Śnieg zaczął sypać jeszcze przed tym, jak wyszłam, a zanim dojechałam do rezerwatu, zdążył przemienić się w prawdziwą zadymkę. Nie radziły sobie z nią ani wycieraczki, ani z trudem przebijające się przez mrok reflektory. Klnąc pod nosem, nachylałam się nad kokpitem i mrużąc oczy, przepatrywałam ciemność i wirującą w niej biel, jedną ręką trzymając kierownicę, drugą przecierając uparcie parującą szybę. Kolejny raz poprzysięgłam sobie, że muszę przestać odkładać ogarnięcie samochodu na to bliżej nieokreślone „w najbliższym czasie"...
Chociaż nawet gdyby był teraz w śpiewającym stanie, tak samo beznadziejnie radziłby sobie na nieodśnieżonej drodze. Chwilami zupełnie się gubiłam, nie wiedziałam, gdzie prowadzi wąski pas asfaltu, zapominałam, gdzie jestem i modliłam się tylko, bym zdołała się domyślić, gdzie powinnam skręcić. Poruszałam się w tempie napojonego melisą żółwia. Coś mi mówiło, że powinnam się poddać, zostawić auto na poboczu i dalej pobiec na czterech łapach, bo zdecydowanie lepiej bym na tym wyszła, ale jakoś nie umiałam się do tego zmusić. Na samą myśl, że te kuriozalnie wielkie płatki wtopią mi się w futro, rozpuszczą od ciepła mojego ciała i przemiękną przez warstwę podszerstka do gołej skóry, robiło mi się słabo.
Odetchnęłam nieco, gdy jakimś cudem znalazłam odbijającą w stronę rezerwatu drogę. Gęste drzewa znacząco poprawiły widoczność – ich korony skutecznie zatrzymywały większość śniegu. Teraz miała mnie wkurzać jedynie ta przeklęta szyba...
Przez całą drogę (oprócz oczywistej walki z żywiołem) zastanawiałam się gorączkowo, czego może ode mnie chcieć Aura. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Starucha nigdy specjalnie nie interesowała się moją rodziną. Mną może trochę bardziej, niż pozostałymi, w końcu stanowiłam dla wszystkich w plemieniu niemałą sensację, skoro okazało się, że umiem coś, co do tej pory było zarezerwowane jedynie dla mężczyzn, ale nie na tyle, by specjalnie szukała ze mną kontaktu. Czasem wydawało mi się, że zbyt długo zatrzymuje na mnie spojrzenie, że przygląda mi się z jakimś namysłem... ale w sumie potrafiła oglądać tak dosłownie każdego. Znanym wszystkim faktem było to, że Aura wiedziała znacznie więcej niż my wszyscy razem wzięci, znała więcej legend, które mogły okazać się równie prawdziwe jak te o zimnych ludziach... ale rzadko kiedy się nimi dzieliła. Jedynie gdy wymagała tego sytuacja uchylała czasem rąbka tajemnicy, i tak przeważnie posługując się samymi zagadkami. Doskonale interpretowała ludzkie emocje, zdawało się, że nieraz lepiej od głównych zainteresowanych pojmowała, co takiego działo się w ich głowach i jakie to mogło mieć znaczenie, zwykła jednak uświadamiać ich o tym w taki sposób, że na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy uważali ją za w pełni normalną. Jasne, wśród mieszkańców rezerwatu cieszyła się ogromnym szacunkiem – w końcu jest najstarszą członkinią starszyzny – ale poniekąd wszyscy uważali ją za wariatkę. Ja chyba trochę też... Ciężko pozbyć się podobnych myśli, gdy spogląda się na nią z boku. Chociaż muszę jednocześnie przyznać, że od ładnych paru lat myślę sobie, że chciałabym na starość żyć właśnie tak jak ona – na uboczu, po swojemu, okryta grubym woalem tajemnicy.
Babcia Aura, jak nazywają ją niemal wszyscy członkowie plemienia, nawet ci mieszkający w znacznym oddaleniu od niej i widujący ją od przysłowiowego wielkiego dzwonu, była już stara w opowieściach moich dziadków. Nikt nie wie, ile tak naprawdę może mieć lat, bo wydaje się, że trwa z nami dosłownie od zawsze. Zabawne, że nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, prawda? Mamy wśród nas kobietę, która, jak wszystko wskazuje, dawno już zapomniała, jak bawiła się w swoje setne urodziny, ale nikt nie próbował choćby snuć domysłów, jak to możliwe. Ona była, i już. Nieodłączny element naszej codzienności. Powiedziałabym wręcz, że „element plemiennej kultury", zdaję sobie jednak sprawę z tego, że brzmi to dość kiepsko.
CZYTASZ
Czarny księżyc
FanfictionGdy tracisz wszystko i nieustannie musisz się temu przyglądać... co robisz? Gdy nagle pojawia się szansa zagrania na nosie wrogom i pokazania, na co cię stać, lecz wszystko to może okazać się tragiczne w skutkach... na co się zdecydujesz? Opowieść o...