☁️Rozdział 6☁️

275 15 2
                                    

Pov.Tanjirou

Mijały miesiące beztrosko w towarzystwie Sabito i Giyuu.Ciężkie treningi,długie rozmowy do późnej nocy,spacery nad lisie drzewo.Tomioka znikał co jakiś czas wzywany przez kruka na misje.Za każdym razem gdy odchodził tęskniłem.Z niewiadomych mi powodów mocno się do niego przywiązałem.

Pewnego ranka jak myślałem takiego samego jak inne,Urokodaki siedział na ganku.Gdy wyszedłem z domu nie wstał.Nie nakazał trenować.

- Niczego więcej nie mogę cie nauczyć.-Rzekł mistrz.-Dzisiaj gdzieś cie zabiorę.

- A więc ostatni etap treningu.-Wyłonił się Sabito i przysiadł do nas.

- Jak zwykle pasujesz niespodzianki.-Urokodaki spojrzał na Sabito,ten tylko się na to zaśmiał pod nosem ledwie słyszalnie.

- Ostatni etap?-Zapytałem.

Urokodaki tylko wstał i wskazał abym lub abyśmy,gdyż zauważam że Sabito idzie z nami,szli za nim.Owy spacer trwał jakkieś piętnaście minut.We trójkę dotarliśmy do zakamarku w lesie gdzie jego kawałek to pusta przestrzeń,a po środku ogromny kamień.Starzec wyjaśnił,że puści mnie na ostateczną selekcję dopiero gdy go przetnę.Odrazu poszedł i zostawił mnie z Sabito oraz ogromnym głaze którego już zdążyłem nie polubić.Moja reakcja rozbawiła rudzielca,śmiał się kilka minut.W między czasie spróbowałem sił i uderzyłem mieczem w kamień.Dopiero wtedy zrozumiałem jak głupie jest walenie z całej siły bez sensu.Przeszył mnie ból i mrowienie jednocześnie.Sabito wtedy spoważniał i wskoczył na kamień.

-Nauczyłeś się teorii,ale praktyka leży i Kwiczy.-Po tych słowach wyjął drewniany miecz i zeskoczył.-Trzeba to zmienić.Walczmy.

-Walczmy?Masz drewniany miecz.-Stwierdziłem martwiąc się,że to nie fair.

-Uwierz wiem co robię, jestem demonem.Walczmy.

I od tamtego momentu codziennie ćwiczyliśmy razem.Powoli zaczynałem łapać techniki w praktyce.Pewnego dnia skończyliśmy trening przed południem.Sabito chciał o czymś pogadać.Poszliśmy więc nad lisie drzewo.Zasiadliśmy na gałęzi drzewa.

-Moge ci się zwierzyć?-Zapytał.Piereszy raz ujrzałem go zestresowanego.

-Jasne, mów.-Odpowiedziałem pewnie.

-No dobra.Jest ktoś kogo lubię.Niestety to człowiek.-Wzrok ma skierowany na ziemię,jakby to co powiedział było złe,a jemu powinno być głupio.

-Giyuu?-Odrazu poczułem,że zgadłem.Sabito kiwnął tylko głową.-Widziałem jak na niego patrzysz.

-Aż tak widać?-Jego policzki przybrały różowawy kolor.

-Troche.Jestem dobrym obserwatorem.

-Chce go zaprosić na festiwal równonocy.Dzisiaj jest w wiosce nieopodal.-Wkońcu podniósł wzrok na mnie.

-No tak,dzisiaj wraca, napisał list.

-Za każdym razem mnie tam zabierał.Dokładnie trzy razy.Prosiłem by porozmawiał aby tego dnia nie dostał misji.

-Więc życze powodzenia.Pasujecie do siebie.

-Serio?Nawet jeśli jestem demonem?

-A jakie ma to znaczenie?

Pov.Sabito

Tych słów potrzebowałem.Bałem się przekraczać próg domu Urokodakiego i jego okolice że względu na moją naturę.Nie chodzi o to,że zabiliby by mnie przez moją naturę.Umiem się bronić.Raczej obawiałem się wytykania i braku akceptacji gdyby przypadkiem ujrzeli moje kły.I tak dzięki Tanjirou i Giyuu poczułem się pewniej.To jak łatwo mnie zaakceptowali.I jeszcze Nezuko.Demonica którą tak bardzo choroni kamodo.Nie zostawił jej mimo,że stała się demonem.

Twój uśmiech//GiyutanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz