Weszłam do Marui Olo'ektana razem z Tsireyą i Neteyamem u boku. Tonowari rozkazał by Tsireya i Neteyam wyszli. Tak zrobili. W Marui zostałam ja, Olo'ektan i Tsahik.
-Tulkuni dzisiaj przypłynęłi z bardzo smutną wiadomością. - zaczął. Ronal pewnie wiedziała o co chodzi. - Chodzi o to, że dwa Tulkuny zostały zabite. Popłyniesz ze mną i Tsahik zobaczyć które to.
O nie. Co jeśli.... Nie. Nie chcę o tym myśleć.
-Jak to? Przez kogo? Ja... Ja muszę to zobaczyć.
Miałam złe przeczucie że może być to Neya i chyba Olo'ektan też.
-Popłyniemy jak pogoda się uspokoi.
Wyszłam z domu wodza i szybkim krokiem podbiegłam do krawędzi pomostu. Popatrzyłam w dal. Padało dość mocno, ale nie zanosiło się na burzę. Wybiłam się i wskoczyłam do wody. Nawet pod powierzchnią można było czuć jak deszcz buja wodą. Kołysze ją do snu. Wszystkie zwierzęta wodne się pochowały. Ilu odpłynęły, gdzieś gdzie nic im się nie stanie, gdzie będą bezpieczne. W każdym razie taką mieliśmy nadzieję. Może i dobrze. W takim razie co ja robiłam pod wodą? Nie wiem. Jakiś impuls pociągnął mnie w stronę oceanu.
Nagle usłyszałam trzask. O nie chyba jednak są pioruny. To pożegnam się z życiem. Nic jednak mi się nie stało, do czasu. Wszystkie błyskawice, które wpadły do wody skierowały się w moją stronę, zamknęłam oczy. Nie chciałam tego widzieć. Pioruny jednak nie uderzyły we mnie. Co jest? Otworzyłam oczy. Otoczyły mnie błyskawice. Na chwilę się zatrzymały.
Wszystkie wpływały do naszyjnika, jakby go ładowały czy coś. Gdy kamień wessał całą elektryczna energię zrobiło mi się dziwnie słabo. Oczy zaczęły mi się kleić. Nie podoba mi się to. W pewnym momencie powieki zrobiły się tak ciężkie, że sam mrok stanął mi przed oczami, a moje ciało pogrążyło się w toni oceanu opadając na dno.
Nie wiem gdzie wtedy byłam.
Wielkie drzewa otaczające moją osobę. Na pewno nie znajdowałam się na wyspie. Okolica jednocześnie wydawała mi się znajoma, a z drugiej strony nigdy tu nie byłam. Wiele drzew wokół mnie, jakieś dwadzieścia razy większych ode mnie.-Kiri! - usłyszałam - Kiri!
Nie znałam tego głosu na pewno. Wydawał się odległy. Zobaczyłam dziewczynę, ktorej ten ktoś szukał. Leżała u mych stóp. Padłam na kolana, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Niestety nie reagowała na nic.
-Kiri! - głos się zbliżał
Położyłam rękę na jej klatce piersiowej. Unosi się. Czyli żyje. Jaka ulga. Nagle krzaki zaczęły się ruszać, a z nich wyszedł Ludzki Chłopiec. Wyglądał jak Na'vi tylko mniejszy jasnoskóry i z namalowanym niebieskimi pręgami na ciele.
-Ktoś ty? - zapytałam
-Szukam jej. - wskazał na leżącą dziewczynę.
-Mam w to wierzyć? - powiedziałam
-Wiem jak jej pomóc.
Pozwoliłam mu się zbliżyć. Zrobił jakieś czary mary. Kiri podparła się na łokciach. Odeszłam spokojna. Im dalej w las szłam tym bardziej i gwałtowniej teren się zmieniał. Później tylko zobaczyłam Neteyama w jakiejś jaskini.
Była bardzo podobna do tej z której mam swój naszyjnik. Albo była taka sama. Neteyam wynurzył się z wody z takim samym kryształkiem jak ja noszę na szyi. Ten nie zauważył mnie i zalozył go sobie na jeden z warkoczyków. Chłopak wychodząc, wpadł na mnie. Tym razem ja się przewróciłam a on razem ze mną.
-Co jest? - wymamrotał podnosząc się
Przez milisekundę dwa kryształy się złączyły tworząc serce albo coś w kształcie noża, patrząc z drugiej strony. Poczułam jak moje serce przyspiesza, a po ciele przechodzi przyjemny dreszcz. Chyba on też to zauważył.
Pospiesznie wstałam, tak by nie widział mojej twarzy i odbiegłam z tamtego miejsca. Tak jak poprzednim razem im dalej w las tym zmieniał się cały świat. Następne co zobaczyłam to czarna przestrzeń i niekończącą się ilość wody. Na początku sięgała do kostek, ale im głębiej wkladałam rękę tam nie było końca.
Już coś takiego widziałam. Zaraz zjawi się ta postać. Minęła chwila. Minuta, dwie. Chyba się nie zjawi. Nagle coś ciągnie mnie pod wodę. Czyjaś ręką złapała mnie za kostkę i błyskawicznie wciągnęła pod wodę. Prawie nie miałam okazji by nabrać ostatni wdech.
Pod wodą pojawiła się ta postać. Tym razem nie było krzyków. Teraz tylko stała i wpatrywała się we mnie.
-Izumi! Izumi obudź się! Cholera jasna. - krzyknął jakiś głos
Nie potrafiłam rozpoznać głosu. Zdawało się, że tutaj pod wodą można mówić więc spróbowałam.
-Wypuść mnie stąd, proszę. - podplynęłam bliżej postaci
-Co ty, my tu się świetnie bawimy. - cień odezwał się
-Ja nie. Błagam wypuść mnie.
Postać nic nie mówiła. Wyglądała jakby się śmiała, jednak jej śmiechu nie było słychać.
-Co będę z tego miał? - odpowiedział w końcu
-Proszę... - zabrakło mi powietrza na odpowiedź
Spróbowałam wypłynąć na powierzchnię, ale czułam że nie mogłam. Czułam jakby moją kostkę trzymało coś, ale nie wiem co.
Po pewnym czasie postać wystawiła do mnie rękę. Pospiesznie ją złapałam. Moim ciałem zawładnął potężny wstrząs. Od głowy do stóp. Wyprostowało mnie jak strunę, a później nastał tylko mrok.
-Izumi! Obudź się! - usłyszałam
Lekko otworzyłam oczy. Zobaczyłam zatroskaną twarz Neteyama. Nie zwracając uwagi w jakim stanie jestem rzuciłam się mu na szyję.
-Oh dziękuję Ci Wszechmatko. - powiedział cicho do siebie Neteyam
-Pogoda się uspokoiła? - zapytalam
-Tylko lekko kropi.
-To ja musze iść. - wstałam
-Sama nie idziesz.
Chłopak również wstał. Zlapał mnie za ramiona.
-Rozumiesz? Beze mnie nigdzie nie idziesz, nie wiem czy coś ci jest, a nie wybaczę sobie jak coś ci się stanie.
Westchnęłam. Ostatecznie przystałam na jego propozycje. Weszłam do Marui Olo'ektana. Przywitałam się i zaraz wypłynęliśmy za Tulkunami.

CZYTASZ
Avatar: Meant To Be Together
RomancePodczas zjazdu plemion wody w wiosce Metkayinow dzieją się dziwne rzeczy. Martwe Ilu pozostawione przy brzegu, Tulkuny błagające o pomoc. W codzienności Na'vi wody nigdy tak się nie zdarzało. Wszyscy myśleli, że nad ich wody nadeszła klątwa. To, co...