Te dwa przedwieczne wampiry o niemal białej skórze cholernie mnie fascynowały, ale coś sprawiało, że choć chwilowo byliśmy po tej samej stronie i mieszkaliśmy nawet w jednym domu, nie byłam w stanie się do nich zbliżyć. Tym czymś prawdopodobnie był instynkt wilkołaka, który bił na alarm za każdym razem, gdy któryś z nich choćby pojawił się w pobliżu. Żadnym sposobem nie mogłam choćby na chwilę zapomnieć o ich obecności, zupełnie już odruchowo zachowując pełną czujność nawet we własnym łóżku, a gdy tylko wyczułam jednego z nich w odległości mniejszej niż dziesięć metrów, po plecach biegały mi ogniste dreszcze zwiastujące przemianę. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zagrożenie płynące z ich strony jest zupełnie znikome, gdyż traktowali mnie na równi z elementami wystroju, ale nie umiałam tego tak po prostu wyłączyć.
Gdy tylko mogłam, dyskretnie zerkałam w ich stronę, ciekawa ich gestów, reakcji. Bałam się ich... ale tak bardzo chciałam zorientować się, co jest z nimi nie tak, że aż mnie skręcało. Nie miałam na tyle odwagi, żeby spytać wprost, poza tym odczuwałam nieprzyjemne wrażenie, że w ich przypadku typowy dla wampirów smrodek trupa jest wprost obezwładniający, o wiele silniejszy niż u młodszych. Gdy tylko wiatr zawiał z odpowiedniej strony, zaczynałam się wręcz dusić. Nie musieli wcale otwarcie ostrzyć sobie na mnie zębów, żebym uciekała wtedy od nich w popłochu.
Okazało się, że osobą, która wybawiła mnie od konieczności nieskończenie długiego łamania sobie głowy nad oboma Draculami, postanowiła zostać Renesmee. Mała, widocznie nękana ciekawością nie mniejszą od mojej, okazała się o wiele odważniejsza od Indianki przemieniającej się w wielkiego wilka, zadając w pewnym momencie bardzo proste pytanie, nie okazując po sobie żadnego skrępowania:
– A dlaczego macie taką niezwykłą skórę?
Mężczyźni, do tej pory niechętnie na nią spoglądający i uparcie odmawiający dotykania jej, nie wykazując zupełnie żadnego zainteresowania jej niezwykłym darem, okazali się o dziwo bardzo chętni do udzielenia wyjaśnień, wcale nie pokazując po sobie, by niedyskretna ciekawość w jakikolwiek sposób ich uraziła.
– Przez bardzo długi czas siedzieliśmy zupełnie nieruchomo – wyjaśnił Vladimir. Nieodłączny Stefan kiwał głową na potwierdzenie wiarygodności każdego zdania, lecz tym razem nie wtrącał się, by samodzielnie je kończyć. – Widzisz, dziecko, kontemplowaliśmy własną boskość. Mieliśmy ogromną władzę, a najlepszym tego dowodem było to, że wszyscy sami do nas ciągnęli: i dyplomaci, i inni ludzie, którzy chcieli uzyskać od nas jakieś korzyści, i ci, którymi mogliśmy się pożywić. Siedzieliśmy tak na naszych tronach i mieliśmy się za bogów. Przez długi czas nie zauważyliśmy, że się zmieniamy – że niemalże przeobraziliśmy się w kamienne posągi. Przypuszczam, że Volturi wyświadczyli nam przysługę, kiedy spalili nasze zamki. Przynajmniej Stefan i ja wyrwaliśmy się z tego letargu. Teraz oczy Volturich pokryte są obrzydliwą przykurzoną błoną, ale nasze nadal są bystre. Sądzę, że będziemy mieli dzięki temu nad nimi przewagę, kiedy przyjdzie nam je im wyłupać.
Po tym incydencie Bella starała się trzymać dziecko jak najdalej od nich, a ja nabrałam do tych starych jak świat pijawek jakiegoś irracjonalnego szacunku. Tak, podobny sposób rozumowania potrafiłam zrozumieć doskonale. Nigdy nie widziałam Volturich na żywo, ale w ten sposób jedynie dodatkowo rozbudzili moją ciekawość. Fascynowali mnie i nic nie potrafiłam na to poradzić.
Ale ci dwaj... Tak, Rumuni byli, delikatnie mówiąc, nieco ekscentryczni. Ciekawiło mnie, jak na ich tle wypadały wyverny, przed którymi sami odczuwali lęk, do czego nie przyznawali się wprawdzie głośno, lecz nie musieli, bo i bez tego był oczywisty. Skoro wszyscy wokół tych dwóch nazywają ekscentrykami, a wyverny są dla nich szaleńcami... to jak muszą się zachowywać? Chwilami aż żałowałam, że żaden z nich jeszcze się nie pokazał. Chociaż to, jak się okazało, było jedynie kwestią czasu...
CZYTASZ
Czarny księżyc
FanfictionGdy tracisz wszystko i nieustannie musisz się temu przyglądać... co robisz? Gdy nagle pojawia się szansa zagrania na nosie wrogom i pokazania, na co cię stać, lecz wszystko to może okazać się tragiczne w skutkach... na co się zdecydujesz? Opowieść o...