Rozdział 13.

45 3 0
                                    

Koło południa zabrzmiały rogi, które oznaczały, że ktoś przybył do Awa'atlu. Wyjrzałam z Marui i ujrzałam Tulkuny. Nareszcie. Mam tyle jej do opowiedzenia. Szybko dobrałam biżuterię. Wpinke we włosy i bransoletę z muszelek. Wyszłam z domu i z najbliższego pomostu z jakiego bym się nie zabiła wskoczyłam do wody. Zawołałam Ilu, stworzyłam Tsaheylu i popłynęłam do Neyi.

Prawie od razu ją znalazłam. Przywitałam się i spedziłam z nią pół dnia, opowiadając o zdarzeniach od jej odpływu.


***

-Żartujesz sobie chyba! - krzyknęła Tsireya.

Był wieczór, w teorii zaraz powinniśmy iść do domu, ale my za to graliśmy w prawda czy wyzwanie. Tym razem w innym gronie. Rodzeństwo Sully, bez Tuk, ja i Tsireya. Na razie Ao'nung w moim towarzystwie nie był miłe widziany, Rotxo podobnie.

Tsireya wybrała wyzwanie od Kiri, a ona była znana z nieprzewidywalności. Więc dziewczyna rozkazała jej pocałować Lo'aka, gdziekolwiek chce.

Podczas tego, gdy Tsireya kłóciła się z Kiri, by ta zmieniła zadanie, ja i Neteyam siedząc obok siebie staraliśmy się stłumić śmiech z sytuacji. By dokuczyć chłopakowi spoważniałam. Stuknęłam go w ramię i powiedziałam poważnym szeptem  jego stronę:

-Ciszej, nie powinienieś śmiać się z takich rzeczy.

-Sama się z teg... - zaczął, ale ja uniemożliwilam mu dokończenie zdania przytykając mu palec do ust.

Ta cała sytuacja przykuła uwagę Lo'aka, jednak on skomentował to rozbawionym spojrzeniem i cichym śmiechem.

Przyszedł czas na zadanie. Dziewczyny przestały się kłócić. Tsireya przysunęła się do Lo'aka, przesunęła twarz bliżej niego i musnęła ustami jego policzek. Nie mogę ominąć tego szczegółu: Tsireya się zarumieniła, dość mocno. Musiałam dobrze stłumić parsknięcie ze śmiechu i sam uśmiech. Tsireya zmrużyła do mnie oczy. Coś knuje. Za dobrze ją znałam bym nie wiedziała co to spojrzenie oznacza.

-Neteyam. Pytanie czy wyzwanie. - powiedziała Tsireya. No przecież że wybierze wyzwanie.

-Wyzwanie. - odpowiedział

Tsireya uśmiechnęła się do mnie, a później do niego znacząco. Krejzolko, co ty wymyśliłaś?

-Pocałuj Izumi, o tutaj. - wskazała na usta.

Dziewczyna uśmiechnęła się po raz kolejny. To się nazywa dopiero zemsta.

Neteyam nie protestował, w sumie bardziej mnie tym zaskoczył.  Nawet nie zwlekał. Objął mnie jedną ręką w talii, drugą położył na policzku. Przyciągnął mnie do siebie. Zatrzymał to co robił, spojrzał mi prosto w oczy. Jakby pytał o pozwolenie. Ledwo zauważalnie skinęłam głową. Na ten znak złączył nasze usta w pocałunku. Dziwnie się poczułam, poczułam jakby całą kolonia ryb nagle zaczęła iciekac przed Akulą, tylko że w mkin brzuchu. Przysiegam wtedy z jakiegos dziwnego powodu chciałam by nie przerywał.

Pocałunek nie był bardzo namiętny, ale gdy się odsunął i wrócił do wcześniejszej postawy pozostawił niedosyt na moich wargach. Sprawił, że chciałabym więcej i więcej. Co jest ze mną? Spojrzałam na Neteyama, ale ten patrzył się już na mnie. Czy czuł to samo? Nie wiem. Ale na pewno było w tym uczuciu coś więcej, coś co spowodowała tamta klątwa.

-Kiri, prawda czy wyzwanie. - Neteyam powiedział do siostry

-Dla odmiany, prawda.

-Kogo z Awa'atlu najchętniej byś wyrzuciła za rafę?

-Za łatwe pytania dajesz braciszku. Nie obraź się Tsireya, ale chyba Ao'nunga, albo Rotxo'a.

-Nie obrażę się, on czasami naprawdę na to zasługuje. - powiedziała Tsireya.

Gra toczyła się dalej, ale moje myśli nadal kręciły się wokół tematu legendy z jaskini i pocałunku z Neteyamem. Potrzebuję wiedzieć co do cholery stało się dalej.

***

Następnego dnia po śniadaniu wyruszyłam do jaskini. Niestety niczego tam nie znalazłam. Chyba miałam tylko jedna szanse. Dobra, nic tu po mnie wracam do domu. W Marui nikogo nie zastałam. Zobaczyłam tylko jak dwie rodziny biegną w stronę domu Olo'ektana. Wyjrzałam z domu, zobaczyłam, że tam coś się dzieje. Wyszłam i ruszyłam na zebranie klanu.

Avatar: Meant To Be TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz