☁️Rozdział 21☁️

132 9 5
                                    

Pov.Sabito

Czego ja się spodziewałem?To było jasne,że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw,potknie mi się noga..Tylko dlaczego w tym momencie?Straciłem wszystko..Moją miłość,Makomo,a zaraz stracę przyjaciela.Przecież widze jak on i Tanjiro na siebie patrzą,ten widok rozrywa mnie w środku rodem z najgorszych tortur i mimo że jestem demonem i nie czuje niczego,to ten ból był jest niedozsienia.Giyuu patrzy na mnie wyczekująco,a ja zamiast cokolwiek powiedzieć podnoszę Makomo na ręce i zmierzam w stronę wyjścia.

-Nieważne.-Strach wziął góre,chciałem się przyznać,zakończyłem wkońcu dawno temu pakt.Teraz za to płacę.. Ja i ona..

-Właśnie,że to ważne.Przyjaciele powinni być wobec siebie szczerzy.-Nie dał za wygraną i szybko dogonił mnie.

-Właśnie,przyjaciele.-W moich oczach pojawiają się łzy dawno trzymane w zamknięciu w najciemniejszym zakątku mojej duszy,aby chronić naszą relacje,nie chciałem jej niszczyć swoimi uczuciami..Ale teraz?Pojawił się tamten dzieciak i wszystko popsuł,nie czuje tej bliskości co kiedyś.-A co jak ja nie chce być twoim przyjacielem?

-Co..-Mówi zdumiony,ale szybko dodaje coś jeszcze abym nie przerwał mu.-Czyli Tanjiro mówił prawdę?

Czyli on wie?Tanjiro mu powiedział o moich uczuciach?

Wkońcu zatrzymuje się i patrze mu w twarz,obraz lekko mi się rozmazuje przez łzy których już niekontroluje w najmniejszym stopniu.

-O tym że cie kocham?-Zapytałem z uśmiechem.Wkońcu to powiedziałem.Chciałem chociaż chwilę cieszyć się tym nim powie ,że traktuje mnie tylko jako przyjaciela,tak zwany friendzone,postrach każdego kto się zakochał.

-Sabito..-Westchnął.-Kocham cie..

-Co?

-..Ale tylko jako przyjaciela,przykro mi.

Słowa te uderzyły mnie mocniej niż sądziłem,mimo przygotowań na ten scenariusz i tak cholernie boli.

-Rozumiem,niczego od ciebie nie oczekiwałem.-Odpowiedziałem i ruszyłem korytarzem,teraz muszę jak najszybciej wydostać stąd Makomo.

-Sabito!Gdzie idziesz?!

-Ratować to co mi zostało.-Rzekłem i zostawiłem go w tyle.Łzy kapały na podłogę,ale nie zatrzymywałem się.To chyba część posiadłości która nie została jeszcze zasypana dlatego szybko mknąłem korytarzem,aż ujrzałem wyjście.

Pov.Rengoku

Walka trwała w nieskończoność,a mi brakowało mi sił.Przybycie tamtego dzieciaka wszystko jeszcze utrudniło.Stracił przytomność i teraz muszę walczyć za dwóch.Chociaż z drugiej strony jakby nie patrzeć tamta demonica mi pomaga.To coś niesamowitego,może faktycznie się pomyliliśmy co do Nezuko?

-Poddaj się!-Powtarzał demon,każdy atak jego był coraz silniejszy..Czy tylko ja tracę na siłach?No tak..Jestem człowiekiem.

-Nie ma mowy!Póki oddycham,będe walczyć.-Stanowczo wykrzyknęłem i wtedy wydarzyło się coś czego się obawiałem.Brak sił dał się we znaki i przez to źle stawiłem nogę.Upadłem i chodź moją reakcja była błyskawiczna by się podnieść,zostałem przygnieciony do ziemię przez demona.

-Jako człowiek jesteś silny,lecz za słaby na ekscytującą niekończącą się walkę.Dołącz do nas,stań się silniejszy!-Recytował.

-N-Nie..!-Znów krzyknąłem,ale nadzieja powoli mnie opuszczała.Płomień który tlił się w sercu,coraz bardziej gasł.

Mamo..Przepraszam,ja..Nie dam rady..

-Kyojurou..-Kobiecy głos..Znajomy kobiecy głos który usłyszałem,był kojący,a wszystkie lęki i obawy powoli znikały.

-Mama?-Spojrzałem przed siebie.To faktycznie ona.Stała tam i uśmiechała się do mnie.

-Cześć..-Podeszła i usiadła obok mnie.-Jak się trzymają moje dwa promyczki?

-Tata przestał pić,złagodniał..-Czy to normalne,że właśnie w takiej chwili poprostu uśmiecham się?

-To cudownie,dobrze że Senjurou ma starszego i opiekuńczego brata.-Jej uśmiech..Coś pięknego,coś co straciłem..Tylko jedna osoba ma równie cudowny uśmiech co mama.-Nie możesz się poddać.

-Huh?Ale ja..

-Nie Rengoku.Senjurou potrzebuje brata,masz całe życie przed sobą i..Swoją pierwszą miłość,nieprawdaż?

-Skąd ty..-Zanim dokończyłem położyła mi palec na ustach.

-Ja wiem o wszystkim promyczku,wiem że kochasz tamtego białowłosego.

-On ma trzy żony mamo..!

Ta uśmiechnęła się tylko.Czułem się dziwnie.Nie kłuło mnie w sercu jak zwykle..Czułem spokój?

-Walcz synku.O siebie i o swoją miłość,Nieważne jakie przeszkody masz lub je spotkasz..Rozpal swoje serce!

Po tych słowach zniknęła,a ja znowu byłem w szarej rzeczywistości gdzie demon przyciska mnie do ziemi.Słowa które wypowiedziała..One należą do mnie.Zawsze każdego motywuje,nie mogę się teraz poddać.Ja..Muszę zawalczyć o Tengena.Musze mu wyznać moje uczucia.Ale najpierw muszę wygrać!

Resztkami sił odepchnąłem się tak aby wyrwać się z uścisku demona.Do ręki chwyciłem nirichin i spojrzałem mu prosto w oczy,zdeterminowany aby wygrać.

-Nie poddam się.-Powtórzyłem tak pewnie,że wszelkie wątpliwości i obawy zniknęły gdzie pieprz rośnie.

-Zakończmy to wreszcie!-Krzyknął demon.

-Zakończmy!

I znowu wymienialiśmy ciosy dobrze je sparując zadając sobie mniejsze lub większe obrażenia.Zmęczenie naprawdę daje o sobie znak.

-Hej,ty poczwaro.-Usłyszałem znajomy donośny dźwięk.-Zostaw go!

Spojrzałem przez ramię Akazy,on tam stał.Tengen stał oddalony o kilka metrów z dwoma mieczami w dłoniach.

Akaza cofnął się nieco przyglądając się raz w jedną,raz w drugą po czym spojrzał w niebo.Usłyszałem ciche zaklnięcie,a potem świst wiatru.Uciekł.
Czyżby chodziło o zbliżający się wschód słońca?

-Rengoku nic ci nie jest?!-Podbiegł filar dźwięku.

-N-nie,nie.Jestem cały,tylko..-Przytrzymałem się ramienia białowłosego kiedy zakręciło mi się lekko w głowie,pewnie przez przemęczenie.

-Musisz odpocząć,chodź zabiorę cie w bezpieczne miejsce,ktoś też musi się zająć twoim ranami.-Chwycił mnie za rękę i zaczął ją oglądać,a mnie przeszedł dreszcz.Mimo takiego mięśniaka,jego dotyk jest wyjątkowo delikatny.

-W bezpieczne miejsce?-Zapytałem zaintrygowany.

-Pozwolisz?-Spojrzał na mnie przez chwilę I nie czekając na odpowiedź wziął na ręce.-Zabiorę cie w bezpieczne miejsce.

Odrazu wyłapałem,że nie chce nic zdradzić wiec posłusznie przytaknąłem.

Twój uśmiech//GiyutanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz