Rozdział 4.

274 23 7
                                    

Rozdział 4

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział 4.

Matthew

Kusiła mnie. Kusiła mnie za każdym razem, gdy tylko przy mnie była. Nie musiała nic wielkiego robić, żeby moje ciało omotało podniecenie, ale wtedy, kiedy zlizywała konfiturę z palców, miałem wrażenie, że wybuchnę.

Mam jej nie dotykać, a przed nami czekała nasza pierwsza wspólna noc. Byłem pewien, że będzie robiła wszystko, aby emocje mnie poniosły i wtedy zadowolona poskarży się ojcu. Chociaż, zważając jak bardzo nienawidzi swojego ojca, to nie byłem do końca pewien, czy właśnie tak by postąpiła. Była nieprzewidywalna.

- Diabołek się buntuje? – Zacmokał Leo, otaczając mnie ramieniem.

Od razu go strąciłem, powstrzymując się przed wpierdoleniem mu. Wiedziałem, że robi to specjalnie. Uwielbiał testować moją cierpliwość, ale to się w końcu źle dla niego skończy.

Weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowało się biuro Victora, nawet nie zwracając na niego uwagi.

- Żebym ja się nie zbuntował i ci język nie odciął– usiadłem na jednym z foteli przed najstarszym bratem, nie mając ochoty, zwracać na Leo uwagi. A mówią, że to podobno ja jestem z tej trójki najgorszy.

- Mój język działa cuda. Wiele kobiet miałoby ci to za złe – Wystawił język, nie odrywając ode mnie wzroku. Spojrzałem na niego, unosząc brwi.

- Wreszcie przestałbyś wsadzać go w pierwszą napotkaną dziurę.

- Zazdrościsz, bo ty będziesz mógł tylko w jedną wsadzać.

- Skończyliście?

Obydwoje rzuciliśmy spojrzenie na naszego najstarszego brata, przypominając sobie, że Victor był obecny wśród nas. Jego zaciśnięta szczęka świadczyła o jego frustracji wobec nas, a drażnienie najstarszego brata było naszym wspólnym hobby, zarówno moim, jak i Leo. Byłoby fajnie, gdyby czasami odpuścił i był bardziej wyluzowany, zamiast trzymać ten kij w swojej dupie.

Przetarł swoją twarz dłonią, zanim odezwał się kolejny raz.

- Zostajesz za niedługo capo, a ja nie mam zamiaru wstydzić się za ciebie i twoje zachowanie – wskazał na mnie palcem, a następnie skierował w stronę Leo, który rozwalony na kanapie, przyglądał mu się z uśmiechem. – A ty zacznij panować nad sobą i twoimi pożal się Boże tekstami.

- Po prostu zazdrościsz mi zajebistości.

- Zawsze wiedziałem, że debilizm to twoja cecha wrodzona – uśmiechnąłem się złośliwie w stronę najmłodszego.

- Braciszku, nie podskakuj tak, bo w sufit przypierdolisz – odpyskował, puszczając w moją stronę oczko.

Wstałem gwałtownie, sięgając po nóż, który miałem wepchany w kaburze zaraz obok broni i rzuciłem w jego stronę. Leo widział, co chcę zrobić, ale nawet się nie ruszył. Dupek nigdy nawet broni nie nosił przy sobie. Zawsze wolał wykorzystywać swoją aparycję i siłę w uderzeniach, niż sięgać za broń. Był zbyt pewien siebie.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz