Rozdział 12

118 15 10
                                    

W jednej chwili stało się tyle rzeczy, że postronnemu obserwatorowi z pewnością zakręciłoby się w głowie.

Bella nagle zupełnie się zmieniła. W jej krwistoczerwonych oczach błysnęła wściekłość, mięśnie napięła do granic wytrzymałości. Owszem, niby spodziewałam się tego w każdym momencie, ale... zdezorientowało mnie to. Bo nie wyglądała jak ogarnięta szałem nowo narodzona. Ona była wściekła, ale... nadal myślała. Pewnie dlatego właśnie nie zareagowałam odpowiednio szybko.

Wampirzyca jednym susem rzuciła się Jacobowi do gardła. Edward coś krzyknął, ruszył za nią, lecz zanim zdążył ją pochwycić, z głośnym hukiem zderzyła się z miękkim ciałem...

Tylko że to miękkie ciało nie należało do Jacoba. Tak to pewnie powściekałabym się, poprzeklinała, nawarczała na każdego po kolei... Nie! Ten kretyn Seth postanowił zasłonić nowego Alfę swoim ciałem.

Bezwolnie patrzyłam, jak piaskowy wilk ze skowytem uderza w pobliskie drzewo i zamiera na ziemi. Czułam się jak sparaliżowana, jakby całe moje ciało, łącznie z myślami, wpadło w dziwne, niemożliwe do zwalczenia zawieszenie. Przerażająca cisza, jaka po tym zapadła, prawie złamała moje ledwo co uleczone serce na pół.

Boże, żeby on się poruszył. Żeby chociaż zaskamlał. Błagam, niech on...

Uświadomienie sobie tego, co właśnie mogło się stać, zajęło mi dużo czasu, ale gdy już wszystko zrozumiałam, decyzję podjęłam w ciągu sekundy.

Tak, widziałam, co nowo narodzony wampir może zrobić z wilkołakiem. Widziałam, co Bella przed chwilą zrobiła mojemu bratu. Ale guzik mnie obchodziło, co stanie się ze mną. Ja chciałam zabić.

Z dzikim rykiem skoczyłam w jej stronę, już szykując się do zaciśnięcia zębów na twardym, wampirzym gardle. Odbiłam się od ziemi najmocniej, jak potrafiłam, zostawiając w niej bruzdy po pazurach. Przeszybowałam kilka metrów w powietrzu, by wreszcie dosłownie staranować dziewczynę, popchnąć na ziemię, oprzeć się na niej całym ciężarem i...

Poczułam, że ktoś łapie mnie od tyłu. Zaskowyczałam, szarpnęłam się wściekle, spróbowałam okręcić i odgryźć przeszkadzającą rękę, lecz kolejny silny chwyt unieruchomił mi szyję. Jacob i Edward odciągnęli mnie wspólnie i wcisnęli w przydługą trawę, choć robiłam dosłownie wszystko, by się oswobodzić. Niestety obaj wiedzieli, jak dobrze mnie złapać – choć pod postacią gigantycznego wilka, nie miałam z nimi najmniejszych szans.

Leah!

Leah, uspokój się! – krzyczał Sam. – Przestań!

No cóż. Wtedy na dobre przekonałam się, że nie należę do żadnej sfory – rozkaz Alfy, przydający dziwnego pogłosu każdemu jego słowu, wcale na mnie nie działał. Miałam go tak bardzo gdzieś, że mocniej się już chyba nie dało. Jeszcze raz spięłam się maksymalnie, odepchnęłam tylnymi łapami, niemalże przekręciłam na grzbiet, i kłapnęłam szczękami kilka centymetrów od twarzy Edwarda. Gdyby tylko mocniej się pochylił...

Leah, już dobrze!

Zamarłam, dosłownie jakby ktoś wyłączył mnie jakimś przyciskiem. Ten głos... Z trudem spojrzałam za siebie, gdzie Seth podnosił się z ziemi. Czułam w jego myślach, że coś go boli, widziałam, że nie jest do końca w porządku – nie był w stanie oprzeć ciężaru ciała na łapie – ale... żył. I tylko to się dla mnie liczyło.

Uścisk Jacoba zelżał, więc korzystając z okazji poderwałam się i doskoczyłam do brata.

Nic ci nie jest? Gdzie cię boli? Co ci zrobiła? – zadawałam pytania z prędkością światła, ze strachem oglądając go z każdej strony. Drżałam tak mocno, że zaczynałam się bać, czy przypadkiem nie przemienię się niechcący w człowieka na oczach wszystkich.

Czarny księżycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz