Rozdział 15.

305 19 5
                                    

Rozdział 15

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział 15.
Bibiana

Tamtego dnia, zaraz po wejściu do sypialni, zadzwoniłam do Carolyn. Jej zaspany głos przyniósł mi ogromną ulgę - wszystko z nią w porządku. Matthew również próbował skontaktować się z moim ojcem w tej sprawie. Byłam pewna, że to nic nie zmieni. O dziwo mieli spotkać się jutro na posiedzeniu, ale wiedziałam, że ojciec nie ruszy palcem w tym kierunku.

Przez następny tydzień czułam się, jakbym zerwała wszystkie łańcuchy, które trzymały mnie przez cały ten cholerny czas. O dziwo czułam się lepiej psychicznie.

Nie wiedziałam, że byłam zdolna do tego, po tym jak zmasakrowałam człowieka. Bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Spoglądając na siebie w lustrze, czasami nie byłam pewna kogo widzę. Albo kogo chce zobaczyć. Miałam wrażenie, że to co zrobiłam, było normalne. Jakbym robiła to już nieskończenie wiele razy.

Na pogrzeb Morriego przyszło niewiele ludzi. Głównie byli to żołnierze z naszego oddziału, czyli rodzina po fachu. Mój ojciec lub podszefowie nie pojawili się, co wcale mnie nie zaskoczyło. Pracował jako zwykły soldato i miał świadomość, że może któregoś dnia niespodziewanie odejść z tego świata.

- Nie miał rodziców? Dziewczyny? - Szeptałam, stojąc koło Matthew'a, kiedy wychodziliśmy z cmentarza. Cała ceremonia była bardzo krótka. Nikt go nie opłakiwał. Wszyscy mieli kamienne twarze. Taka kolej rzeczy, chociaż był wciąż taki młody.

- Mało żołnierzy umawia się z jedną kobietą. Raczej korzystają z życia póki mogą, a jego rodzice nie żyją. Byli już starszymi ludźmi.

Skrzywiłam się.

- Nie chciał założyć rodziny?

- Żeby któregoś dnia do niej nie wrócić? - Odpowiedział pytająco, spoglądając na mnie. Zauważyłam pewną obawę w jego spojrzeniu, jakby sam bał się, że to jego może spotkać.

Zrozumiałam, że zwykli mafiozi pracujący dla ludzi o wyższych rangach nie mają prawdziwego życia. Nawet jeśli je mają, muszą wiedzieć, że wychodząc do pracy, mogą nie wrócić. Spędzanie czasu z rodziną to dla nich wakacje, bo brakuje czasu na codzienne życie. Morry każdego dnia był przy mnie. Tylko późne wieczory miał wolne.

Przez następne dni spędzałam większość czasu na siłowni, a w cieplejsze dni, choć było ich coraz mniej, w ogrodzie. Nawet Matthew zaczął biegać ze mną każdego ranka, co pozytywnie wpłynęło na nasze relacje.

Codziennie dzwoniłam również do Carolyn, aby upewnić się, że u niej wszystko było w porządku. Wiedziałam, że za niedługo się z nią spotkam.

Zaręczyny.

Te główne, bo na dobrą sprawę, ja już byłam zaręczona.

Mój ojciec postanowił zorganizować bal, aby ogłosić moje zaręczyny. Wydaje mi się, że ma jakiś zamiar, który może być upokarzający dla mnie i Matthew'a, albo ma inny plan, o którym nikt o niczym nie wiedział.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz