rozdział VIII - ,,będę tęsknił"

605 17 1
                                    

Wczorajszy wieczór był czymś niesamowitym, ale co piękne szybko się kończy, musiałam w trybie natychmiastowym wyjechać do Katalonii, ponieważ moja kochana przyjaciółka, w końcu przekonała się jak to jest jak ci ktoś łamie serce, nie żebym jej tego życzyła, broń Boże, ale mam nadzieję, że zmieni swoje nastawienie co do związków. Natomiast Jude, jest przekochany, jest moim darmowym kaloryferem. Nigdy tak szybko nie zasnęłam po tak leniwym dniu, a kiedy on leżał obok mnie to czułam się jak w niebie. Ciepło które od niego emitowało, dawało mi poczucie nostalgii, no ale około 1 w nocy, Jude jak i ja musiliśmy przerwać nasz pobyt u Morfeusza, bo Isa dzwoniła już wiecie w jakiej sprawie, więc ja nie przedłużając zabukowałam bilet na dzisiejsze popołudnie i polecę.

-Jude, ja będę już leciała! - krzyknęłam z przedpokoju kiedy sprawdzałam czy na pewno mam wszystkie dokumenty.

-I co nie pożegnasz się? - zapytał obejmując mnie czule. - Będę tęschnił - powiedział twarzą wlepioną do mojej szyji.

-Ja też Jude, ale to tylko kilka dni - powiedziałam, ujmując jego twarz w dłonie.

-No ja myślę, bo inaczej sam tam pojadę po Ciebie - na co się zachichotałam i skradłam mu pocałunek. - A i ja też jadę do Hiszpanii - odpowiedział, na co wytrzeszczyłam oczy.

-Pierdolisz kiedy? - zapytałam, nie kryjąc swojego zdziwienia.

-Za dwa dni, do Madrytu, do klubu - i w tedy wszystko zrozumiałam.

-Tylko nie znajdź sobie nowej dziewczyny - powiedziałam grożąc mu palcem, na co się zaśmiał.

-Po co mi nowa, takiej jak ty już nigdzie nie znajdę - na takie słowa zawsze się rumienię, może przyzwyczaję się do komplementów.

-Dobra, już serio muszę jechać - powiedziałam jeszcze mocnej go obejmując. - Dzwoń codziennie i pamiętaj, że jesteś wielki - i cmoknęłam go szybko na odchodne w usta i zostawiłam go w swoim domu, mam tylko nadzieję, że go nie rozniesie...

***

Cały lot przebiegł mi bardzo przyjemnie, a to dlatego, że podczas niego poznałam pewnego chłopaka o imieniu Noah. Bardzo sympatyczny blondyn o niebieskich oczach. Mogłam z nim porozmawiać na wszystkie tematy, prawił mi cały czas komplementy co wywoływało u mnie bardzo duże zakłopotanie, ponieważ moim jedynym jest Jude i mam nadzieję, że Noah nie będzie mi utrudniał związku, który owocuje.

Gdy weszłam do mieszkanka Isy, było całe zasyfione, ubrania walały się po domu, a w jego wnętrzu unosił się zapach mokrego, starego prania.

-Isa? - zapytałam wchodząc w głąb domu, ale nikt mi nie odpowiedział. - Halo jesteś tutaj? - ponownie zapytałam, tym razem lekko głośniej, ale zastałam blondynkę w stanie nie użytkowym, leżała na kanapie, w dresie z tłustymi włosami, jedząc lody i oglądając romantyczny film. - Moja biedna - podeszłam do niej i czule przytuliłam.

-Czemu pachniesz męskimi perfumami? - zapytała blondynka kiedy tylko zdołała ogarnąć myśli. - Czy Nea Moore ma chłopaka? - zapytała w zabawny sposób poruszając brwiami.

-Przyjechałam Cię pocieszać, a nie opowiadać o swoim życiu - odpowiedziałam zakładając ręce na piersi. - Idź się ogarnąć - nakazałam jej patrząc na nią spod byka.

-Ale tam jebie - powiedziałam nabierając na łyżkę lody i kierując ją do swoich ust.

-O Boże - opadłam bez silnie na kanapę. - Gdzie masz detergenty? - zapytałam na co blondynka wskazała palcem na jedną z szafek w kuchni. Podeszłam do niej i znalazłam tam schludnie ułożone w koszyku, więc go wzięłam i ruszyłam do łazienki.

Sprzątanie tego bałaganu zajęło mi chyba z półgodziny, ale efekt był tego wart. Przez warstwę kurzu, ubrań i kamienia ukazała się różowo, złoto, biała łazienka, bardzo pasowała do Isy, jak jej całe mieszkanie. Wywiesił również pranie, które nie było z kilka dni wywieszone.

-Isa, teraz możesz się umyć - powiedziałam ściągając w przejściu rękawiczki.

-Dziękuję! - dziewczyna bardzo uradowana pobiegła w stronę łazienki, a ja w dalszym ciągu sprzątałam począwszy od kuchni, salonu i sypialni. W tych pomieszczeniach już nie było aż tak tragicznie, było źle, ale w porównaniu do łazienki to pestka.

***

Chodząc po jednym ze sklepów spożywczych, robiąc zakupy dla Isy, stwierdziłam, że zaproponuję blondynce wakacje, w innym mieście niż Barcelona i ogóle Hiszpania, pojedziemy do Włoch. Zawsze chciałam odwiedzić do państwo, pyszne jedzenie, piękna pogoda i przystojni mężczyźni. Ja wiem że jestem w związku, ale nie zamierzam zdradzać Juda.
Musiałam o tym wspaniałym pomyśle poinformować już teraz Ise, by nastawiła się mentalnie, że szykuje jej się odskocznia kd katalońskiego życia.

-Isa? - zapytałam bardziej podekscytowana niż zwykle.

-Co? Byle szybko, właśnie leże w wannie - odpowiedziała zmętnionym głosem.

-Jedziemy do Włoch! - powiedziałam z euforią.

-Co kiedy? - zapytała już lekko ożywionym głosem.

-To kwestia kilku dni, wchodzisz w to?

-Nie wiesz co, ja muszę zacząć pracować, tak za miesiąc bym mogła dopiero.

-Ta na pewno, to ciekawe, gdzie pracujesz jak w miesiąc uzbierasz taką kwotę, bo to chyba trzeba by było w klubie nocnym - zaśmiałam się, ale po drugiej stronie słuchawki była kompletna cisza. - Isa, to nie jest prawda?

-Prawda, ja wiem że mnie za to znienawidzisz i to nie jest rozmowa na telefon, pozwól mi to wytłumaczyć - zamarłam. Czyli Isa nie była tym za kogo się malowała, a ja rzuciłam swój kilku godzinny związek i tutaj przyleciałam, by ją pocieszać. Niesamowite.

-Możesz sobie moje rzeczy zatrzymać, wracam do domu, pa - rozłączyłam się, nie miałam ochoty słuchać jej wytłumaczeń, zabukowałam bilet jak najszybciej mogłam, chce być już w domu.

what will happen to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz