytul -wyciągnął ręce w moim kierunku, a ja od razu przyległam do jego ciała. - Musi być Ci ciężko - powiedział głaszcząc moje włosy z czasem przejeżdżając po moim kręgosłupie, powiem szczerze, że czasiem przybierał mnie o ciarki, ale te przyjemne. - Wiesz że alkoholem tego nie naprawisz? - zapytał, a ja tylko potakiwałam ruchem głowy. - Chodź zawiozę Cię do domu.

-Nie ja sama dam radę - powiedziałam odrywając się od jego ciała, wstając z krzesełka robiąc przy tym mnóstwo hałasu.

-Chodź - powiedział wstając i biorąc mnie pod rękę.

-Halo to nie zapłacone - krzyknął barman.

-Na mój rachunek - odpowiedział chłopak i razem udaliśmy się w stronę wyjścia.

Siedząc już w samochodzie Marcusa, patrzyłam się tylko w jeden punkt za szybą. Ja wiem że alkohol to nie rozwiązanie, ale nie umiem sobie inaczej poradzić.

-Nea, wszystko będzie dobrze - powiedział chłopak kładnąc swoją rękę na moim kolanie i delikatnie je pocierał, wbił również we mnie swój wzrok, a ja zwróciłam się głową do niego.

-Już nic nie będzie dobrze - powiedziałam dając upust moim łzom. - Ja go kochałam, a potraktował mnie jak zabawkę - z powrotem zwróciłam głowę w stronę okna. Słyszałam jak odpala silnik, ale musiałam się wyżalić. - Obiecał, że nigdy nie pozwoli żebym cierpiała - zrobiłam przerwę i poczułam jak wypala we mnie dziurę. - Był przy mnie w moich najgorszych okresach - lekko uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Myślisz, że nic dla niego nie znaczyłam? - zapytałam spoglądając na niego.

-Myślę, że coś na pewno, nie jestem w stanie uzasadnić jego zachowania, wyglądał na szczęśliwego kiedy o tobie opowiadał - powiedział zapatrzony w drogę, cały czas trzymając rękę na moim kolanie.

Później już jechaliśmy w ciszy, nie chciałam już nic nie mówiłam. Nie chciałam zaczynać tematu, a on wpędzać mnie w zakłopotanie, jednak po 10 minutach byliśmy na miejscu.

-Już jesteśmy - powiedział chłopak spoglądając na mnie i czule się uśmiechając.

-Miałam o tobie złe zdanie Marcus - powiedziałam lekko się uśmiechając. - Dziękuję za podwózkę - powiedziałam, nachylając się by złożyć mu pocałunek na policzku i wyszłam. Zobaczyłam jak trzyma się za policzek i uśmiecha się wpatrzony w miejsce tam gdzie siedziałam, uśmiechnęłam się lekko i zniknęłam w klatce.

Kiedy weszłam do swojego mieszkania, od razu skierowałam się do sypialni, padając na twarz, nie pamietam kiedy zasnęłam.

-----------
najmocniej was przepraszam ze wczoraj nie bylo rozdzialu ale nie wiedzialam co napisac a i tak nie uważam ze ten jest swietny
do następnego🫶🏿

what will happen to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz