rozdział XIX - ,,czyli to koniec?"

438 11 15
                                    

Kiedy byłam u Marcusa to totalnie straciłam poczucie czasu i tak z wczesnego popołudnia zrobił się późny wieczór, więc wypadałoby wrócić do mieszkania.

-Dobra to ja się zbieram - powiedziałam podnosząc się z kanapy, na której w dalszym ciągu siedział chłopak.

-Już? - zapytał zdziwionym głosem.

-Jest już 20 - wskazałam na zegar, który znajdował się w kuchni. Założyłam kaptur na głowę i poprawiłam opadające mi włosy na twarz. - To papa - powiedziałam nachylając się i obejmując czuje chłopaka, na pożegnanie i skierowałam się ku wyjściu.

Mieszkałam stosunkowo niedaleko od Marcusa, ale zawsze jeździłam tutaj samochodem, no niestety do dzisiaj, bo gdybym nie wypiła to bym przyjechała, ale należy zachować zdrowy rozsądek.

Po około 10 minutach znów ściągałam buty przy odgłosach dochodzących z salonu. Kiedy już skończyłam swoją czynność to właśnie tam się udałam. Chciałam się przywitać z chłopakiem, ale ewidentnie traktował mnie jak powietrze.

-Coś nie tak? - zapytałam, kiedy po raz kolejny nie odwzajemnił mojego pocałunku.

-Idź do Marcusa - powiedział beznamiętnie patrząc ślepo w ekran.

-Serio? - zapytałam z pretensjami. - Porażka - powiedziałam po czym energicznie wstałam i udałam się do sypialni.

-Co jest porażką? - zapytał chłopak. Chciałam odpowiedzieć ,,ten związek", ale wiedziałam, że to już totalnie zniszczy tą relację, wiec postanowiłam ugryźć się w język. Podeszłam do swojego biurka i włączyłam komputer oraz zaplanowałam sobie kolejny wyjazd do Francji, a konkretniej do Paryża. Miałam nadzieję, że miasto miłości w pewnym stopniu mnie zmieni. Po zarezerwowaniu hotelu i biletów, byłam cała w skowronkach, chciałam śpiewać i tańczyć, ale się powstrzymałam. Wyszłam z pokoju, wesoło podskakując, udając się do kuchni, ponieważ po pierwsze byłam głodna, a po drugie byłam głodna, nie ma innego powodu niż mój głód.

Przygotowałam pyszny makaron z serem, a do tego dodałam mrożoną herbatkę, no po prostu kolacja marzenie, oczywiście zrobiłam też porcje dla Juda, żeby nie było.

-Jude - powiedziałam by zwrócił na mnie jakąkolwiek uwagę. - Twoja porcja jest na patelni, jeszcze ciepła - rzuciłam i przeszłam do salonu później siadając na kanapie. Chłopak jedynie cicho przytaknął, a ja zabrałam się za jedzenie swojej porcji.
Razem oglądaliśmy bezsensowny program, strasznie mnie nudził, więc kiedy skończyłam jeść wstałam z kanapy i przeszłam do kuchni. Umyłam talerz i lekko ogarnęłam to pomieszczenie. Później stwierdziłam, że dalsze siedzenie w tym pomieszczeniu z Judem nie ma sensu. W ogóle się do mnie nie odzywa, a jeśli ja nie zaingeruje to on tym bardziej tego nie zrobi, więc usiadłam obok niego i spojrzałam w oczy.

-Jude - powiedziałam, ale chłopak w dalszym ciągu patrzył ślepo w ekran. - Jesteś na mnie zły? - zapytałam.

-Jestem - odpowiedział krótko.

-O to że przyjaźnie się z Marcusem? - zapytałam, bo wolałam się upewnić, ale kiedy chłopak skinął głową to już wiedziałam, że za chwilę wybuchnę. -Serio? Chyba sobie żartujesz.

-Nie - powiedział w końcu na mnie spoglądając.

-Zachowujesz się tak, jakbyś nigdy nie przyjaźnił się z dziewczyną, mam siedzieć zamknięta w tym domu jak w klatce! - wykrzyczałam na niego, a on jedynie na mnie patrzył. - Może faktycznie ten związek to porażka i nie jesteśmy sobie pisani - stwierdziłam, opadając na oparcie kanapy.

-Co ty wygadujesz - podniósł się Jude i spojrzał na mnie błagalnym głosem.

-Prawdę, chyba teraz przejrzałam na oczy i widzę, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni, a teraz możesz już iść.

-Czyli to koniec? - zapytał podłamanym głosem.

-Sam do tego doprowadziłeś - wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi, otwierając je gestem dłoni zachęciłam chłopaka by przez nie wyszedł.
Kiedy wychodził zobaczyłam w jego oczach ból i rozczarowanie, ale teraz już było za późno. Wiedziałam, że bede później tego żałować...

what will happen to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz