☁️Rozdział 10☁️

263 19 6
                                    

Pov.Tanjiro

Obudziły mnie promienie słońca łaskoczące mnie w twarz.Zasnęliśmy wczoraj na dworzu.Przetarłem oczy i rozejrzał dookoła,nigdzie nie ma Giyuu.Na sobie mam jego haori¹ przez co nie było mi w nocy zapewne zimno.Ale skoro oddał mi je,to oznacza,że jemu było zimno.Albo wrócił i mnie tu zostawił?Ziewnąłem przeciągle i zszedłem z drzewa na ziemie.Las dziś był jakiś inny.Jakby to ująć..Bez życia?Żadnych szelestów zwierząt ani ćwierkania ptaków.Ruszyłem w stronę domu Urokodakiego rozglądając się.Te miejsce naprawdę jest obce,bije stąd dziwna aura.Przystanąłem przed budynkiem.Jakiś mężczyzna ćwiczył jakąś sztukę walki?Nie..tańczył.On jak i sam taniec wydał się znajomy.Jakbym już widział gdzieś go.Dostrzegłem kolczyki takie same jak mam i ja.

-Przepraszam Pana..-Zbliżyłem się do mężczyzny,a on nawet nie drgnął,nawet nie odwrócił w moją stronę.-Przepraszam..-Tymrazem Powiedziałem głośniej lecz z takim samym skutkiem.

Dalej wykonywał swoje ruchy do momentu gdy pojawił się drugi mężczyzna.Wyglądał praktycznie tak samo jak ten którego tu zastałem.

-Yoriichi.-Wypowiedział ten drugi.To ostatnie słowo jakie usłyszałem.Zanim świat zaczął wirować i rozmywać się.Poczułem jakby coś przygniatało moją klatkę piersiową i pozbawiało możliwości oddychania

Chwile później obudziłem się na bezdechu.Znów na drzewie,nadal z haori Tomioki lecz tym razem wszystko było takie jak dawniej.

-Tanjiro?!-Krzyknął zmartwiony Giyuu.Chwycił mnie abym nie spadł i trzymał do czasu aż uspoiłem oddech.

-Nic mi nie jest.Już jest okej.-Odpowiedziałem jeszcze z nieregularnym lecz swobodnym oddechem.

-Co to było?-Zapytał.-Nagle zerwałeś się ze snu.

-Sam niewiem.-Na chwilę ucichłem i zdecydowałem zmienić temat.-Jak się czujesz?

-Ja?Lepiej.Miałeś rację z tym,że poczuje się znacznie lepiej gdy powiem o tym komuś.-Uśmiechnął się.

-Wracajmy lepiej,powinieneś przeprosić Sabito.I kogoś przywitać.

Giyuu uniósł brew zupełnie jakby nikt ich tutaj nie odwiedzał.Chociaż z drugiej strony,odkąd tutaj pomieszkuje nikt nie zawitał w progu domu Urokodakiego.

-Kogo?

-Zobaczysz,chodź

Odrazu ruszyliśmy w drogę powrotną.Tomioka nie poruszył już tematu gościa.Najwidoczniej jest bardzo cierpliwy.Nie zastaliśmy w domu naszego nauczyciela.Sabito siedział przy nieprzytomnej siostrze.Był załamany.Dopiero co ją odzyskał,a już stracił.Giyuu podszedł do przyjaciela i zajął miejsce obok.

-To Makomo?-Zapytał,a Sabito podniósł na niego wzrok.

-A więc jednak się odzywasz do mnie.

-Przepraszam cie Sabito.Nie powinienem tak robić.-Chwile patrzyli tak na siebie w ciszy,a potem rudowłosy przytulił mocno przyjaciela.

-Uh..Okej,okej.-Niepewnie przytulił przyjaciela i poklepał po plecach.

Rozmowe przerwał Urokodaki który wszedł do środka z wielkim koszykiem napełnionym różnymi przedmiotami.Pierwszy raz widze jak wychodzi gdzieś dalej niż okolice jego domu.

-Brakuje jednego składnika.-Rzekł.-Nie ma go w trzech pobliskich miastach ani wioskach.Musze pilnować stanu Makomo,nie mogę po nie iść.

-Ale bez niego nie obudzi się!-Krzyknął nie ze złości,a z przerażenia.

-Dlatego pójdą dwie osoby z waszej trójki.-Urokodaki rozmawiał,a w między czasie rozkładał fiolki i inne tego typu rzeczy na blat.

-Ja pomogę!-Powiedziałem niemalże odrazu.

Twój uśmiech//GiyutanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz