Rozdział 5.

289 27 3
                                    

Rozdział 5

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział 5.

Bibiana

Lubiłam pospać do południa, ale tym razem zakodowałam sobie w głowie, że muszę wstać wcześniej. Nastawienie budzika nie wchodziło w grę. W końcu Matt mógłby go usłyszeć i się wybudzić, a tego nie chciałam. Musiałam umysł włączyć do gry.

Budziłam się, co dwie lub trzy godziny, zerkając na zegarek, by o piątej wstać i uciec niezauważalnie, aby pójść pobiegać. Specjalnie chciałam wstać o tak wczesnej porze, by zobaczyć, czy uda mi się stąd uciec niezauważona.

Z drugiej strony potrzebowałam czasu dla siebie. Przez całe życie miałam swoje cienie zwanymi ochroniarzami nad głową, którzy stale mnie pilnowali. Nienawidziłam tego. Wiedziałam, że to ich praca. Byli tylko wykonawcami z góry narzuconego zadania. Prawdopodobnie nie byli zbyt zachwyceni koniecznością pilnowania takiej smarkuli, jaką jestem, ale niestety to nie było w mojej mocy, by to zmienić. Mi też się ta sytuacja nie podobała.

Ojciec najczęściej powierzał to zadanie najlepszym, ale ja potrafiłam być jak zaczajony kot. Cicha, bardziej niż mysz. Zwinniejsza i szybsza niż gepard. Do tego byłam niesamowicie czujna i skupiona na każdej wykonywanej czynności. Tego brakowało wielu mężczyznom z mafii, ale jak się nie ma, tego czego się chce, to się cieszy z tego, co się ma. Czasami właśnie miałam wrażenie, że to obowiązuje w naszej rodzinie. A wiele osób się nas boi i uważa nas za jedną z najsilniejszych rodzin. Zabawne.

Wstałam powoli, starając się nie zrobić żadnego hałasu, który mógłby obudzić Matt'a. Spał spokojnie. Jego włosy były w nieładzie, a usta lekko rozchylone. Wyglądał przystojnie. Był atrakcyjny. Musiałabym być głupia i ślepa, gdybym tego nie zauważyła. Ale tu nie chodziło o wygląd. Był dupkiem. A to już się liczyło.

Kiedy stałam już przed łóżkiem, spokojnie zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Wczoraj specjalnie chodziłam po pokoju, podsłuchując potencjalne skrzypnięcie, które mogłyby zniszczyć mój misterny plan. Chociaż prędzej miałam wrażenie, że zatrzeszczą mi kości niż ta z ciemnego drewna podłoga. Drzwi również nie wypowiadały zatrważającego skrzypienia, ale musiałam je otworzyć delikatnie i cholernie powoli. Spędziłam przy tym dobre kilka sekund, zanim otworzyłam je na tyle, aby móc się przecisnąć.

Czułam adrenalinę pulsującą w moich żyłach, kiedy cicho przecisnęła się przez otwarte drzwi i weszłam na korytarz. Spojrzałam jeszcze na mężczyznę, ale wciąż spał. Nie zamknęłam ich, aby nie narobić przez przypadek dodatkowego hałasu.

Był wczesny ranek. Spodziewałam się, że każdy będzie spał, ale to nie dawało mi stuprocentowej pewności. Wciąż musiałam wkraść się wpierw do hali z basenem, w której zostawiłam dresy na przebranie.

Układając delikatnie stopy, przechodziłam przez ciche korytarze bez pośpiechu. Moje płynne ruchy były tak precyzyjne, jakbym była jednym z elementów tego miejsca. Z jednej strony czułam się jak intruz, ale z drugiej czułam przedsmak zwycięstwa.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz