Rozdział XV

604 28 26
                                    

Kiedy weszłam do domu Williama, panowała w nim cisza. Martwa cisza. Przekroczyłam próg i weszłam do salonu.

- William? – Cisza. Żadnego odgłosu. Nic. Po prostu martwa cisza. – Michael? Elizabeth? – Krążyłam po całym domu, ale nikogo w nim nie było.

Weszłam do biura Williama a mój wzrok przyciągnęła kartka na biurku nazwą firmy. Afton Robotics. Po całym biurze walały się notatki Williama na temat Remnantu. Dalej był to ciąg niezrozumiałych dla mnie równań chemicznych. Usiadłam na krześle obrotowym i zadzwoniłam do Jack'a.

- Halo? – Odebrał po trzech sygnałach.

- Wiesz gdzie jest William?

- Chciałbym wiedzieć – Usłyszałam jego śmiech w słuchawce. Kłamał. Wiedziałam kiedy ten rudy chłopak kłamie. – Zostawił mi dzieci i pojechał, czemu pytasz? Nie ma go w domu?

- Gdzie jest jego firma? – Mój głos był stanowczy a przez chwilę nie usłyszałam żadnej odpowiedzi od Jack'a. – Mam powtórzyć pytanie?

- Nie – Wypuścił ciężko powietrze z ust i podał mi dokładny adres. – Dixie mam prośbę

- Jaką?

- Nie wiesz tego ode mnie, jasne?

- Jak słońce. Dzięki Kennedy jakoś ci się odwdzięczę – Odłożyłam słuchawkę i oparłam głowę o zagłówek krzesła. Schowałam kartkę z nazwą firmy do kieszeni i energicznie wstałam. Wyszłam szybko z domu a po chwili zaczął padać deszcz. Wyjęłam kartkę z kieszeni, stojąc na ganku i moknąć, i jeszcze raz na nią spojrzałam. Zgniotłam ją w dłoni i wsiadłam do auta.

***

Weszłam do środka budynku a przede mną od razu pojawiła się nieznana mi kobieta. Jej brązowe włosy upięte były w kok a na sobie czarną obcisłą mini i koszulę rozpiętą, aby odkrywały jej atuty. Zmierzyła mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi.

- Zgubiła się pani? – Uśmiechnęła się sztucznie do mnie a ja odsunęłam się trochę.

- Gdzie znajdę szefa? – Uniosłam podbródek, aby czuć się pewniej a kobieta się roześmiała na moje pytanie.

- Pan Afton nie życzy sobie gości. Proszę zadzwo.. – Przerwała kiedy zobaczyła że idę przed siebie. – Dokąd pani idzie? Ochrona!

- Ja nie jestem gościem dla pana Aftona – Syknęłam w jej stronę i kierowałam się na wyższe piętro.

Znalazłam się na najwyższym piętrze a przede mną ukazały się ciemne drzwi. Obok nich znajdowała się tabliczka z napisem „William Afton". Bez chwili zastanowienia weszłam do jego gabinetu a on uniósł wzrok znad planów robotów, które znajdowały się na biurku. Podbiegłam do niego i przytuliłam.

- Dixie? Co ty tu robisz? – Objął mnie delikatnie jak tylko potrafił a ja uniosłam wzrok na niego.

- Ochrona proszę ją wynieść stąd – Sekretarka Williama weszła z ochroną do jego gabinetu a William przytulił mnie do siebie mocniej.

- Emma wyjdź stąd razem z tą ochroną – Głos Williama był nad wyraz opanowany. – Moja dziewczyna mnie po prostu odwiedziła w firmie. To chyba nic złego, czyż nie?

- Tak jest panie Afton – Usłyszałam już tylko zamykanie się drzwi a ja oderwałam się od Williama.

- Nic mi nie powiedziałeś o tej firmie – Zmarszczyłam brwi a on zbliżył się do mnie i pocałował. Oderwałam się od niego a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.

- Będziesz teraz zła bo ci nie powiedziałem? – Kącik jego ust poszedł ku górze kiedy jego obie ręce znalazły się na biurku między moim ciałem.

I Always comeback | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz