Rozdział 24.

35 3 0
                                    

Od "wypadku" minęły dwa tygodnie a ja nadal nigdzie nie widzialam Neteyama. Żyję w niewiedzy. Potrzebuję zobaczyć się z nim jak najszybciej, ale nigdzie go nie ma. Albo nie chce mnie widzieć, albo coś się stało. Po dwóch tygodniach stwierdziłam że dość tego unikania. Poszłam do chatki Sullych. Spotkałam tam Jake'a.

-Gdzie jest Neteyam? - zapytałam wprost

-Słucham? - odpowiedział

No chyba głupa zgrywał. Powtórzyłam pytanie ostrzej. Na odpowiedź musiałam poczekać dłuższą chwilę, jednak ją dostałam.

-Prosił, żeby Ci tego nie mówić, ale widzę że go to krzywdzi. Codziennie rano wychodzi z domu i idzie w jakieś jego miejsce, o którym wie tylko on i ty. - westchnął. - Wraca późnym wieczorem. Coś go trapi i wiem że ty mu pomożesz.

-Dziękuję. - uśmiechnęłam się i opuściłam jego chatkę.

Były tylko dwa miejsca, o których wiedziałam tylko ja i on, przynajmniej dzieliliśmy te miejsca ze wspomnieniami. Najpierw udałam się do jaskini, jak się spodziewałam nie było go tam. Później poszłam na polankę z jeziorkiem. Moje ulubione miejsce.

Gdy podeszłam wystarczająco blisko mogłam zobaczyć sylwetkę, którą bardzo dobrze znam. Podeszłam bliżej. Niestety krzaki dość głośno zaszeleściły i zwróciły jego uwagę na mnie. Czy ja zawsze muszę tak głośno chodzić po lesie? Neteyam spojrzał się na mnie z ulgą w oczach, ale niestety wrył się w ziemię.

Wyszłam z krzaków, a ten dalej się nie ruszał.

-Co się dzieje? - powiedziałam tak głośno żeby mnie usłyszał

-Nie spodziewałem się tu ciebie. - odpowiedział

-No chyba dwa tygodnie to dość długi czas. Chciałam cię zobaczyć.

Nie usłyszałam odpowiedzi. Neteyam odwrócił się ode mnie, tak żebym nie mogła widzieć jego twarzy. Podeszłam bliżej chłopaka.

-Co się dzieje? - powtórzyłam

-Nie wiem co się dzieje. Nie czuję jakbym był sobą. - odpowiedział cicho i niepewnie

O nie. To przeze mnie, znaczy przez tą "klątwę". Muszę mu o niej powiedzieć.

-Chciałam z tobą porozmawiać. O czymś ważnym. Bardzo ważnym.

-Możemy jutro albo chociaż później?

-Wolałabym teraz. To jest bardzo pilna sprawa. - nalegałam, ale coś czułam, że chłopak będzie nieugięty.

Ku mojemu zdziwieniu zgodził się porozmawiać. Odwrócił się do mnie, a ja zobaczyłam jego zaszklone oczy. Zrobiłam krok do przodu i przytuliłam go najczulej jak umiałam. Neteyam natomiast odwdzięczył się jakże duszącym (doslownie) objęciem.

-Mógłbyś troche lżej, zgnieciesz mi płuca. - powiedziałam używając resztek powietrza w płucach.

Neteyam od razu poluźnił uścisk jednak nie puszczał go jeszcze dłuższą chwilę.

***

Usiedliśmy blisko tafli wody naprzeciwko siebie. Moim zdaniem lepiej tak się rozmawiało, ale to rzecz przyzwyczajenia. Chciałam zacząć rozmowę, lecz chłopak zrobił to pierwszy.

-Bardzo cię przepraszam za to, że nie kontaktowałem się z tobą odkąd... - myśl utknęła Neteyamowi w głowie - od wypadku.

-Nic się nie stało. Każdy potrzebuje trochę czasy dla siebie. Ale mniejsza o to. Powinnam ci coś wyznać.

-Właśnie jeszcze zanim. Jakim cudem przeżyłem?

Avatar: Meant To Be TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz