Rozdział 6.

343 26 5
                                    

Rozdział 6

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozdział 6.

Bibiana

Przez długie i męczące trzy dni Matthew nie odezwał się do mnie ani słowem, jakby chciał mnie ukarać za ostatnią ucieczkę. Wcześnie rano budził się i wychodził bez słowa, aby wrócić przed północą. Resztę braci również nie widziałam. Dosłownie późnej nocy wracali i wczesnym rankiem znikali jak duchy.

I takim sposobem, czułam się, jakbym w tym wielkim miejscu, mieszkała sama. Nie licząc oczywiście pomocy domowej i ochroniarzy oraz Morriego, który był moim osobistym cieniem.

Z jednej strony przygnębiała mnie ta sytuacja, gdyż czułam się zaniedbana i nieistotna. Część mnie pragnęła lepiej poznać rodzeństwo Winslet, bo dużo słyszałam na ich temat, jednak ich nieustanna nieobecność uniemożliwiała mi to. Z drugiej strony odczuwałam satysfakcję z faktu, że pokonuję mojego narzeczonego i że w końcu sam zrezygnuje z narzuconego mi małżeństwa. Nawet nie musiałam się zbytnio wysilić.

Zdążyłam przez te trzy doby porozmawiać kilka razy z Carolyn, upewniając się, że wszystko u niej w porządku. Zapewniała mnie, że nic jej nie jest, a ojca ostatnimi czasami rzadko widuje. Podobno mają jakieś problemy w oddziale, więc przypuszczałam, że Matt i reszta musi być również w to wtajemniczona. Mnie oczywiście nie mogli wtajemniczyć, ponieważ byłam kobietą.

Morry był ze mną od rana do nocy. Był jak mój cień. Mimo tego, że zachowywał odpowiednią odległość, to widziałam, że jest wciąż przy mnie. Próbowałam z nim porozmawiać, ale odpowiadał najkrócej, jak tylko potrafił. Może Matthew zabronił mu ze mną rozmawiać? Wielu ochroniarzy miało zakaz rozmawiania z żonami swoich szefów. Ewentualnie mnie nie lubił.

Często również rozmawiałam z Marią. Była wspaniałą kobietą, lecz gdy tylko pytałam o braci Winslet, to zdradzała bardzo mało szczegółów i odpowiadała ogólnikowo. Jednak cały czas wypowiadała się na ich temat z szacunkiem i z pewnym uwielbieniem, co było dla mnie dość dziwne. To mężczyźni z mafii. Mafiosi. Ciężko mówić o takich ludziach dobrze.

Bądźmy szczerzy. Ci faceci zabijali dla własnych korzyści. Ich brudna forsa zalewała konta bankowe w takich kolosalnych sumach, że nie jeden zemdlałby na ich widok. Łamią kości, jak zapałki. Na błagania i krzyki reagują śmiechem, jakby oglądali najlepszy kabaret w życiu. Może i nie widziałam wszystkie do czego byli zdolni, a do dnia dzisiejszego traktują mnie pobłażliwie to byłam pewna, że wcale z dobrocią nie mają nic wspólnego.

Sam fakt, że Matt po mojej ucieczce okaleczył ochroniarza, który pozwolił mi się wymknąć. Podobno reszta go dobiła i już nie żyje. Trochę było mi przykro, że przeze mnie zmarła osoba, która była niczemu winna, ale wchodząc w szeregi najmniejszy błąd kosztuje tu życiem.

Maria zawsze podkreślała, że bracia Winslet mieli swoje zasady. Mężczyźni honoru. Niby każdy taki był, a szczerze? Gówno prawda.

Może i byli lojalni wobec rodziny i oddziału, ale byłam pewna, że skrzywdzili niejedną niewinną osobą z zewnątrz. Z łatwością zabijali i terroryzowali innych.

The devil in the red dressOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz