- Okropnie jest z nim pracować – Stwierdziłam, biorąc kieliszek z winem do ręki.
Siedziałam z Mią u mnie w mieszkaniu. W zasadzie nie było ono za wielkie. Właściwie była to kawalerka z jedną sypialnią, salonem połączonym z kuchnią oraz łazienką.
- Ale trochę mnie zaskoczył – Wzięłam łyk wina i kontynuowałam wypowiedź. – Jedno z dzieci zaczęło płakać, bo zgubiło swojego misia. Kucnął przy nim i zaczął być taki – Przerwałam na chwilę, aby znaleźć odpowiednie słowo. – Troskliwy? Może po prostu lubi dzieci – Spojrzałam w stronę Mii, u której na twarzy pojawił się dziwny grymas. – No co? To dziwne? Tak wiem, że to dalej William Afton, ale to jego praca i..
- Dixie nie chodzi tu o jego pracę – Przerwała mi w środku zdania. – On nigdy nie zajmował się tymi dzieciakami. Zawsze albo go nie było, albo miał w nie wyjebane. To nie podobne do niego, aby się troszczyć o losowe dziecko – Oświadczyła z przekonaniem w głosie, wypijając przy tym całe wino z kieliszka. – Pracuję w tej pizzerii już 5 lat i jeszcze nigdy nie widziałam, aby William Afton – Zaznaczyła wyraźnie, jakbym zapomniała, że to cały czas ten sam człowiek. – Podszedł, troszczył a co dopiero uśmiechał się do jakiegoś dziecka. Nie gra mi tu coś
- Sądzisz że to jakaś jego rodzina?
- Jedynymi osobami, które sporo wiedzą na jego temat są Henry i Jack – Oparła głowę o dłonie i głęboko wypuściła powietrze z ust. – Ale ani Jack, ani Henry nic nam o nim nie powiedzą. Szkoda, im więcej informacji o Afton'ie, tym więcej tematów do rozmów o nim
- Myślałam, że przyjaźni się tylko z Henry'm – Uniosłam brew ku górze i przechyliłam głowę w bok. – Kim jest Jack?
- Jack Kennedy to ten rudy chłopak, który pracuje ze mną jako kelner – Roześmiała się i pokręciła głową. – Nie wiem jakim cudem oni się dogadują, przecież to jak ogień i woda. Jack to taki miły chłopak, który ciągle opowiada mało śmieszne żarty, ale i tak każdy się z nich śmieje. William natomiast to ten poważny i wiecznie sarkastyczny cham – Spojrzała na mnie a jej oczy zabłysły. – Chwila, chwila, przecież ty masz jutro nocną zmianę z Afton'em
- Oj nie Mia – Roześmiałam się. – On mi nic nie powie
- To go jakoś obejdź. Na maksa mnie zainteresowałaś tą dzisiejszą akcją
- I co mam zrobić? Spytać się go; „Hej czemu akurat podszedłeś do tego dziecka? To twój syn czy kuzyn?" – Zaśmiałam się a Mia razem ze mną.
- Na pewno coś wymyślisz – Wstała od stołu. – Ja natomiast muszę się zwijać – Spojrzała na zegar wiszący na ścianie zza moimi plecami. – Kurwa już jedenasta. Henry mnie zabije jak znowu się spóźnię – Pocałowała mnie w policzek i ubrała buty. – Wszystko mam? Chyba tak, w takim razie powodzenia Dixie jutro
- Przyda się, do zobaczenia – Zamknęłam drzwi od razu po tym jak Mia wyszła.
O niczym innym teraz nie marzyłam, prócz gorącej kąpieli i kilku odcinkach „Aniołków Charliego".
***
Obudził mnie rozlegający się po całym mieszkaniu dzwonek do drzwi. Która była godzina? Dziewiąta? Dziesiąta rano? Spojrzałam zaspanymi oczami na zegar przed sobą, który wskazywał piętnastą. Wstałam leniwie z łózka a dźwięk dzwonka dalej rozbrzmiewał.
Ja pierdole ludzie dajcie spać, pomyślałam idąc wolnym krokiem w stronę drzwi wejściowych.
Otworzyłam drzwi a kiedy zobaczyłam przede mną Williama momentalnie się ocknęłam z zaspanego stanu.
- Afton? Co ty tu robisz? Skąd masz mój adres? – Zbyt dużo pytań plątało mi się po głowie, aby znaleźć odpowiedź na nie wszystkie.
- Mogę wejść? – Zamiast odpowiedzi na moje pytania, uzyskałam jedynie pytanie zwrócone do mnie. William Wyglądał jakby nie spał całą noc. Jego idealnie ułożone włosy były roztrzepane a każdy kosmyk był w inną stronę. Jego wiecznie blada twarz sprawiała teraz wrażenie białej jak ściany szpitalne. Odsunęłam się aby go wpuścić. Nie był ubrany jak zwykle w czarne spodnie i swoją fioletową koszule, która była jego znakiem rozpoznawczym, lecz w bluzę i dresy.
CZYTASZ
I Always comeback | William Afton x reader
FanfictionWiliama Aftona mieszkańcy Hurricane na zawsze zapamiętają jako psychopatę oraz mordercę, który bez wahania zabił niewinne istoty. Dixie Henderson poznając Williama nigdy by nie pomyśla, że przyczyniłby się do takiej zbrodni. Jednak czy udałoby jej s...