dwa różne światy, podobne przeżycia, takie same uczucia. co jeśli te dwa charaktery się spotkają? ta brązowo włosa, cicha i skryta w sobie dziewczyna oraz z pozoru wesoły i towarzyski chłopak. zbrodnie, romanse, adrenalina, tajemnice, strach i rozda...
otwarłam oczy na wprost mnie widniała sylwetka chłopaka. spojrzałam w górę na brązowe włosy w nieładzie mój wzrok schodził pomału w dół. zatrzymał się na plecach na których nie było ubrań. wysportowany, umięśniony co za tym idzie silny i posiniaczony? delikatnie się poruszyłam skrzypiąc przy tym łóżkiem. postać stojąca przede mną się odwróciła. wpatrywałam się teraz w tors bruneta równie umięśniony. chwila czemu on tu stoi bez koszulki? na dodatek dlaczego ja się tym zachwycam? momentalnie stałam się czerwona jak burak. podłoga stała się taka ciekawa
-"co ty taka czerwona? ciepło ci" -"yyyy ta"
gubiłam się w tym co mówię a to rozbawiło Justina
-"słodka jesteś" -"a ty bez koszulki"
brunet się roześmiał
-"przeszkadza ci to? a może rozprasza? " -"zamknij się"
rzuciłam w niego poduszką. chłopak złapał ją jedną ręką dalej się śmiejąc. miałam przejebane... odrzucił poduszkę którą dostałam w twarz bo nie mam szybkiej reakcji. Justin pokręcił głową rozbawiony i naciągnął na siebie czarną koszulkę. usiadłam na skraju łóżka. przyznaje mnie samą śmieszyła ta sytuacja
-"dziś piątek?" -"sobota"
odetchnęłam z ulgą
-"nie bądź na mnie zła" -"za co? "
chłopak odpalił swojego IPhone'a i odwrócił wyświetlacz w moją stronę... jak miałam go nie zamordować?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-"nie żyjesz"
wstałam i podeszłam do chłopaka starając się wyrwać nu telefon. jego bardzo to śmieszyło
-"haha zrobisz sobie krzywdę"
fakt jest wyższy o sporo i właśnie podskakiwałam na palcach próbując dosięgnąć urządzenie. chwila. skoro on ma to zdjęcie to ja mam dalej marker na mordzie. w momencie zdjęcie przestało mnie interesować. wyszłam z pokoju szybkim krokiem. mój pech... z pokoju obok właśnie wyszła kobieta w szlafroku. stanęła naprzeciwko mnie. uśmiechnęła się szeroko i powiedziała nieco zachrypniętym głosem
-"byłaś u nas na noc? " -"tak. przepraszam nie chciałam przeszkadzać" -"nie przeszkadzasz! bardzo mnie cieszy że Justin ma dziewczynę" -"ale my nie jesteśmy razem" -"oh dobrze dobrze czyli jesteście "przyjaciółmi" rozumiem"
zrobiła w powietrzu cudzysłów palcami i się zaśmiała. od razu ją polubiłam. wyglądała na sympatyczną
-"nieeee my na prawdę tylko się przyjaźnimy"
znowu się zarumieniłam
-"tak ja wiem jak to się kończy. skoro to mamy za sobą. miło mi cię poznać... jak masz na imię? " -"a racja. jestem Olivia" -"moje imię chyba już znasz. Sophia"
podałyśmy sobie dłonie. nigdy nie przypuszczałam że to spotkanie odmieni moje życie...
-"a teraz może cię nie zatrzymuje bo widzę że spieszysz się do łazienki"
z rozbawiniem patrzyła na moją twarz. cholera zapomniałam o tym co mam na twarzy. JAPIERDOLE ZAJEBIE GO MAM CHUJA NA TWARZY I WŁAŚNIE STOJE PRZED JEGO MAMĄ!!!
-"wszystko okej? nie idzie tego zmyć czy co?"
z pokoju z którego chwile wcześniej wychodziłam ja wyłonił się brunet. widząc że rozmawiam z jego rodzicielką nieco się zestresował
-"oj synku takie rzeczy koleżance rysować? i to na twarzy? " -"właśnie Justin takie rzeczy rysować"
obie miałyśmy ubaw po pachy a chłopaka wryło w podłogę
-"ten no ja... yyy no... "
zaczął bełkotać na co ja i jego mama wybuchłyśmy śmiechem
-"idź zrób Olivi śniadanie na przeprosiny a ja pójdę jej pomóc"
powiedziała jego mama gdy się troche uspokoiła. chłopak nie protestował i posłusznie zszedł po schodach do kuchni
-"on i te jego pomysły"
kobieta przewróciła oczami sięgając po płyn micelarny gdy ja siedziałam na zamkniętej ubikacji
-"no tak cały Justin. i ta jego mina. bezcenna" -"racja" -"żałuje że nie poznałam go wcześniej" -"a właśnie, chodzicie razem do szkoły? nie kojarzę cię" -"tak chodzimy do tej samej klasy. jestem stąd ale ze względów finansowych dwa miesiące temu zmieniłam szkołę" -"w środku roku? " -"tak. nasz dyrektor jest bardzo wyrozumiały i cieszę się że chodzę do tej szkoły" -"tak wiem pan Villin jest cudowną osobą. dobrze go znam" -"właśnie... przepraszam że pytam ale Justin miał jakieś kłopoty? "
pani Tumbler opowiedziała mi że brunet nigdy nie był przemocowy ale od jakiejś siódmej klasy podstawówki chłopak wszystkie problemy chciał załatwiać siłą. od tego czasu jego mama była co chwile wzywana do sekretariatu a Justin prawie codziennie wracał poobijany do domu. kiedy trafił do naszego liceum nic się nie zmieniło a ona miała szczęście że trafili na Villina. Justin po kolejnej wizycie w sekretariacie zawarł umowę z dyrektorem. chłopak miał nie wdawać się w bójki bo inaczej miał odbywać kary typu: -sprzątanie w szkole -pomaganie innym uczniom itd. jeśli doprowadziłby do wezwania rodziców musiałby to robić. a jeśli zrobi coś poważniejszego groziło mu wydalenie ze szkoły chodź wątpię znając dobroć pana Villina. w między czasie opanowałyśmy sytuacje na mojej twarzy
-"dziękuję pani bardzo za pomoc i przepraszam za kłopot" -"nie ma problemu, żaden kłopot. jesteś tu mile widziana przynajmniej będę miała z kim poplotkować"
wyszła z łazienki udając się z powrotem do sypialni a ja zostałam z plątaniną myśli. dużo mi się teraz rozjaśniło ale bolało mnie to że chłopak tak cierpi a ja w zasadzie nie jestem w stanie mu pomóc. postanowiłam że będę się starać jak tylko mogę żeby był szczęśliwy. nie wiedziałam wtedy że chłopak ma takie same zamiary co do mnie...