Rozdział 9.

66 5 0
                                    

Pobiegłam po Neteyama. Tylko on był ode mnie starszy, znał dobrze Lo'aka i nie zrobiłby nic głupiego. Ale... nie znał morza ani niebezpieczeństw i fenomenalnie potrafił zepsuć mi humor.

-Neteyam! - zawołałam gdy znalazłam się obok jego Marui.

-Czyżby Izumi przyszła przeprosić? - zaśmiał się

-Neteyam, to nie czas na żarty. Ao'nung z jego znajomymi zostawili go gdzieś w środku morza.

-Masz na myśli rafę?

-Nie. Otwarty ocean.

Chyba chłopakowi zrobiło się słabo. Trochę zbladł.

-Teraz to ty sobie żartujesz?

-Nie.

Neteyam stał jak wryty. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w swoją stronę. Jak zwykle nawet nie drgnął. Naprawdę musiałam popracować nad siłą i wytrzymałością fizyczną.

-Potrzebuję cię. - powiedzialam błagalnym głosem - Lo'ak cię potrzebuje.

Neteyam wyglądał jakby dostał olśnienia. Pokiwał głową i poszedł za mną.

***

Od wydarzeń z dzieciństwa nie wypływalam za rafę. Bałam się Akul. Dzisiaj musiałam przełamać ten lęk. Wiedziałam o tym co zrobił mój chłopak, co musiałam naprawić za niego. Płynęliśmy na Ilu w stronę końca rafy. Do Skał Trzech Braci. Tam wyprowadzili Lo'aka.

Wypłynąwszy z rafy dostałam chwilowego zwatpienia. To nie był dobry pomysł. Neteyam dawał sobie radę w wodzie pełnej fal i niebezpieczeństw.

-Wiesz gdzie on jest? Ocean jest wielki! - Neteyam krzyknął do mnie

-Wiem w jakiej okolicy powinien być. Daleko stamtąd nie odpłynie. - odpowiedziałam

Podróż zajęła nam dłużej niż myślałam. Może to przez prąd oceanu, dzisiaj było dużo wiatru.

-Dobra, jesteśmy! Schodzę pod wodę. - krzyknęłam do Neteyama

-Będę za tobą.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam pod wodę. Zobaczyłam ogromne koralowce i pełno nieznanych mi gatunków ryb i innych stworzeń morskich. Obróciłam się, a za mną podążał Neteyam.

-Coś się tam rusza. - pokazałam

-Racja. Chodźmy tam.

Popłynęliśmy w kierunku ruchu. Zobaczyłam Na'vi. Lo'aka. Neteyam chyba też, bo wyrwał się ze spokoju i ruszył do przodu. Powstrzymałam go, bo zobaczyłam też Akule.

Serce podeszło mi do gardła, zaczęłam potrzebować powietrza. Dusiłam się. Neteyam na szczęście to zauważył i pomógł mi wydostać się na powietrze. Sam zanurzył się z powrotem. Chyba sobie żartujesz, Neteyam. Weszłam pod wodę za nim. Złapałam go za nadgarstek w ostatniej chwili. 

-Nie idź tam, na razie. Widzisz ta rybę, to Akula. Potwór Morski. - pokazałam

-To co my mamy zrobić. Dać jej go zabić. Nigdy.

-Żeby odciągnąć potrzeba trochę krwi.

Neteyam wyjął sztylet. Mało brakowało i byśmy mieli tutaj masakrę. Nie mogłam na to pozwolić. Nie byliśmy gotowi.

-Stój! Potrzebujemy planu. Ty płyń po Lo'aka. Ja dam sobie radę.

-Na pewno? Po tym co ci się stało jak zobaczyłaś Tę Bestię nie jestem przekonany.

-Będzie dobrze, obiecuję. Płyń.

Posłuchał moich poleceń. Popłynął ratować brata. Może nie jest taki zły. Nie. Poczekałam chwilę, aż znajdzie się w odpowiednim miejscu.

Wyjęłam mój sztylet i nacięłam wnętrze swojej dłoni. Czerwona rana zostawiała smugi w wodzie. Zobaczyłam że Akula zmierza w moją stronę. Zacmokalam do Ilu. Szybko gdzie ty jesteś. Zjawiło się w samą porę. Zawiązałam Tsaheylu, wsiadłam na Ilu i uniknęłam pożarcia przez bestię.

Ruszyłam jak najszybciej mogłam. Wybrałam drogę z zakrętami, ponieważ Akule nie są zbyt ogarnięte. Na drodze do domu było dużo zakrętów i przeszkód, przez co szybko zgubiłam napastnika. Może znajdzie sobie inną ofiarę. Niestety ja nie wyszłam przy tym bez szwanku. Parę zadrapań i prawdopodobnie nadgarstek do wymiany, ale przeżyje. Życie Na'vi jest najważniejsze.

W wejściu do rafy spotkałam Neteyama i Lo'aka. Wyszliśmy razem na plażę i od razu spotkaliśmy tam ich rodziców, moich i Olo'ektana i Tsahik. Chyba żarty.

Oczywiście Ao'nung miał problem, Lo'akowi się powiedzmy w połowie upiekło, ale za to ja miałam kłopot w domu. O ile na plaży moi rodzice byli dość cicho, to w domu zaczęła się awantura.

-Jak mogłaś?! Wiesz jakie są zasady! Do pełnoletności nie wolno opuszczać rafy. Ty ta zasadę złamałaś, młoda damo. - powiedziała matka zawiedzionym głosem

-Zawsze mówicie, że życie Na'vi jest najważniejsze! Pilnowałam tej zasady! - wykrzyczałam

-Myślałem, że będziesz myśleć racjonalnie po tym co się stało jak byliście dziećmi. - krzyknął mój ojciec i od tej wypowiedzi nic się nie odzywał. Podniósł ręce do nieba i usiadł opierając głowę na rękach. Nie wierzę, że śmiał to wspomnieć.

-I jak ty dziecko wyglądasz!? Wszędzie zadrapania, rozcięta dłoń! Co ty tam robiłaś? - powiedziała matka

-Ratowałam znajomych z żartów moich przyjaciół.

-To ma być ratowanie? Powinnaś powiedzieć komuś dorosłemu! Ktoś inny by się tym zajął. A ty nie! Poszłaś do jego brata, który nie zna morza. Co ty sobie myślałaś.

-Lepsze to niż miałabym iść tam sama.

-Powiem ci tak, młoda damo. Jesteś bezmyślna. Powinnaś iść z tym do kogoś dorosłego, a nie rozwiązywać sama problemy. Jak można być tak bezmyślnym i głupim. Kogo ja wychowałam. Gdyby to był pierwszy raz gdy tak się dzieje. Gdy nie słuchasz dorosłych, zasad.

-Slucham się zasad, po prostu nie twoich. - powiedziałam pod nosem

-Coś powiedziała?

-Nic, muszę iść załatwić sprawę z pewną osobą.

-Nie skończyłyśmy jeszcze.

-Ja już skończyłam tą rozmowę. - i wyszłam z domu.

Musiałam po pierwsze porozmawiać poważnie z Ao'nungiem i po drugie pobyć sama. Gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.

Avatar: Meant To Be TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz