Prolog

458 31 3
                                    

+18, pojawiają się tu wulgarne treści, sceny tortur, morderstw i sytuacje, które mogą sprawić u wielu osób zakłopotanie i obrzydzenie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

+18, pojawiają się tu wulgarne treści, sceny tortur, morderstw i sytuacje, które mogą sprawić u wielu osób zakłopotanie i obrzydzenie. Historia jest zmyślona. Postacie oraz miejsca są zmyślone na potrzeby książki. Czytacie na własną odpowiedzialność.

Miłego czytania!


Rozdział 1.

Matthew

dziesięć lat temu

Nudziłem się.

Wolałbym już siedzieć bezczynnie w domu niż być wśród tych fałszywych mord i nie móc wyciągnąć noża, aby zedrzeć z nich te sztuczne uśmiechy. Chciałem uciec od tych pustych, nic niewnoszących relacji. Większość życia w oddziale była jedynie grą pozorów, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Należałem do oddziału od dwóch lat, a już momentami miałem dość.

Spojrzałem na salę balową w domu państwa Torrio, w której odbywała się cała ta uroczystość. A raczej cyrk bez publiczności.

Sala była bogato udekorowana girlandami kwiatów i świecami. Na stołach znajdowały się dania i pyszne ciasta. Goście bawili się w rytmie muzyki na żywo, tańcząc lub rozmawiając ze sobą.

Spojrzałem na mojego ojca, który rozmawiał z Roberto Caruso - z Włoskim capo z Sycylii i Luciano Torrio - szefem naszego oddziału.

Kurwa, jak ja go nienawidziłem. Był totalnym skurwielem, który wpakowywał nas w kłopoty. Agresywny dupek nawet w stosunku do swojej żony i dzieci. Miał podobno dwie córki, bliźniaczki, z których nie był zadowolony. W końcu to nie był syn. Przyszły jego następca. Doszły mnie słuchy, że stara się o syna, ale coś mu to nie wychodzi. I dobrze. Mniej drugiej kanalii na świecie jak on.

Wzrokiem odszukałem swojego najstarszego brata, który tańczył właśnie z córką jednego z podszefów. Reprezentował się wyjątkowo elegancko w swoim garniturze. Jak jakiś młody książę.

Victor nadawałby się na zostanie capo, tak samo, jak nasz ojciec. Miał dopiero szesnaście lat, a już przypominał ojca i zazdrościłem mu tego. Spokojny, mądry i silny. Niby dwa lata różnicy, a mimo wszystko był chodzącym ideałem.

Nigdy nie powiedziałbym tego na głos, ale był moim przykładem do naśladowania. Nawet jeśli bywały dni, gdzie chciałem wsadzić mu nóż w tchawice, bo mnie wnerwiał, to jednak był moim starszym bratem i skoczyłbym za nim w ogień.

Westchnąłem. Leo mógłby być tu ze mną. Ten gnojek przynajmniej odwaliłby coś głupiego i w końcu coś by się kurwa działo. Jednak dopiero za dwa lata ojciec pozwoli mu na inicjację.

Twierdził, że był jeszcze za młody, chociaż moim zdaniem to w ogóle nie powinien mieć dostępu do oddziału.

Był głupi. Po prostu.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz