Rozdział 11

196 15 5
                                    

Bella się obudziła.

W jednej chwili wszyscy odetchnęli z ulgą. Ledwo wyczuwalne, lecz wciąż obecne napięcie wyparowało bezpowrotnie, gdy tylko czerwone oczy nowo narodzonej ujrzały świat. Życie wszystkich w domu, do tej pory skupione wokół małej Renesmee i być może też trochę wokół mnie, skierowało się w stronę głównej bohaterki.

Ta. Nie powiem, poczułam ogromną ulgę – jak już wspominałam, przez to, co musiałam dla niej zrobić w ostatnich dniach, czułam się za dziewczynę niejako odpowiedzialna, ale ta cała szopka wokół... No dobra, okej, laska jest, delikatnie mówiąc, odmieniona. Ale czy to jest powód, by nagle stała się centrum wszechświata? Owszem, kontroluje się fenomenalnie jak na warunki, stała się nagle piękniejsza i silniejsza, a jej oczy zabłysły czystym szkarłatem, ale... no świat też istnieje. A miałam wrażenie, że wszyscy na jej rzecz o nim zapomnieli.

Nawet Renesmee znalazła się na uboczu. Po prostu pięknie. Nowy image Panny Nijakiej przemeblował nam rzeczywistość.

Z racji tego, że wszyscy jarali się tym, że nasza księżniczka wybiera się na swoje pierwsze polowanie, a po nim przyjdzie do zapoznania jej z nowymi domownikami (w tym mną), przyoblekłam wilczą skórę i wybrałam się na patrol. Już i tak mocno to zaniedbałam.

Przemierzałam obrzydłe do granic możliwości kilometry, obserwowałam migające znajome pnie drzew. W każdym zakamarku czułam resztki zapachu Setha i Jacoba. Czułam się tak, jakby nasze wspólne bieganie miało miejsce kilka lat temu... W mojej głowie panowała cudowna pustka.

Do czasu.

Leah, jesteś tam?

Łapy mi się zaplątały, więc niezwykle reprezentacyjnie, klnąc na czym świat stoi, runęłam w mech. I to nie tylko runęłam! Ja zaryłam w niego tak, że aż pas startowy zostawiłam, bo tak się nieszczęśliwie złożyło, że pędziłam ze swoją największą prędkością.

A jeszcze nieszczęśliwiej złożyło się z tym, że cała sfora była już w wilczych skórach. Mentalny rechot dosłownie mnie ogłuszył.

Ha ha, bardzo, kurna, śmieszne – burknęłam, zbierając się z wilgotnej ziemi. Chyba nie uniknę porządnego prysznica. – Czego chcecie?

Carlisle dzwonił, że Bella wreszcie się obudziła – odezwał się Sam. – Jacob już do was jedzie. I tak ciężko mu było wytrzymać przez te dwa dni. – Skrzywiłam się, gdy przywołał obraz niecierpliwie krążącego po domu chłopaka.

No, nie było z nim szczególnie wesoło – potwierdził Seth. – Kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić, tak tęsknił za Nessie. Bał się, że przez ten czas, jak go nie będzie, stanie jej się krzywda. Jak tylko odebrał ten telefon, zaraz wsiadł na motocykl. Pewnie lada chwila będzie.

Musi porozmawiać z Bellą, a zdaję sobie sprawę z tego, że to może nie być dla niego najłatwiejsze – podjął Alfa. – Nie ukrywam, nie podoba mi się ten pomysł – nie wiemy przecież, jak Bella zareaguje, czy go nie zaatakuje.

Bella zaskakująco dobrze się kontroluje, jak na nową pijawkę – wtrąciłam. – Nic naszemu przyjacielowi nie zrobi, spokojna głowa.

Nie o to chodzi – sprostował. – Może i się kontroluje, ale przecież nie wiemy, jak zareaguje na wieść, że wpoił sobie jej córkę.

Okej, a mówicie mi to, bo...?

Na chwilę zapadła cisza.

Bo znowu istnieją dwie sfory – nie wytrzymał w końcu Seth.

Czarny księżycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz