epilog

697 10 1
                                    

2029. rok.

Kiedy myłam ręce to z pokoju obok, dobiegały niezindyfikolwane dźwięki. Coś po między serią przekleństw i głosem małego dziecka. Wytarłam szybko dłonie o biały ręczniczek i bezzastanowienia udałam się do pomieszczenia.

Gdy tylko przekroczyłam próg dostrzegłam małą istotę, leżącą na przewijaku i Juda, który opiera się o boki przedmiotu spoglądając na nią bezsilnie. W ręce trzymał coś białego co zapewne było ubrankiem dla Zoe.

-Nie możesz założyć? - zapytałam podchodząc do dwójki. Spojrzałam przelotnie na chłopaka, a całą swoją uwagę skupiłam na nagim bobasku. - Biedna Zoe, masz już branie u starszych facetów - powiedziałam do niej szeroko się uśmiechając. - A ty sio - spojrzałam na Juda, który był zdesperowany. - Nie będziesz biednej dziewczynki podglądał - dodałam śmiejąc się pod nosem. Chłopak jedyne co zrobił to pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł szczerze zadowolony, że został zwolniony z tej czynności. - No to Zoe zostałyśmy same - wróciłam wzrokiem do dziewczynki, która ocierała o siebie swoje dwie malutkie nóżki, uśmiechając się do mnie. Zawsze rozczulałam się na widok tej małej osóbki. Jest moją ostoją w której zawsze jestem spokojna.
Kiedy przystąpiłam już do zakładania pieluszki zauważyłam, że chłopak zabrał ze sobą ubranko Zoe - Kochanie! - krzyknęłam za chłopakiem przez co chwilę później się zjawił.

-Słucham Panią Bellingham - powiedział dumnie opierając się o framugę drzwi.

-Oddaj ubranko - wyciągnęłam otwartą dłoń przed siebie i czekałam, aż łaskawie mi odda.

-Jakie ubranko? - zapytał marszcząc czoło i patrząc na mnie zdezorientowany. - Aa, tak - spoglądnął na swoją rękę, w której trzymał daną rzecz. Już miałam ją w ręce, ale chłopak niespodziewanie z powrotem przyciągnął ją do siebie. - Oddam jak dasz coś w zamian.

-Czyli? - zapytałam już lekko zniesmaczona, w końcu nasze dziecko leżało na przewijaku.
Jude jedyne co zrobił to wskazał palcem na moje i swoje usta, wiedziałam o co mu chodzi, więc nie chcąc dłużej się w to bawić, więc po prostu go pocałowałam.

-Wszystko okej? - zapytał kiedy już miałam w ręce rzecz, w którą miałam ubrać Zoe.

-Nie, ponieważ jedziemy na obiad do twoich rodziców za 10 minut, a ty dalej chodzisz w bieliźnie - stwierdziłam ubierając małą w białą sukienkę, a do tego dałam rajstopki w tym samym kolorze, ale miały wyhaftowane małe stokrotki.

-Japierdole - przybił sobie piątkę z czołem i uciekł w głąb domu.

-Nie przeklinaj! - krzyknęłam za chłopakiem. Ja jak i Zoe byłyśmy już gotowe. Na sobie miałam białą lnianą koszulę z zwykłymi czarnymi jensami.
Nie chciałam czekać na chłopaka, więc włożyłam bobasa do nosidełka i zmierzałam w stronę przedpokoju. Odłożyłam na podłogę jak i sama na nią opadłam, wzięłam jedne z wielu, butów mojej córeczki i założyłam jej je. Te mikrusie rzeczy zawsze mnie rozczulały, nie mam pojęcia dlaczego.
Kiedy sama już byłam gotowa zgarnęłam klucze do samochodu i jedzenie dla małej.

-Ja idę do samochodu, a ty masz jeszcze 5 minut, bo inaczej jadę bez Ciebie! - krzyknęłam z przedpokoju wychodząc z domu. - A i nie zapomnij zamknąć drzwi! - dodałam właśnie wykonując czynność i udając się w stronę garażu.
Gdy już opadłam na fotel, wcześniej zapinając małą w foteliku, uśmiechnęłam się do siebie, bo wygrałam życie. Mam wspaniałego męża, teściów i córeczkę, nie licząc oczywiście rzeczy materialnych, bo to nie ma znaczenia. Doceniłam takie rzeczy jak rodzina, kiedy po pierwsze, sama straciłam rodziców i zyskałam nowych oraz kiedy nie musiałam się martwić o pieniądze.

-Już jestem - powiedział Jude wchodząc do samochodu. Musiał być to na prawdę dziwny widok, kiedy ja siedziałam z bananem na twarzy. - Halo, Pani Bellingham - powtórzył machając mi ręką przed twarzą i wtedy się ocknęłam.

-Tak? - zapytałam, niewinnie udając jakbym cały czas była w świecie żywych.

-O czym tak myślałaś? - dopytał, na co uśmiechnęłam się lekko.

-Nad tym jaka jestem szczęśliwa, że was mam - odpowiedziałam nachylając się, do przedniej części samochodu, by skraść jego pocałunek.

-Słodka jesteś - stwierdził unosząc kącik ust w górę. - Kocham Cię - powiedział.

-Ja Ciebie też - ponownie go pocałowałam. - Ale jedźmy już, rodzice nie będą czekać - Jude tylko skinął głową i odpalił silnik, a ja spojrzałam na naszą córeczkę, która zasnęła, była idealna, jak jej tatuś...

------------
hej, to wszystko się skończyło, myśle ze w dobry sposob. jesli macie propozycje o kim napisac kolejna ksiazka to jestem otwarta. buzi👩🏿‍❤️‍💋‍👨🏿  

what will happen to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz