Sullym nie zbierało się na ruszenie z kryjówki. Jednoczenie podziwialam ich za odwagę, ale w tym momencie pożałowałam swoich słow.
-Wiecie, że nie możemy tutaj czekać w nieskończoność? - spytałam
-To co mamy robić? - odpowiedział Lo'ak.
-Gdzie jest reszta Metkayinów?
-Prawdopodobnie broni wioski. - dopowiedziała Neytiri.
-Powinniśmy robić to samo, w końcu należymy do tego klanu.
-Ty należysz, my nie. - powiedział za wszystkich Neteyam.
-Daj spokój, należycie. Może nie fizycznie, ale mentalnie i sercem. Idźmy tam.
-Utwórzmy grupy. Neylani z Neteyamem. Lo'ak znajdziesz Tsireye Ao'nunga i Rotxo'a. Zostaniesz z nimi. Jeśli będziecie potrzebni wejdziecie.
-Ale Tato. - wyrwał się, ale zobaczył, że nie ma sensu się kłócić.
Złapałam Neteyama za rękę i ruszyliśmy w stronę wioski.
***
Szliśmy szybkim krokiem w stronę Awa'atlu. Nie będzie źle. Na pewno. Wszystko się ułoży i wszystko wróci do normy. Tylko zastanawiała mnie jedna rzecz. Nigdzie nie widzialam moich rodziców i brata. Zaczęłam się martwić, bo oni mogą być wszędzie.
-Neteyam, co jeśli dzisiaj ktoś z nas zginie, przecież nie da sie juz uratować? - zapytałam cicho
Neteyam zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. Położył swoje ręce na moich ramionach. Wziął głęboki wdech, jakby było to dla niego trudne. Cóż mogę powiedzieć. Dla mnie też by było. W końcu zebrał się i powiedział:
-Nikt tutaj nie umrze. Może będę ranni, ale nikt z nas nie odejdzie. Rozumiesz, będziemy mieli kiedyś rodzinę, ty, ja, Lo'ak, Tsireya a nawet Ao'nung. W porządku? Nie martw się na zapas.
-Dobrze.
Chciałam go przytulić, już do tego się zbierałam. Wyrwał mnie z tego szelest krzaków obok nas. Pomyślałam, że to jakieś zwierzątko. Podeszłam o krok bliżej. Miałam już zrobić kolejny, jednak Neteyam mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego, a ten użył migów:
-To co tam jest nie jest tym, za co to bierzesz. Myślę że to nie jest Na'vi, zwierzątko czy inne. Myślę że to Ludzie Nieba. Chcą nas tam zwabić. Chodźmy stąd.
-Jak wolisz. A co jeśli ktoś potrzebuje pomocy?
-Będzie musiał poczekać. Najpierw ty musisz być bezpieczna, by pomagać innym.
Myślę, że nie chodziło mu tylko o mnie. Miał na myśli zamysł całej sytuacji. Ostatecznie zostawiliśmy tamte krzesy za sobą. Gdy dotarliśmy do wioski, spostrzegłam Na'vi. Znałam tą posturę przelotnie z wioski. Niestety nie mogłam określić kto to jest, przez to, że leżał na brzuchu. Podbiegłam w ogóle nie myśląc o konsekwencjach. Musiałam dowiedzieć się kto to dokładnie jest.
Zobaczyłam tam jednego z przyjaciół Ao'nunga. O nie. Nie, nie nie. Skoro on tu jest to Ao'nung, Tsireya i Rotxo też tu byli. Niestety nie mogłam ruszyć by ich poszukać, przecież Lo'ak miał ich znaleźć czy coś takiego.
Przeszliśmy przez całą wioskę w poszukiwaniu potencjalnych zagrożonych Na'vi. Jednak takich nie było.
-Dziwne, że nikogo nie ma. Co się z wszystkimi stało? - powiedziałam po części do siebie po części do Neteyama. - Naprawdę wszyscy bronią Awa'atlu?
-Nie wiem co tu powiedzieć, ale chyba masz rację z bronieniem wioski. - odpowiedział
Weszliśmy z powrotem na wyspę. Przeszlismy kawałek. Na skraju lasu od strony Awa'atlu dojrzałam statek wroga. Nadal nie wierzyłam w to, co sie teraz dzieje oraz w to, że jestem tutaj z Neteyamem. Znowu usłyszałam szelest krzaków. Nie był on jedynym dźwiękiem dochadzacym z tamtej strony. Wydobywał się stamtąd również odgłos podobny do skrzeku Ilu, jednak nie byli to Ilu.
-Co to jest? - zapytałam
-Niebezpieczeństwo. - powiedział
Chłopak złapał mnie za rękę i zaczął się cofać. Niestety za bardzo zbliżył się do drzew za nami. Zza nich wyskoczyło parę Avatarów. Chyba żart jakiś. Odruchowo złapałam Neteyama za rękę. Młody wojownik ścisnął ją mocniej, jakby chciał powiedzieć, że siedzimy w tym razem. Neteyam nawet nie chciał walczyć z Avatarami. Obrócił się tylko za siebie. Myślę, że sprawdzał czy się nie mylił. Za nami stał kolejny napastnik. Byliśmy w kropce.
Spojrzałam na Neteyama, a on na mnie. Wyglądał jakby mówił "przepraszam za to" jednocześnie wyglądał na spokojnego lub tworzył takie pozory bym ja też była spokojna. W sumie co takiego złego w otoczeniu trzech Avatarów w pełnym uzbrojeniu. Wyjścia z tej sytuacji bez walki nie było. A tutaj nie mogłam jej podjąć.
CZYTASZ
Avatar: Meant To Be Together
RomancePodczas zjazdu plemion wody w wiosce Metkayinow dzieją się dziwne rzeczy. Martwe Ilu pozostawione przy brzegu, Tulkuny błagające o pomoc. W codzienności Na'vi wody nigdy tak się nie zdarzało. Wszyscy myśleli, że nad ich wody nadeszła klątwa. To, co...