30.

540 26 5
                                    

Pov: Rosie.

Wstałam i zrobiłam to co zawsze. Wsiadłam do auta zamykając drzwi głośno.

-Co jest? - zapytał się Bill.

-A nic wielkiego. - powiedziałam zapinając się.

-Okej? - odpowiedział Bill.

Dojechaliśmy do szkoły i pierwsze 4 lekcje minęły spoko jak zawsze. Pare razy coś tam Lila mówiła ale Tom jej odpowiadał wrednie. Siedziałam na lekcji malując coś w zeszycie.

-Ej Rose. - powiedział Bill dając mi karteczkę.

"Jakie dziewczyny lubią kwiaty? Bo chciałbym kupić dla cioci jakieś ale nie wiem jakie może lubić" uśmiechłam się bo słodkie to było. Odpisałam że zazwyczaj róże albo tulipany bo tylko takie mi przyszły do głowy. Po chwili odpisał "a ty jakie lubisz?". Spojrzałam na niego zdziwniona ale odpisałam "niezapominajki z białymi różami to cudo a co?" podałam kartkę chłopaki oczekując odpowiedzi.

-O czym piszecie? - zapytał Tom.

-Nic ważnego. Dzisiaj jade na zdjęcie ręki pojedziesz ze mną? - zapytałam.

-Spoczko. - odpowiadał chłopak.
   
Bill w międzyczasie odpisał że jestem bardzo podobna do jego cioci i że może lubimy te same. Uśmiechłam się na te wiadomość nawet nie wiem czemu. Lekcje się skończyły a tak jak obiecałam tak Tom zrobił. Czekałam aż Tom wróci z toalety w aucie. Po chwili zobaczyłam jak ktoś z 2 strony chodnika robi mi zdjęcia. Otworzyłam drzwi od auta i stała patrząc na nią.

-Jakiś problem? - zapytałam.

-To ty jesteś tą dziewczyną Toma? - zapytał wysoki facet.  

-Wydaje mi się że to nasza prywatna sprawa racja? - od powiedziałam lekko się stresując.

-To jest pani? - zapytał nie odpuszczając.

-Pani? Ja mam do cholery prawie 17 lat a pan na moje oko wygląda na 28. - powiedziałam wkurzona.

-Jakiś problem? - zapytał się Tom wychodząc.

-Już nic. - powiedział facet odchodząc.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Opowiedziałam co się stało i o co temu dziadowi chodziło. Dojechaliśmy i czekaliśmy w poczekalni.

-Pojedziemy potem do restauracji na obiad? - zapytał Tom.

-Spoczko ja nie widzę problemu. - powiedziałam zachwycona.

-Rose Parker. - powiedziała pielęgniarka.

Wstałam wdychając. Pani zrobiła mi zdjęcie ręki i dała płytę. Wytłumaczyła że już z moim "chłopakiem" mogę iść do lekarza on powie co i jak. Poszłam po Toma i od razu poszliśmy do lekarza. Dla mnie to głupota aby robić zdjęcie tylko zwykłej kości. Przecież nawet nie jest złamana. Dałam płytę dla pana i usiadłam obok Kaulitza. On gdy zobaczył rękę zakrztusił się.

Panno Rose. - powiedział poważnie. - pani oszczędza rękę?

Przeleciałam w myślach cały moment od spadnięcia. Defakto chodziłam bez usztywniacza po domu i pare razy zrobiłam coś ręką ale to nic.

-Raz spadłam na rękę ale to tak obok. - powiedziałam cicho.

-Panie Tomie i Rose podejdźcie. - powiedział.

Wstaliśmy niepewnie i podeszliśmy. Pokazał mi rękę na początku i teraz. Teraz tak jakby trochę bardziej pękła. Siedzimy spowrotem a Tom patrzał na mnie jakby chciał mnie zabić.

-Musisz zamieszkać narazie u Toma albo założymy pani gips do łokcia. - powiedział doktor.
  
Od kaszlnęłam aż sobie z tego przerażenia. Że mam zamieszkać u nich no chyba nie.

-Ile muszę nosić jeszcze to coś? - zapytałam.

-Narazie miesiąc a potem zobaczymy. - powiedział lekarz.

Tym razem to Tom zaczął się lekko dusić. Patrzyłam na niego załamana. Pogadaliśmy jeszcze chwile i dupa poszliśmy. Pojechaliśmy do restauracji tak jak mówił Tom. Usiedliśmy w ciszy. Wybraliśmy co chcemy i przyszła kelnerka. Młoda, całkiem ładna. Gdy zabierała kartę złapała Toma za rękę specjalnie.
 
-Może mnie pani nie dotykać? - zapytał Tom.

-A to czemu? - zapytała dziewczyna.

-Bo nie chce moja dziewczyna siedzi przed nami. - powiedział pokazując na mnie.
 
Kelnerka spojrzała na pewnie wkurzona i odeszła. Uśmiechłam się trochę na to co zrobił Tom.

-To co zamieszkasz z nami? - zapytał Tom.

-Mogę w niedzielę? Muszę spakować najważniejsze rzeczy. - powiedziałam.

-Jasne. - powiedział uśmiechając się.

Rozmawialiśmy i przyszło nasze jedzenie. Była znowu ta zjebana kelnerka. Podając mi jedzenie wyglądała jakby chciała mnie zabić.

-Zapomniałem powiedzieć. Masz czas w piątek po szkole? - zapytał się Tom.

-A co? - zapytałam.

-Chciałbym cię zabrać w niezwykłe miejsce. - powiedział zadowolony.

-Jasne że mam czas dla ciebie zawsze. - powiedziałam zadowolona. - mam to brać jako spotkanie bliski przyjaciół czy randka?

-Bardziej randka. - powiedział.

JEZUS ALE SŁODZIAK. Miał taką zadowolona minę jak to mówi że to hit. Zjedliśmy i przyszedł rachunek. Kłóciłam się z Kaulitzem kto ma zapłacić ale to on zapłacił. "To ja cię zaprosiłem zresztą to chłopaki zazwyczaj płacą". Dojechaliśmy do domu i jeszcze chwile staliśmy rozmawiając.
  
-O której po mnie przyjdziesz w piątek? - zapytałam.

-Myśle że 18 to dobra godzina chcę tam iść pieszo bo blisko mamy. - powiedział chłopak.

-Jasne. - powiedziałam uśmiechając się.

Chłopak pocałował mnie na pożegnanie i poszedł. Poszłam do swojego domu ciesząc się jak dziecko. Nalałam wodę dla kotka i dałam jedzenia. Wyczyściłam kuwetę dylankowi i poszłam się wykąpać. Poszłam spać wtulona do Dylanka.

My first real love.  / Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz