Rozdział 11.

330 20 3
                                    

Rozdział 11

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział 11.

Matthew

Kurwa. Jego. Mać.

Byłem rozdzielony pomiędzy chęcią zabrania jej z rąk tych bezczelnych ludzi, którzy ją dotykali, a pragnieniem dokończenia tego, co zaczęliśmy w moim biurze, podczas gdy jednocześnie wpatrywałem się w nią, wchłaniając to, co prezentowała.

Podniecało mnie to. Już odkąd wyszła z mojego biura byłem twardy jak skurwesyn, ale teraz widząc ją w takiej odsłonie, myślałem, że wybuchnę.

Nie potrafiłem się powstrzymać. Musiała być moja. Była moją obsesją. Traciłem kontrolę nad swoimi emocjami. Nie potrafiłem się opanować, jeśli chodziło o nią.

- Jest cholernie seksowna - usłyszałem głos swojego młodszego brata i byłem gotowy mu właśnie dać w twarz.

Ale nosz kurwa. Mówił prawdę. Była kurewsko seksowna.

- I cholernie problematyczna - po drugiej stronie usłyszałem głos starszego brata.

Tak. Ten też miał rację.

Ale kochałem w niej to. Kochałem ją za bycie jednym wielkim problemem. Za jej niewyparzony język. Za to szaleństwo, którym się otaczała. Nie była, jak inne kobiety. Była dominująca, a mi to cholernie pasowało. Była jak ogień, który rozpalał we mnie wszystkie emocje i pragnienia.

Kiedy muzyka ucichła, spojrzała na mnie, uśmiechając się. Wyglądała na taką wolną i szczęśliwą. Chciałem tego dla niej. Byłem gotowy zabić dla niej każdego, kto stanąłby na jej drodze ku szczęściu. Poświęciłbym dla niej wszystko. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo mi na niej zależało.

*

Pozwoliłem jej bawić się jeszcze pod okiem Morriego. Oczywiście - zero facetów, co okazało się dość trudne, bo jak ćmy lgnęli do jej światła.

Po godzinie zabrałem ją do domu. Nie stawiała się, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Wyglądała na szczęśliwą i zmęczoną.

- O czym myślisz? - Zapytałem, wyrywając ją z rozmyślań. Siedziała na fotelu, patrząc w oddal.

Chciałem zrozumieć, co ma w głowie, a mimo że potrafiłem wiele, nie miałem sposobu, by poznać jej myśli.

- Dlaczego ja? - Zapytała, chociaż jej spojrzenie wcale nie było skierowane w moją stronę. - Podobno nie zależy ci na bycie capo, a na mnie. Dlaczego?

Uśmiechnąłem się nikle, ciekaw, kto jej powiedział. Nie Victor. Omija ją szerokim łukiem, żeby przypadkiem nie związać jej i zamknąć w piwnicy. Leo. To on miał się nią zająć po moim wyjeździe.

- To nie ja zdecydowałem o przebiegu wydarzeń, nie pamiętasz?

- A kto? Wszechświat czy dzwoniłeś do programu telewizyjnego o wróżbiarstwie? - Jej wzrok powędrował w moją stronę. - Nie wiedziałam, że masz taką wiarę w nadprzyrodzone siły.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz