Pov.Tanjiro
Obudziły mnie promienie słońca łaskoczące mnie w twarz.Zasnęliśmy wczoraj na dworzu.Przetarłem oczy i rozejrzał dookoła,nigdzie nie ma Giyuu.Na sobie mam jego haori¹ przez co nie było mi w nocy zapewne zimno.Ale skoro oddał mi je,to oznacza,że jemu było zimno.Albo wrócił i mnie tu zostawił?Ziewnąłem przeciągle i zszedłem z drzewa na ziemie.Las dziś był jakiś inny.Jakby to ująć..Bez życia?Żadnych szelestów zwierząt ani ćwierkania ptaków.Ruszyłem w stronę domu Urokodakiego rozglądając się.Te miejsce naprawdę jest obce,bije stąd dziwna aura.Przystanąłem przed budynkiem.Jakiś mężczyzna ćwiczył jakąś sztukę walki?Nie..tańczył.On jak i sam taniec wydał się znajomy.Jakbym już widział gdzieś go.Dostrzegłem kolczyki takie same jak mam i ja.
-Przepraszam Pana..-Zbliżyłem się do mężczyzny,a on nawet nie drgnął,nawet nie odwrócił w moją stronę.-Przepraszam..-Tymrazem Powiedziałem głośniej lecz z takim samym skutkiem.
Dalej wykonywał swoje ruchy do momentu gdy pojawił się drugi mężczyzna.Wyglądał praktycznie tak samo jak ten którego tu zastałem.
-Yoriichi.-Wypowiedział ten drugi.To ostatnie słowo jakie usłyszałem.Zanim świat zaczął wirować i rozmywać się.Poczułem jakby coś przygniatało moją klatkę piersiową i pozbawiało możliwości oddychania
Chwile później obudziłem się na bezdechu.Znów na drzewie,nadal z haori Tomioki lecz tym razem wszystko było takie jak dawniej.
-Tanjiro?!-Krzyknął zmartwiony Giyuu.Chwycił mnie abym nie spadł i trzymał do czasu aż uspoiłem oddech.
-Nic mi nie jest.Już jest okej.-Odpowiedziałem jeszcze z nieregularnym lecz swobodnym oddechem.
-Co to było?-Zapytał.-Nagle zerwałeś się ze snu.
-Sam niewiem.-Na chwilę ucichłem i zdecydowałem zmienić temat.-Jak się czujesz?
-Ja?Lepiej.Miałeś rację z tym,że poczuje się znacznie lepiej gdy powiem o tym komuś.-Uśmiechnął się.
-Wracajmy lepiej,powinieneś przeprosić Sabito.I kogoś przywitać.
Giyuu uniósł brew zupełnie jakby nikt ich tutaj nie odwiedzał.Chociaż z drugiej strony,odkąd tutaj pomieszkuje nikt nie zawitał w progu domu Urokodakiego.
-Kogo?
-Zobaczysz,chodź
Odrazu ruszyliśmy w drogę powrotną.Tomioka nie poruszył już tematu gościa.Najwidoczniej jest bardzo cierpliwy.Nie zastaliśmy w domu naszego nauczyciela.Sabito siedział przy nieprzytomnej siostrze.Był załamany.Dopiero co ją odzyskał,a już stracił.Giyuu podszedł do przyjaciela i zajął miejsce obok.
-To Makomo?-Zapytał,a Sabito podniósł na niego wzrok.
-A więc jednak się odzywasz do mnie.
-Przepraszam cie Sabito.Nie powinienem tak robić.-Chwile patrzyli tak na siebie w ciszy,a potem rudowłosy przytulił mocno przyjaciela.
-Uh..Okej,okej.-Niepewnie przytulił przyjaciela i poklepał po plecach.
Rozmowe przerwał Urokodaki który wszedł do środka z wielkim koszykiem napełnionym różnymi przedmiotami.Pierwszy raz widze jak wychodzi gdzieś dalej niż okolice jego domu.
-Brakuje jednego składnika.-Rzekł.-Nie ma go w trzech pobliskich miastach ani wioskach.Musze pilnować stanu Makomo,nie mogę po nie iść.
-Ale bez niego nie obudzi się!-Krzyknął nie ze złości,a z przerażenia.
-Dlatego pójdą dwie osoby z waszej trójki.-Urokodaki rozmawiał,a w między czasie rozkładał fiolki i inne tego typu rzeczy na blat.
-Ja pomogę!-Powiedziałem niemalże odrazu.
CZYTASZ
Twój uśmiech//Giyutan
Roman d'amourPodczas próby zabicia Nezuko,Giyuu rani Tanjirou który traci przytomność.Do zagojenia rany więc bierze go pod swój dach.Z początku sceptycznie nastawiony do Tanjirou unika go.Zmienia wszystko jeden wieczór podczas jego urodzin.Giyuu chce bliżej pozn...